EBENEZER ROJT

Michał Sutowski fałszuje Czesława Miłosza
albo o zezwierzęceniu

W listopadzie 1939 roku minister Rzeszy do spraw oświecenia publicznego i propagandy, dr Joseph Goebbels, po wizytacji getta w Łodzi zanotował w swoim dzienniku:
Przejazd przez getto. Wychodzimy i wszystko dokładnie sprawdzamy. Widok nie do opisania. To już nie ludzie, to zwierzęta. Tak więc nasze zadanie nie jest natury humanitarnej, lecz chirurgicznej. Ktoś musi wykonać tu cięcie i to naprawdę radykalne [1] [1a].
W listopadzie 2010 roku sekretarz redakcji "Krytyki Politycznej", mgr Michał Sutowski, po obejrzeniu prawicowego marszu w Warszawie napisał na stronie internetowej "Krytyki":
Marsz Niepodległości? Patriotyzm? Przegląd transparentów i poetyka haseł, dzieje organizacji i skład uczestników - nie pozostawiają szczególnych wątpliwości. [...] Przebrane w garnitury "zwierzęta z natury endeckie" (cyt. za Czesław Miłosz) uważają już na dyskurs antysemicki, więc w miejsce Żyda pojawił się gej [2].
Porównywanie teraźniejszych bałamuctw z Goebbelsem bywa często nadużywane i banalizowane. W tym wypadku nie chodzi jednak o banalne nieumiarkowanie w łgarstwie czy o skłonność do manipulacji. Oto przedstawiciel młodej i modnej lewicy, walcząc dziarsko z "faszyzmem", zarazem bez skrupułów stosuje typowo nazistowskie podejście: odczłowiecza przykrego bliźniego swego. Mocą ideologicznego frazesu przemienia ludzi w ludzkie zwierzęta [3], dla niepoznaki "przebrane w garnitury". Naturalną konsekwencją takiego podejścia zwykle staje się też pochwała nieugiętych wykonawców "radykalnego cięcia", apoteoza ulicznych bojówek. I rzeczywiście: pozytywnymi bohaterami artykułu Sutowskiego są "dzielni i zdeterminowani chłopcy [...] w chustach na głowach", którzy z kolei nie mieli żadnych skrupułów w używaniu przemocy [4] [4a].

Jakby tego jeszcze było mało, cytat z Miłosza został bezwstydnie sfałszowany. Miłosz miał swoje antyendeckie idiosynkrazje, ale nigdy nie pisał o "zwierzętach z natury endeckich". Owszem, wielokrotnie za Henrykiem Dembińskim powtarzał określenie "anima naturaliter endeciana", dusza z natury endecka [5], i Sutowski dobrze o tym wie. Przeszło rok wcześniej w swoich uwagach o pojęciu ciemnogrodu dwa razy użył tego zwrotu w jego łacińskiej postaci [6]. A może jednak wie i nie wie zarazem? Potrafi ten zwrot skojarzyć z Miłoszem i poprawnie przepisać, ale już nie wie, co znaczy słowo "anima" i przekłada je, jak mu fantazja dyktuje.

Sutowski bowiem czasem pisze także o tym, o czym nie wie. W tym samym artykule o ciemnogrodzie można na przykład znaleźć zadziwiającą informację, że Podróż do Ciemnogrodu Stanisława Kostki Potockiego jest "oświeceniowym poematem". Poematem? Poematem był jedynie jej swoisty późny remake w wykonaniu Gałczyńskiego, to znaczy niesławna Chryzostoma Bulwiecia podróż do Ciemnogrodu. Gdyby Sutowski tylko pobieżnie przekartkował powieść Potockiego, o której tyle ma do powiedzenia, do głowy by mu nigdy nie przyszło, że to "poemat" [6a].

Ale gdy trzyma się w ręce pałkę na "zwierzęta", jakoś nieporęcznie wertować książki.

[1] Cytuję za: Christopher R. Browning, The Origins of the Final Solution. The Evolution of Nazi Jewish Policy, September 1939 - March 1942, Bison Books 2007, s. 46. Wcześniej, w październiku 1939 roku, Goebbels zapisał podobną uwagę Hitlera o Polakach: "bardziej zwierzęta niż ludzie". David Irving w swojej znanej książce o Goebbelsie przytacza nieco inny fragment z tej notatki; uwagę o Polakach-zwierzętach pomija. Zob. David Irving, Goebbels. Mastermind of the Third Reich, London 1996, s. 570. W wydaniu polskim [Goebbels. Mózg Trzeciej Rzeszy, Wydawnictwo Galion, Gdynia 1998, tłum. Bartłomiej Zborski] fragment ten znajduje się na stronie 524.

