EBENEZER ROJT

Zagadka grobu ministra Dębskiego

Kto dziś pamięta o ministrze Jacku Dębskim? Jednym z tych zdolnych, co to zdolni są do wszystkiego. Bo też znał się chyba na wszystkim, ze szczególnym uwzględnieniem gazet, papierosów i wódki. A już najlepiej znał się na sporcie.

Na początku szalonych lat 90. został, tuż po trzydziestce, prezesem postpeerelowskiego koncernu wydawniczego RSW "Prasa-Książka-Ruch", potem dyrektorował w wytwórni papierosów, zarządzał gorzelnią, aż wreszcie został przewodniczącym Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu, co było odpowiednikiem dzisiejszego ministra sportu i turystyki. O tym wszystkim możecie dokładniej poczytać na stronie Wikipedii w haśle "Jacek Dębski", więc tyle starczy za zachętę.

To zrozumiałe, że człowiek tak wielu talentów nie mógł być jednocześnie ciasnym politycznym doktrynerem. Zaczynał od Ruchu Młodej Polski, wyrzucony przeszedł do Narodowego Odrodzenia Polski, otarł się o Unię Polityki Realnej, pograł w piłkę z Donaldem Tuskiem w Kongresie Liberalno-Demokratycznym etc. etc., ale w końcu wszedł między ostrza zbyt potężnych szermierzy, polityka go wypluła, a jako człowiek prywatny pożył jeszcze raptem rok. 12 kwietnia 2001 zastrzelono go pod jedną z warszawskich knajp.

Wystawiła Dębskiego na ten strzał piękna dziewczyna, egzekucję wykonał zawodowy zabójca, który potem niezwłocznie powiesił się w polskim więzieniu. Z kolei w austriackim więzieniu powiesił się mniemany zleceniodawca zabójstwa, gangster i współpracownik tajnych służb. Zresztą sam Dębski też, zdaje się, był od dawna takim tajnym współpracownikiem: za PRL-u - Służby Bezpieczeństwa, za III RP - Urzędu Ochrony Państwa [1]. A więc służby, agenci, spiski, międzynarodowe powiązania... Całkiem jakby ktoś pisał scenariusz filmu kryminalnego i bardzo wystrzegał się przy tym wszelkiej oryginalności, zdecydowanie przedkładając nad nią stare, sprawdzone schematy [2].

Kto pisał i kim był reżyser, naturalnie do dziś nie wiadomo. Zagadkę tę może kiedyś rozwiążą albo i nie rozwiążą. Ja zaś na dobry początek zabrałem się za rozwiązanie małej i zupełnie nieważnej zagadki grobu ministra Dębskiego i teraz właśnie wam o tym opowiem.

Zdjęcie tego grobu również możecie obejrzeć w Wikipedii. Znajduje się on na łódzkim rzymskokatolickim cmentarzu na Mani i na pierwszy rzut oka wszystko jest tam przeraźliwie zwyczajne. Sztampowy projekt, skromne wykonanie. Kto by liczył na grobowe ekstrawagancje niczym u ruskich mafiosów, ten się srodze zawiedzie. Na pionowej tablicy z lewej strony "ś.p. Jacek Dębski, żył lat 41", a pod tym "zg. śm. trag.", jakby chciano oszczędzić parę złotych na kamieniarzu - i data śmierci. Z prawej zaś biblijny cytat, też niespecjalnie wyrafinowany, choć z drugiej strony nie wydaje mi się, by wybrano go z jakiegoś kamieniarskiego zbioru pobożnych sentencji:

Miłujcie
nieprzyjaciół
waszych
i módlcie się
za tych którzy
was prześladują

Mojż.23.4

Cytat znany, należycie wzniosły, ale akurat na nagrobku wygląda trochę niefortunnie. Wedle tego, kto napis obstalował, miało to pewnie znaczyć, że zmarły jako dobry chrześcijanin przebacza swoim wrogom i prześladowcom. Szczególnie tym, przez których zg. śm. trag. Tyle że u grobu w pierwszym rzędzie odmawia się modlitwę za samego zmarłego. Brzmi to więc bardziej jak napomnienie, by również przechodzień, któremu Jacek Dębski uczynił za życia coś brzydkiego, jednak się przemógł i za niego pomodlił.

