EBENEZER ROJT

Dlaczego Beatles?
Z mitologii współczesnych

Wielu ludzi pyta, co to takiego Beatles? Dlaczego Beatles? Fe, Beatles, skąd się wzięła ta nazwa? No więc powiemy wam. Wzięła się z wizji - zjawił się człowiek na płonącym placku i rzekł do nich "Od dziś jesteście Beatlesami pisanymi przez A". Dziękujemy, Panie Człowieku, odpowiedzieli dziękując mu.
Tak o genezie nazwy The Beatles opowiadał w żartobliwej historyjce John Lennon już w roku 1961, bo najwidoczniej już wtedy nie było całkiem jasne, skąd się ta nazwa wzięła i dlaczego akurat taka [1].

I w gruncie rzeczy nie jest jasne do dzisiaj. Na pewno wiadomo jedynie, że założony w 1956 roku przez Johna Lennona zespół, zrazu nazywający się The Blackjacks, potem długo The Quarry Men (Lennon uczył się w szkole Quarry Bank), a chwilowo nawet Johnny and the Moondogs, w roku 1960 zaczął raptem przybierać coraz to inne nazwy. The Beatals, The Silver Beats, The Silver Beetles, The Silver Beatles, aż wreszcie w sierpniu - The Beatles [2].

Beatal czy beatle nic nie znaczy, natomiast beetle to chrząszcz albo żuk. Owadzia nazwa - co do tego niemal wszyscy są zgodni - miała nawiązywać do nazwy słynnego zespołu Buddy Holly'ego - The Crickets, czyli świerszcze. Z kolei sami The Crickets wybrali sobie nazwę wertując encyklopedię. Jeśli zaś wierzyć temu, co dużo później opowiadał jeden z ojców-założycieli Cricketsów, Niki Sullivan, niewiele brakowało, a nazwaliby się The Beetles, ale Jerry Allison uznał, że żuk to rodzaj owada, którego ma się ochotę rozdeptać, więc świerszcz będzie lepszy. W dodatku świerszcze też grają i to wesoło, bo to wesołe owady [3].

Ale kto w 1960 roku w Liverpoolu wpadł na pomysł kolejnej owadziej nazwy, już nie sposób ustalić.

Być może był to Stuart Sutcliffe, który w The Beatles pograł trochę na gitarze basowej, w 1961 rzucił muzykę dla malarstwa, a w 1962 zmarł nagle na wylew [4]. Według innej wersji nazwę wymyślili Sutcliffe i Lennon pospołu w kwietniu (a może w lutym) 1960 [5], choć - według jeszcze innej wersji - nieco bardziej Lennon niż Sutcliffe [6]. A według Lennona wymyślił ją tylko i wyłącznie on sam, kiedy "pewnego dnia siedział w domu". Tak przynajmniej przedstawiał to Lennon po kilku latach, bo w 1961 roku, gdy jeszcze żył Sutcliffe, wolał używać słowa "my" [7].

Również dopiero wtedy - po latach - Lennon próbował jakoś uzasadnić, skąd wzięło się to dziwne 'A' w nazwie ('BeAtles' zamiast 'BeEtles'). Wprawdzie cudzoziemcom 'Beatles' na ogół z niczym się nie kojarzy [8], ale anglojęzyczna publiczność mogła widzieć w takiej nazwie zwykły błąd ortograficzny: coś jak 'chrzonszcze' albo 'rzuki'. Otóż Lennon utrzymywał, że to nie żaden błąd, lecz żartobliwe nawiązanie do słowa 'beat'.

Pewnego dnia siedziałem w domu i myślałem o tym, jak dobrą nazwą dla angielskiego zespołu byłoby Crickets [ze względu na podwójne znaczenie dla Anglika: świerszcz i krykiet, zob. przypis 3]. Przyszły mi do głowy beetles [żuki]. Zdecydowałem się na pisownię BEAtles, żeby kojarzyło się to z muzyką beat, tak dla żartu [9].
Zatem 'Beatles' byłoby czymś w rodzaju słowa-walizki Lewisa Carrolla: 'beetle' i 'beat' w jednym [10].