[1a] Ponieważ polski przekład Dzienników Goebbelsa ukazał się po napisaniu tej notki, już tylko w przypisie podaję kilka nieco obszerniejszych cytatów z października-listopada 1939 za tym wydaniem (Joseph Goebbels, Dzienniki, tom 2: 1939-1943, wyboru dokonał, z języka niemieckiego przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Eugeniusz Cezary Król, Świat Książki, Warszawa 2013; korzystałem z wersji elektronicznej przygotowanej przez eLiterę).

"Bodaj najtrudniejsze będzie rozwiązanie kwestii żydowskiej. Ci Żydzi nie są już ludźmi. To drapieżne zwierzęta o chłodnym umyśle, które muszą zostać unieszkodliwione. [...]" (7 października 1939).

"Opinia Führera o Polakach jest miażdżąca. Bardziej zwierzęta niż ludzie, całkowicie otępiali i amorficzni. Do tego szlachta, będąca przynajmniej mieszanką niższych klas z aryjską warstwą panów. Brud wśród Polaków jest niewyobrażalny. Również ich możliwości rozumowania są równe zeru" (10 października 1939).

"Przejazd przez getto. Wysiadamy [z samochodu] i wszystko dokładnie oglądamy. To jest nie do opisania. To już nie są ludzie, to są zwierzęta. Dlatego też jest to zadanie nie tyle humanitarne, ile chirurgiczne. Tu trzeba cięć, i do tego całkiem radykalnych. W przeciwnym razie Europa umrze kiedyś na żydowską chorobę" (2 listopada 1939).

[2] Michał Sutowski, Wygwizdaliśmy nienawiść, 11 listopada 2010 (strona zarchiwizowana).

[3] Określenia "ludzkie zwierzęta" użył Heinrich Himmler w często cytowanym (ale zazwyczaj z drugiej ręki) przemówieniu wygłoszonym do kadr SS w Poznaniu 4 października 1943 r. (dokument 1919-PS w procesie norymberskim). Tekst niemiecki znajduje się na stronach 110-173 tomu XXIX monumentalnego 42-tomowego wydania (tzw. The Blue Series): Trial of the Major War Criminals before the International Military Tribunal Nuremberg, 14 November 1945 - 1 October 1946, Nuremberg 1948. O tym, jak Niemcy powinni odnosić się do tych "ludzkich zwierząt" (zu diesen Menschentieren), można przeczytać na stronie 123. Mówiąc o "ludzkich zwierzętach", Himmler ma na myśli głównie Rosjan, choć wspomina także o Czechach. Cały ten fragment przemówienia rozpoczyna zaś od pretensji pod adresem Herdera, który - najpewniej po pijanemu (in einer besoffenen Stunde) - namawiał Niemców, by właściwą im dobrotliwość (Gutmütigkeit) oraz idealizm dostrzegali także w obcych ludach (in fremde Völker; s. 122). Himmler oczywiście nie był oryginalny w swojej frazeologii - raczej nieco opóźniony. Benjamin H. Isaac twierdzi, że w XIX stuleciu takie "uzwierzęcanie" różnych grup etnicznych nie należało do rzadkości i zestawia Himmlera z Fryderykiem Engelsem i Tomaszem Jeffersonem. Zob. jego The Invention of Racism in Classical Antiquity, Princeton University Press 2006, s. 194-195.

W nowszych czasach słynna stała się fraza z przemówienia ówczesnego premiera Menachema Begina o "dwunożnych zwierzętach", których ręka zostanie odcięta, jeśli podniosą ją na żydowskie dzieci. Zob. John Felton, The Contemporary Middle East. A Documentary History, CQ Press 2008, przemówienie w Knesecie z 8 czerwca 1982 roku, s. 337: "We will defend our children. If the hand of any two-footed animal is raised against them, that hand will be cut off, and our children will grow up in joy in the homes of their parents".

Być może do stylistyki przemówienia Begina świadomie nawiązał przewodniczący Knesetu Reuven Rivlin, gdy podczas pogrzebu ofiar masakry w Tuluzie oświadczył, że "Żydzi stoją naprzeciw dzikich i nienasyconych zwierząt, dzikich zwierząt oszalałych z nienawiści" (Funerals of Toulouse victims as suspect surrounded by police, "The Jewish Chronicle Online", 21 marca 2012: "The Jewish people face wild and insatiable animals, wild animals made crazy by their hatred)".

