EBENEZER ROJT

Swietłana Aleksijewicz powołuje się na Jana Tomasza Grossa
albo prawda naukowa i artystyczna

Czasem trudno się zorientować, czy coś jest wypowiedzią artystyczną, czy może jednak naukową. Swietłana Aleksijewicz, pisarka, laureatka Nagrody Nobla (więc chyba artystka), tak oto ujęła sedno relacji polsko-żydowskich podczas II wojny światowej:
Ale ja wiem, jeden z moich znajomych dziennikarzy w Polsce napisał, co Polacy robili z... z Żydami. Polacy najgorzej ze wszystkich traktowali Żydów. I ci... księża... wprost głosili w kazaniach: "Zabij Żyda!" [1].
Ponieważ ta zwięzła opinia Noblistki wielu Polaków nieco poirytowała, zapytano ją w kilka tygodni później w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", skąd to wszystko wie [2]. Nazwisko polskiego dziennikarza wprawdzie nie zostało wyjawione ("Nazwisko tego uczciwego dziennikarza nie ma znaczenia"), ale za to Aleksijewicz powołała się tym razem na "badania Jana Grabowskiego z Uniwersytetu Ottawy" [2a] oraz na "trzy książki Jana Tomasza Grossa" (więc chyba na naukę).

Niestety, osoba, która naprędce przygotowała jej ten naukowy bryk, zaniedbała choćby pobieżnie scharakteryzować publicystykę Jana Tomasza Grossa i dlatego oszustwo zaraz się wydało:

"Rzeczpospolita": W czasie spotkania podkreślała pani: "Księża podczas kazań mówili: zabij Żyda". Czy mogłaby pani podać konkretne przykłady? Jacy księża i gdzie tak mówili?

Swietłana Aleksijewicz: [...] Gross przepytał setki świadków i podał niepodważalne dowody, że odpowiedzialność za to ponoszą nie tylko faszystowscy pacyfikatorzy, ale i Polacy, którym płacono za to wódką, chlebem oraz cukrem. Gross udowadnia, że księża nie powstrzymali krwawych ataków. Kiedy pisałam swoje książki, dużo jeździłam po Białorusi. Słyszałam takie same opowieści od mieszkańców zachodniej Białorusi.
Aleksijewicz w innym miejscu poprawnie wymienia tytuły książek Grossa, ale ich nie czytała. Może nawet nigdy nie widziała. W przeciwnym razie wiedziałaby, że Gross nie przepytał setek świadków, że w ogóle nikogo o nic nie pytał, a jedynie kompilował materiały z cudzych książek - i to dość swobodnie [3]. Wszystko to są więc tylko "takie same opowieści" bez autora, bo to przecież jasne, że ten uczciwy polski dziennikarz od krwawych księży to też tylko zmyślenie [4].

Na żywo, po godzinie męczących pytań, z wchodzącym w słowo tłumaczem niejedno głupstwo może się wypsnąć i wywiad dla "Rzeczpospolitej" był dla Swietłany Aleksijewicz szansą, by coś tam odwołać albo przynajmniej zniuansować. Tymczasem Aleksijewicz starym obyczajem ludzi sowieckich poszła w zaparte i do osobliwej opinii - która mniej mnie tu interesuje - dorzuciła niechlujnie sklecone kłamstwo [5].

Z powodu tego niechlujstwa zdanie o polskich księżach nawołujących w kazaniach do zabijania Żydów trudno będzie teraz - w obliczu surowego prawa - podciągnąć pod wypowiedź naukową.

Pozostaje zatem przyjąć, że była to prawda wyższego rzędu, czyli prawda artystyczna.

[1] Swietłana Aleksijewicz powiedziała to 12 czerwca 2016 roku podczas spotkania z czytelnikami w jednej z nowojorskich bibliotek (Brooklyn Public Library). Ponieważ wszystkie znane mi relacje - na przykład ta z "Gazety Wyborczej" albo ta z "Rzeczpospolitej", czy też ta angielska podana przez Jewish Telegraphic Agency - przytaczają słowa Aleksijewicz po redaktorskiej obróbce, czasem znacznej, uznałem, że pożytecznie będzie spisać tych kilka krótkich zdań z relacji filmowej dostępnej tutaj.