Ale niefortunnie użyty cytat to jeszcze nie zagadka. Zagadką jest dopiero dopisane na dole "Mojż.23.4".

Samo 'Mojż'. to siglum, skrót literowy używany na oznaczenie księgi biblijnej, w tym wypadku Księgi Mojżeszowej. Wszelako nie trzeba być uczonym w Piśmie, by wiedzieć, że słowa o miłowaniu nieprzyjaciół i prześladowców nie pochodzą z żadnej starotestamentowej Księgi Mojżeszowej, lecz z Ewangelii według św. Mateusza. Jezus wypowiada je w Kazaniu na górze - prawdopodobnie najsłynniejszej części swojego nauczania. Cytat z grobu Jacka Dębskiego to prawie cały czterdziesty czwarty wers z rozdziału piątego.

Nadto Ksiąg Mojżeszowych znajduje się w Biblii pięć, toteż przed prawidłowym Mojż. powinna jeszcze stać odpowiednia cyferka: I, II, III etc.

Cóż, kamieniarze, jak zaświadcza Jan Himilsbach (a świadectwo jego jest prawdziwe), to nierzadko ludzie trunkowi. Najprostsza robocza hipoteza nasuwa się tedy taka, że ktoś tu zapił i pomieszały mu się karteczki, nie wspominając już o zgubieniu głupiej cyferki. Z jednej karteczki rzeźbił zadany cytat, a z innej dorzeźbiał (być może po długim odpoczynku) źródło cytatu.

Atoli szybka kwerenda biblijna czyni tę hipotezę nader wątpliwą. Albowiem żaden czwarty wers z dwudziestego trzeciego rozdziału (to te liczby 23.4) którejkolwiek Księgi Mojżeszowej nie nadaje się, by go komuś wyryć na nagrobku. Dalibyście sobie wcisnąć na grób na przykład coś takiego: "Objawił się Bóg Balaamowi, a on rzekł do Niego: Ustanowiłem siedem ołtarzy i ofiarowałem na każdym młodego cielca i barana"? To było z Czwartej Księgi Mojżeszowej (inaczej Księgi Liczb). Resztę wyszukajcie sobie sami.

Znacznie ciekawsze rezultaty przynosi sprawdzenie, z którego polskiego przekładu Biblii ten nagrobny cytat został zaczerpnięty. Okazuje się bowiem - co dość zaskakujące w wypadku grobu na rzymskokatolickim cmentarzu - że nie był to żaden przekład katolicki, lecz przekład protestancki z Biblii Warszawskiej wydanej przez Brytyjskie i Zagraniczne Towarzystwo Biblijne w Warszawie. Swego czasu chętnie korzystali z niego nawet Świadkowie Jehowy, zanim dorobili się własnego.

Tym samym wyjaśnia się również, skąd wzięło się to niedorzeczne "Mojż.23.4" obok słów z Ewangelii Mateusza.

Otóż niektórzy chrześcijanie - głównie protestanci, ale także na przykład katolicy z Drogi Neokatechumenalnej - lubią sobie czasem poskakać po Piśmie Świętym niczym nadpobudliwe pasikoniki, szukając, co by tu w innym miejscu było podobne do tego, co właśnie przeczytali. Nazywają ten figiel skrutacją i uzasadniają go tym, że w ten sposób jakby jeden werset oświetlają sobie innym, dzięki czemu po takim solidnym wyskakaniu się dostępują głębszego zrozumienia całości. "Kto może pojąć, niech pojmuje!" - jak powiada Pismo.

Żeby jednak zrównoważyć spontaniczność tych skoków pewną dyscypliną, zazwyczaj w przekładach protestanckich (a także w katolickiej Biblii Jerozolimskiej) umieszcza się w różnych ciekawszych miejscach kilka gotowych propozycji dla skaczących, iżby zasadniczo skakali, jak zbór przykazał. I tak, zgadliście już, to "Mojż.23.4" to właśnie taka pierwsza z brzegu propozycja umieszczona w Biblii Warszawskiej pod czterdziestym czwartym wersetem piątego rozdziału Ewangelii Mateusza, by od słów Jezusa "Miłujcie nieprzyjaciół waszych..." skoczyć sobie, hopla!, do nakazu z początku dwudziestego trzeciego rozdziału Drugiej Księgi Mojżeszowej: "Jeżeli napotkasz zabłąkanego wołu albo osła twego nieprzyjaciela, odprowadź go zaraz z powrotem do niego" [3]. Po czymś takim wie się już, jak w praktyce miłować nieprzyjaciela. Do pełni szczęścia potrzeba tylko jeszcze jakiegoś zabłąkanego osła.