[Dopisek] Nazistowska propaganda wizualna również chętnie podkreślała "zwierzęcość" przeznaczonych do eksterminacji podludzi: brudnych polskich chłopów, wygłodzonych jeńców rosyjskich i naturalnie - zawszonych Żydów. Getta standardowo filmowano tak, jakby było to "ludzkie zoo". Co ciekawe, podobną manierę krytyczną uważają za właściwą również współcześni polscy lewicowi artyści. Właśnie w ten sposób został zrobiony film Anny i Wilhelma Sasnalów Z daleka widok jest piękny. Zauważyła to publiczność ("jakby kręcił z dystansu film przyrodniczy", zob. tutaj) oraz potwierdzają komentarze samych autorów:

Wilhelm Sasnal: "Ten tekst [czyli to, co bohaterowie filmu komunikują, a co sprowadza się często do przekleństw i strzępów zdań czy nawet wycia] jest tak mocno obcięty, to jest, żeby trochę pokazać taką zwierzęcość tych ludzi". Anna Sasnal zaś dodaje, że kluczem do tego filmu jest słowo 'chciwość', "która jest właściwie trochę taką cechą dziedziczną, dziedziczną, historycznie" (obu wypowiedzi można odsłuchać tutaj).

Deklarowana wymowa dziełka Sasnalów jest rzecz jasna postępowa i "antyfaszystowska". Jeśli jednak przyjąć, że klasyczny odczłowieczający film nazistowski to taki, po obejrzeniu którego widz poczułby ulgę, gdyby przedstawiona w tym filmie kategoria "ludzkich zwierząt" zniknęła (tak jak odbiorcy niemieckiej propagandy z ulgą przyjmowali zniknięcie zezwierzęconych i chciwych Żydów), to mamy w tym wypadku do czynienia z filmem jak najbardziej nazistowskim. Także scenografia nie odbiega od schematu. Nory polskiego chłopstwa filmowane przez Sasnalów w zasadzie nie różnią się od nor żydowskich sfotografowanych na potrzeby raportu Katzmanna. "Kilka zdjęć tych nor pozwoli wyobrazić sobie, jak bardzo trzeba było się przezwyciężyć, by choćby wejść do takiego brudu". Zob. Friedrich Katzmann, Rozwiązanie kwestii żydowskiej w dystrykcie Galicja, opracował Andrzej Żbikowski, Instytut Pamięci Narodowej, Warszawa 2001, s. 43 i n.

Odczłowieczanie jest obecne również w malarstwie Wilhelma Sasnala. Przyjrzyjcie się choćby temu portretowi "żołnierza wyklętego", który wygląda na nim niczym zombie z koszmarów, więc zabić takiego, to jakby ten koszmar z ulgą zakończyć. Rewersem tego obrazu staje się tym samym pochwała dzielnych chłopców z KBW, toteż tytuł "Apologia Zygmunta B." nie byłby żadnym nadużyciem.

[4] Do aktów zwykłego bandytyzmu dochodziło już przed manifestacją i zlustrowaniem transparentów, a więc bez związku z "poetyką haseł". Zob. ONR-owcy pobici w pociągu. Jechali na marsz do Warszawy, Gazeta.pl, 11 listopada 2010.

[4a] W jakiś czas później z pochwałą przemocy jako "chirurgicznego cięcia" wystąpił ideowy kolega Michała Sutowskiego, Tomasz Piątek. Zalecił jednak, by "chirurdzy" w czasie swoich operacji używali rękawiczek. Dr Joseph Goebbels, który był schludnym Niemcem, zapewne zgodziłby się z tym zaleceniem. Zob. Tomasz Piątek, Rozważania o przemocy i Szymonie Majewskim, 23 sierpnia 2011 (strona zarchiwizowana): "W takim razie, co różni mnie od bolszewików? [...] Ja widzę taką różnicę: bolszewicy byli jak ci XIX-wieczni chirurdzy, co to nie tylko nie stosowali rękawiczek (nikomu jeszcze takie wynalazki nie były w głowie), ale nawet nie myli rąk przed operacją, «bo i tak się zabrudzą przy krojeniu pacjenta». I to był błąd. To, że operacja chirurgiczna sama z siebie powoduje trochę «brudu», nie znaczy, że możemy do niej dokładać dodatkowy brud".