W zasadzie nie ma powodu, by nie wierzyć w taki nieprzesadnie wyrafinowany żart, choć z drugiej strony Lennon trzy lata wcześniej oblał w szkole wszystkie egzaminy - dokładnie wszystkie! [11] - więc mógł po prostu nie być pewien, jak się pisze 'beetle'. Raz pisał dobrze, a raz źle, a potem już głupio mu było się wycofać. Nazwisko Paula McCartneya też zdarzyło mu się wtedy napisać nieortodoksyjnie [12]. W każdym razie w historyjce z 1961 roku jeszcze nic o żadnym 'beat' w nazwie nie ma (choć wydrukowano ją w piśmie "Mersey Beat" i tam takie wyjaśnienie byłoby jak najbardziej na miejscu).

Jak tam było, tak tam było. Niemniej - co charakterystyczne - do dziś powtarza się wyjaśnienie Lennona ze skwapliwością, na którą ono przecież nie zasługuje [13]. Jakby ludziom trudno było przyjąć, że coś (w tym wypadku nazwa) pojawiło się przypadkowo, jakoś tak samo wyewoluowało z serii kolejnych prób (łącznie z błędem w kolejnej mutacji) i nie stał za tym żaden inteligentny projekt. Moja notka jest więc raczej przyczynkiem do dziejów ludzkiej umysłowości niż do historii muzyki.

O tym, że ludzi dręczy przypadkowość, że chciałoby się to 'beat' w "Beatles' jeszcze trochę bardziej uprawdopodobnić, niż to na odczepnego zrobił Lennon, świadczyć może również odkurzanie postaci niemal kompletnie zapomnianej, a mianowicie Roystona Ellisa.

Royston Ellis, o kilka miesięcy młodszy od Lennona, był beatnikiem i poetą (Lennon nazwał go, raczej ironicznie, angielską wersją Allena Ginsberga [14]), a przy tym wprost okropnym mitomanem. Otóż według Ellisa to właśnie on podrzucił im tych "Beatlesów z A", gdy obgadywał z Lennonem i Harrisonem wspólne występy, w czasie których on miałby czytać swoje wiersze, a oni grać swoją muzykę:

Dalej uważam, że to wskutek mojej rozmowy z Johnem i George'em zmienili nazwę. Kiedy ich zapytałem, jak mają się zamiar nazwać, odpowiedzieli: 'the Beetles'. Zapytałem, jak się to pisze i John powiedział 'Beetles', bo podobał mu się model Volkswagena znany jako 'Beetle'. Mnie to nie bardzo podeszło, więc powiedziałem, że skoro ja jestem poetą 'beat', a oni będą mi przygrywać i jeszcze sami grają muzykę 'beat', czemu nie mieliby się nazwać Beatles? [15].
W tej bardzo późnej wersji John ze swoim 'beetle' nie fascynuje się już The Crickets, tylko prozaicznie - Volkswagenem [16], ale za to 'beat' w 'Beatles' znajduje swoje niezaprzeczalnie logiczne wytłumaczenie. Gdybyż to jeszcze była prawda! [17].

Również w bardzo późnych wspomnieniach Cynthii Lennon, pierwszej żony Johna, pojawia się dodatkowe uzasadnienie 'beat' w nazwie. Według niej burza mózgów (z jej udziałem) miała miejsce w barze Renshaw Hall i w tej wersji - co zrozumiałe - ostatnie słowo naturalnie znowu należy do Lennona.

John uwielbiał Buddy Holly'ego i The Crickets, więc kombinowali z różnymi owadzimi nazwami. To John wpadł na 'Beetles'. Potem zmienił to na "Beatles", bo powiedział, że jak się przestawi sylaby, to wychodzi 'les beat', co brzmi z francuska i super [18].
Les Beat? Ależ to prawie jak Le Big Mac Vincenta Vegi! Chyba ktoś się tutaj za bardzo naoglądał Pulp Fiction [19].