Dlaczego bliscy Jacka Dębskiego chowali go na katolickim cmentarzu, a mieli pod ręką akurat protestancką Biblię, nie wiem. Przepisali z niej w miarę wiernie to, co tam zobaczyli, choć jednocześnie kompletnie nie rozumieli, o co w tym właściwie chodzi.

Ale być może właśnie na tym polega dziś ekumenizm.

[1] O tym, że Jacek Dębski został "zarejestrowany pod numerem 56802 jako tajny współpracownik łódzkiej Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie Adam" pisała Dorota Kania. Zob. jej Cień tajnych służb. Polityczne zabójstwa, niewyjaśnione samobójstwa, niepublikowane dokumenty, nieznane archiwa, Wydawnictwo M, Kraków 2013, s. 77. Podobno w IPN zachowały się jedynie karty rejestracyjne, więc nie wiadomo, jakie przydzielano mu zadania. Pod koniec swej kariery politycznej w czasach rządu Jerzego Buzka był protegowanym wicepremiera Janusza Tomaszewskiego, również zarejestrowanego jako współpracownik SB. O tym, że Dębski "był tajnym współpracownikiem Urzędu Ochrony Państwa (współpracował z nim przynajmniej od 1992 r.)", pisał z kolei Leszek Szymowski (Kto zabił Dębskiego, wprost.pl, 23 listopada 2008), ale jedynym dowodem jest zapewnienie autora, że odkrył to "w trakcie dziennikarskiego śledztwa".

Kto by jeszcze chciał wiedzieć, jakie możliwe i niemożliwe spiski wchodzą w grę w tej sprawie, niech zajrzy na przykład do książki Mariana Miszalskiego: Najnowsza spiskowa historia Polski (przyczynek), 3S MEDIA, Warszawa 2013; rozdział XII: "Spisek na życie Jacka Dębskiego i «samobójstwo» Ireneusza Sekuły (dwa typowe obrazki rodzajowe z okresu «transformacji ustrojowej»)".

[2] Nb. film oparty (podobno) na okolicznościach zabójstwa Dębskiego rzeczywiście powstał i jest łatwo dostępny na DVD (Warsaw Dark). Jednak w przeciwieństwie do życia, które zrealizowało prosty, tradycyjny scenariusz, film ten został zrobiony tak awangardowo, jakby w ogóle z żadnego scenariusza nie korzystał.

Natomiast do podobnego schematu nawiązali tradycjonaliści, którzy w 2015 roku zorganizowali zabójstwo byłego rosyjskiego wicepremiera, Borysa Niemcowa. On też trafił na swojego egzekutora spacerując wieczorem po Moskwie z piękną dziewczyną. Ale chyba bardziej rozgarniętą niż nasza (która odsiedziała 8 lat), bo niczego jej nie udowodniono.

[Dopisek] Nawet ślepy los respektuje schematy. W 2019 roku Piotr Woźniak-Starak, który był współproducentem dziwnego filmu Warsaw Dark, wypłynął nocą motorówką na jezioro jedynie w towarzystwie - jakże by inaczej! - pięknej dziewczyny, po czym wypadł z motorówki i utonął. Chociaż... Ślad tajnych służb też się tu znajdzie. Ojczym Piotra, Jerzy Starak, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, był przez ponad dwadzieścia lat informatorem SB.

[3] W wydaniu Biblii Warszawskiej z roku 1975 znajduje się to wszystko na stronie 1032. Ściśle biorąc, propozycja skoku w Drugą Księgę Mojżeszową obejmuje dwa wersy, czwarty i piąty, i została porządnie zapisana tak: "II Mojż. 23, 4. 5". Prócz niej są tam jeszcze trzy inne propozycje, więc sami widzicie, że miłowanie nieprzyjaciół to nie w kij dmuchał i człowiek sporo się przy tym naskacze.