[5] Miłosz: "Henryk Dembiński, który był najpierw w katolickim «Odrodzeniu», a potem stał się komunistą, wzorując się na tym, że Platon był uważany za «anima naturaliter christiana», ukuł powiedzenie, że dusza polska jest «anima naturaliter endeciana»". Zob. Poszerzanie kredowego koła. Spotkanie z Czesławem Miłoszem w "Rzeczpospolitej", "Rzeczpospolita", 25 maja 1996.

Jakże tu jednak mieć pretensje do magistra Sutowskiego, skoro nawet profesor Henryk Markiewicz myli się, twierdząc - ale bez powoływania się na Miłosza! - że Dembiński użył określenia "animal naturaliter endeciorum", czyli właśnie "zwierzę z natury endeckie". Nb. jeśli profesor Markiewicz aż tak bardzo nie lubi endeków, że woli myśleć o nich jako o zwierzętach niż jako o duszach, to przez analogię do "anima naturaliter endeciana" zgrabniej byłoby urobić frazę "animal naturaliter endecianum". Zob. hm [Henryk Markiewicz], Camera obscura, "Dekada Literacka" 2011, nr 3.

Trudno też mieć Sutowskiemu za złe niewiedzę, że to nie Miłosz pierwszy powiedział o duszy z natury endeckiej, lecz Dembiński, bo lepsi od niego miłoszolodzy mają czasem problem w rozeznaniu się, kiedy Miłosz mówi coś swojego, a kiedy po kimś powtarza. Na przykład wieloletnia sekretarka Miłosza, Agnieszka Kosińska, jest chyba przekonana, że to Miłosz wymyślił zabawne porównanie muzyki Chopina do wleczenia za włosy topielicy:

"Ja muzykę Chopina uważam za ciągnięcie za włosy topielicy. Jak deszcz, dużo wody. I ten odgłos plum, plum to właśnie jest Chopin" (Agnieszka Kosińska, Miłosz w Krakowie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2015; korzystałem z wersji elektronicznej przygotowanej przez Woblink; notatka z 12 lipca 2000).

Tymczasem autorem tego porównania był Tadeusz Kroński (zwany Tygrysem) i Miłosz przynajmniej dwa razy jasno o tym wspomniał:

"Tygrys ze swoim stałym przejaskrawieniem jako środkiem aktorskim, wykpiwał Chopina: «Wleczenie utopionych dziewczyn, z których włosów plum, plum, plum kapie woda», zapewniał, że nie uznaje innej muzyki niż «kiedy kilkunastu Niemczyków...» - tutaj wydymał policzki i dął w niewidzialny flet" (Czesław Miłosz, Rodzinna Europa, Czytelnik, Warszawa 1990, s. 283).

"Był [Kroński] wielkim wrogiem romantyzmu i nie byłoby wielkiej przesady, gdyby przyjąć, że jego upodobania były przede wszystkim estetyczne, to znaczy oceniał różne sposoby myślenia zależnie od tego, jak owocowały w sztuce. Dlatego należałoby jak najpoważniej wziąć jego wstręt do muzyki Chopina (wleczenie topielic, z których włosów kapie woda plum-plum-plum)" (Czesław Miłosz, Zaraz po wojnie. Korespondencja z pisarzami 1945-1950, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007, s. 262).

[6] "Czesław Miłosz zamiennie wobec «ciemnogrodu» stosował określenie «anima naturaliter endeciana»". Michał Sutowski, Słownik transformacyjny: Ciemnogród, 28 czerwca 2009 (strona zarchiwizowana).

[6a] [Dopisek] Sięgnąłem po wczesne pisma polityczne Jacka Kuronia wydane przez Krytykę Polityczną (Dojrzewanie. Pisma polityczne 1964-1968, Warszawa 2009). Michał Sutowski jest tam wraz z Sebastianem Liszką autorem przypisów i komentarzy. Przypis 46 na stronie 99 głosi, że Krótki kurs WKP(b) to była "wydawana w milionowych nakładach broszura". Broszura? Przeszło czterysta stron w twardej oprawie? Otóż gdyby Sutowski już nawet nie brał do ręki, a jedynie widział kiedyś na półce ten Krótki kurs WKP(b), który objaśnia czytelnikom w przypisie, do głowy by mu nigdy nie przyszło etc. etc.