W rosyjskim oryginale szło to tak:

"Но я знаю, один из моих знакомых журналистов в Польше написал, что поляки делали с... с евреями. Поляки хуже всех относились с евреями. И эти... ксёндзы... прямо проповеди произносили: «Убей еврея!»".

Natomiast angielskojęzyczna publiczność usłyszała od tłumacza to:

"And... you know... I talked to my friend journalist in Poland who wrote a book about how Poles were treating Jews during the war. And it was perhaps some of the worst because they had sermons in churches... where priests were openly... enticing people to kill the Jews".

[2] "Gross dowiódł: Polacy mordowali Żydów". Ze Swietłaną Aleksijewicz rozmawia Rusłan Szoszyn, rp.pl, 11 lipca 2016 (strona zarchiwizowana).

[2a] Nie było to zbyt roztropne. W wydanej dwa lata później książce Dalej jest noc pod redakcją Barbary Engelking i właśnie "Jana Grabowskiego z Uniwersytetu Ottawy", z pewnością nie wybielającej zbrodni dokonanych przez Polaków, można jednak we wstępie przeczytać:

"Wśród ratujących byli ludzie bogaci i biedni, miasteczkowi inteligenci i niepiśmienni chłopi, ludzie związani z konspiracją i Volksdeutsche (a także czasem Niemcy z Rzeszy), katolicy, prawosławni, świadkowie Jehowy i ateiści - innymi słowy ani przynależność narodowa czy klasowa, ani status majątkowy czy wyznanie nie determinowały tego, że ktoś pomagał Żydom (choć pomoc ze strony Polaków była częstsza niż ze strony Białorusinów czy Ukraińców)" (Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski, tom I, redakcja Barbara Engelking i Jan Grabowski, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów, Warszawa 2018; korzystałem z wersji elektronicznej przygotowanej przez Virtualo, wyróżnienie moje).

Niezbyt się to zgadza z radykalną tezą Swietłany Aleksijewicz, że "Polacy najgorzej ze wszystkich traktowali Żydów".

[3] Kto chciałby zobaczyć na konkretnym przykładzie, jak wygląda taka swobodna kompilacja, niech przeczyta w OSOBACH: "Jan Tomasz Gross czyta Emanuela Ringelbluma albo marsz po trupach".

[4] Na wszelki wypadek sprawdziłem, czy o kazaniach z "Zabij Żyda!" nie wspomniał przypadkiem Stefan Zgliczyński w książce Jak Polacy Niemcom Żydów mordować pomagali (Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2013). Ale nie. Nawet ten bezkompromisowy publicysta nie pozwolił sobie na taką ekstrawagancję. Jeśli chodzi o kazania, to Zgliczyński tylko w jednym miejscu cytuje Emanuela Ringelbluma, który pisał: "Podnosimy jednak zarzut, że ani w słowie (kazania w kościołach itp.), ani w piśmie nie odgraniczano się od bestii antysemickiej kooperującej z Niemcami [...]" (s. 141). Nie nawoływać do potępienia antysemickich ekscesów, a nawoływać do zabijania Żydów, to jednak niebagatelna różnica.

[5] Sformułowanie "starym obyczajem ludzi sowieckich" nie jest z mojej strony nadużyciem. Sama Swietłana Aleksijewicz tak o tym napisała na pierwszej stronie swojej książki Czasy secondhand:

"Komunizm miał szalony plan - zmienić starego człowieka, starotestamentowego Adama. I to się udało... Może ta jedna jedyna rzecz mu się udała. Przez siedemdziesiąt z górą lat w laboratorium marksizmu-leninizmu wyhodowano odrębny gatunek - homo sovieticus. [...] Wydaje mi się, że znam tego człowieka, że jest mi bliski, że jestem jego sąsiadką, przeżyłam wiele lat tuż koło niego. Ten człowiek to ja" (Swietłana Aleksijewicz, Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka, przełożył Jerzy Czech, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 7).

Książka ta co prawda nosi podtytuł Koniec czerwonego człowieka, ale, jak widać, pogłoski o tym końcu są mocno przesadzone.