Wszystko to są jednak w sumie niezbyt ekstrawaganckie racjonalizacje. Natomiast porządny mit potrzebuje jeszcze błysku szaleństwa.

Dwa przykłady.

Pierwsze objawienie prawdziwego sensu owadziej nazwy The Beatles miał już w latach 60. Charles Manson, ten od morderstwa żony Romana Polańskiego. Jak się okazało w trakcie procesu, Manson był namiętnym słuchaczem Beatlesów, znał na pamięć słowa ich piosenek, doszukiwał się w nich ukrytych przekazów, a potem jeszcze mieszał je ze słowami z Biblii, zwłaszcza z dziewiątego rozdziału Apokalipsy [20]. Podobno wierzył, że Biały album Beatlesi nagrali specjalnie dla niego i to stamtąd wziął określenie "Helter Skelter" - tak nazywał nadchodzącą w Ameryce wielką wojnę ras, w której Czarni wymordują większość Białych i przejmą władzę.

Na dziewiąty rozdział Apokalipsy (po angielsku Revelation 9) Manson zwrócił uwagę również dzięki Białemu albumowi. Wskazówka była prosta: przedostatni utwór na drugiej płycie, zdecydowanie najdłuższy, więc chyba najważniejszy, nosi tytuł "Revolution 9" [21]. Jest w tym dziewiątym rozdziale Apokalipsy między innymi mowa o dziwnych owadach, których oblicza są "jakby oblicza ludzi", na ich głowach "wieńce podobne do złota", "włosy jakby włosy kobiet", z przodu mają "jakby pancerze żelazne" i wydają z siebie łoskot niczym "łoskot wielokonnych wozów, pędzących do boju" (Ap 9, 7-9). Nie mówcie, że jeszcze nie poznajecie! Przecież to wykapani Beatlesi! Oblicza ludzi, przy tym długie włosy, złote wieńce na głowach, bo sławni, pancerze żelazne z przodu to rzecz jasna ich gitary... A łoskot wielokonnych wozów? Cóż, w tamtym czasie sporo starszych osób zeznałoby pod przysięgą, że muzyka Beatlesów tak właśnie brzmi [22].

Ktoś małoduszny mógłby wprawdzie upierać się, że Biblia jednoznacznie nazywa te dziwne owady szarańczami, a nie żukami, ale Mansonowi łączyło się to równie gładko, jak Revolution z Revelation [23]. W końcu od czego był wariatem.

Drugie objawienie miał nieco później dziennikarz Derek Taylor. Ten, o ile wiem, był całkowicie normalny, ale jako obdarzony sporym zmysłem reklamowym nie podchodził do faktów z przesadnym nabożeństwem. Gdy obejrzał pewien film z Marlonem Brando, doszedł do wniosku, że skoro Stuart Sutcliffe uwielbiał (jak mówiono) Marlona, to właśnie ten film mógł być dla niego źródłem inspiracji. Najpierw przekonał do swojego odkrycia zgodliwego George'a Harrisona, a potem napisał o tym w książce wydanej w latach 80. Za nim zaś zaraz powtórzył tę historię biograf Beatlesów, Hunter Davies, a za Daviesem wielu innych [24].

Rzeczywiście, w filmie Dziki (The Wild One, 1953) jest mniej więcej w 29 minucie krótka scena, w której Chino (Lee Marvin), przywódca konkurencyjnego gangu motocyklowego, mówi otoczony swoimi ludźmi do Johnny'ego (Marlona Brando), niegdyś kumpla z jednego gangu:

- Wiesz, że tęskniłem za tobą. Odkąd klub się podzielił, tęskniłem za tobą. Wszyscy tęskniliśmy za tobą. Tęskniliście za nim? - Taa... [przytakują jego ludzie] - Taa. Żuki (beetles) tęskniły za tobą. Wszystkie żuki tęskniły za tobą [25].
Wprawdzie później w całym filmie nikt już o nikim nie mówi beetles, ale Taylor nie przejmował się takimi drobiazgami. Jego teorię spopularyzowała zwłaszcza dokumentalna seria The Beatles Anthology (1995), w której scena z The Wild One pojawia się na początku pierwszego odcinka, potem jeszcze raz w środku, a w książce The Beatles Anthology (2000) wspomina o niej George Harrison [26]. Szkopuł w tym, że akurat ten film Marlona Brando był w Wielkiej Brytanii zakazany aż do drugiej połowy lat 60. i nie bardzo wiadomo, gdzie Sutcliffe mógłby go obejrzeć. To jeszcze od biedy da się obejść spekulacjami o jakimś pokątnym, nieformalnym pokazie etc. [27], ale dochodzi dodatkowo szkopuł drugi.

Otóż zarówno według Taylora, jak i według Daviesa oraz tych licznych autorów zarobkujących na Beatlesach, którzy od nich odpisywali, w filmie The Wild One nazwę Beetles nosi gang motocyklistów w czarnych skórach [28]. Nazwać się jak gang motocyklowy? Czemu nie. Ktoś jednak w końcu obejrzał ten film trochę uważniej i zorientował się, że określenie beetles pada tam, bez żadnych wątpliwości, wyłącznie w odniesieniu do dziewczyn motocyklistów [29]. I tu już zaczyna coś mocno zgrzytać. Bo niby dlaczego męska heteroseksualna grupa muzyczna miałaby się w roku 1960 nazwać jak dziewczyny z gangu motocyklowego? [30].

A jednak - wyobraźcie sobie! - w dzisiejszych czasach również taki szkopuł można obejść. W końcu od czego jest teoria gender.

Nie zawracałbym wam głowy, gdyby pisało o tym jedynie paru pomniejszych dziwaków, na jakich można się natknąć na obrzeżach współczesnej humanistyki przy okazji dowolnego tematu. Ale legenda o prawdziwej genezie nazwy The Beatles przeniknęła już nawet do najpoważniejszych naukowych publikacji w rodzaju The Cambridge Companion to the Beatles.

Większość wczesnych komentatorów uważała, że nazwa [The Beatles] nawiązywała do The Crickets, nazwy grupy Buddy Holly'ego, bo zarówno świerszcze, jak i żuki to gatunki owadów. Jednak anegdotyczne świadectwa z wywiadów i źródeł autobiograficznych sugerują, że nazwa została zainspirowana filmem The Wild One, w którym na dziewczyny gangu motocyklowego mówi się beetles. Cytowany przez swojego autoryzowanego biografa Paul [McCartney] wyjaśnił, jak tworzenie serialu telewizyjnego Anthology w 1994 r. skłoniło go do zbadania tej kwestii i dojścia do wniosku, że to ostatnie wyjaśnienie było prawdopodobnie prawidłowe: "W rzeczywistości nazywaliśmy się jak młode laski (chicks), co jest według mnie fantastyczne". Co ciekawe, ten androgyniczny pierwiastek homosocjalnej grupy (androgynous element of the homosocial group) ujawniał się w upodobaniu Beatlesów do piosenek dziewczęcych zespołów, takich jak "Baby It's You" i "Boys" zespołu The Shirelles oraz "Chains" zespołu The Cookies [31].
Androgyniczny pierwiastek!

Innymi słowy, Beatlesi nazwali się tak, jak się nazwali, ponieważ byli w istocie androgyniczni (chociaż o tym nie wiedzieli).

O ile jednak wariackich wywodów Charlesa Mansona o apokaliptycznych Beatlesach nikt dziś nie bierze poważnie [32], o tyle uczone rozważania o Beatlesach androgynicznych stały się już częścią akademickiego mainstreamu [33]. Toteż nawet ci, którzy w tę wydumaną filmową inspirację nie bardzo wierzą, na wszelki wypadek też dowodzą, że Beatlesi mimo wszystko byli trochę androgyniczni [34].

Ale tak to jest, gdy szalona teoria przypadkiem utrafi w szaleństwo swojego czasu. Zwłaszcza wtedy, gdy czasy niewinności już nieodwołalnie minęły [35].

[1] Historyjka Lennona, zaczynająca się bajkowo od słów "Dawno, dawno temu byli sobie trzej mali chłopcy, którym na chrzcie dano John, George i Paul", została wydrukowana w pierwszym numerze "Mersey Beat", liverpoolskiego pisma poświęconego nowej muzyce i zatytułowana (przez redaktora Billa Harry'ego): Being a Short Diversion on the Dubious Origin of Beatles. Translated from the John Lennon.

Dla koneserów to samo w oryginale:

"Once upon a time there were three little boys called John, George and Paul, by name christened. [...] Many people ask what are Beatles? Why Beatles? Ugh, Beatles, how did the name arrive? So we will tell you. It came in a vision - a man appeared on a flaming pie and said unto them 'From this day on you are Beatles with an A'. Thank you, Mister Man, they said, thanking him" ("Mersey Beat", 6-20 lipca 1961, nr 1, s. 2).

[2] Zob. Mark Lewisohn, The Complete Beatles Chronicle, Harmony Books, Nowy Jork 1992, s. 18: "The 12 months of 1960 saw many major career developments: the invention and employment of the names the Beatals, Silver Beats, Silver Beetles, Silver Beatles, and eventually - by the middle of August - Beatles [...]".

"However, by the time of the first trip to Hamburg in August 1960, «the Beatles» had been definitively adopted as the group name" (Dave Laing, Six boys, six Beatles: the formative years, 1950-1962, [w:] The Cambridge Companion to the Beatles, redakcja Kenneth Womack, Cambridge University Press 2011, s. 23).

"The Beatles' final name change occurred in August 1960, when manager Allan Williams arranged for the group to accept an extended engagement in the port city of Hamburg" (Kenneth Womack, The Beatles Encyclopedia. Everything Fab Four, Greenwood 2017, s. 37).

Natomiast Walter Everett twierdzi (The Beatles as Musicians. The Quarry Men Through Rubber Soul, Oxford University Press 2001, s. 46), że nazwa 'The Beatles' po raz pierwszy pojawiła się w druku już 2 czerwca.

Ale jeszcze po sierpniu 1960 nie zawsze się jej trzymano. Album nagrany z Tonym Sheridanem w czerwcu 1961 został w Niemczech wydany jako Tony Sheridan and the Beat Brothers, ponieważ podobno oryginalna nazwa za bardzo przypominała niemiecką slangową nazwę penisa (Stuart Shea, Robert Rodriguez, Fab Four FAQ. Everything Left to Know About the Beatles ... and More!, Hal Leonard Books, Nowy Jork 2007, s. 26: "[...] the name «Beatles» was a little too close to German slang for «penis»"; autorzy nie podają, jak brzmiało to słowo z niemieckiego slangu).

[Dopisek] Pan Marek Urbański w liście do mnie uznał za stosowne dopowiedzieć, że chodziło o dolnoniemieckie 'Piedel', co podaje między innymi Craig Cross (The Beatles. Day-by-Day, Song-by-Song, Record-by-Record, iUniverse 2005, s. 36).

Nb. 'Piedel' miało podobno wydźwięk raczej infantylny niż wulgarny (coś jak nasz 'siusiak'). Dziś wielu Niemców już tego słowa nie zna. Trudno też ustalić, jak powszechnie i w jaki sposób (nieprzyzwoicie czy śmiesznie) kojarzyło się ono w Hamburgu na początku lat 60. Być może więc zmieniając nazwę zespołu na okładce płyty z Sheridanem bardziej dmuchano na zimne. Skłonny też byłbym zgodzić się z Markiem Lewisohnem, że kwestia ta bywa wyolbrzymiana, pewnie dlatego, że nadaje się w sam raz na zgrabną anegdotkę.

"Germans of a certain age, unfamiliar with English, tend to pronounce English Bs as Ps, so "Beatle" sounded, to some ears, not unlike piedel, an old-fashioned juvenile word for "willy" or "dick," more silly than rude even though it formed one of the many German slang words for the condom, piedeltüte (literally, "willy bag"). The widespread assertion that "the Beatles" means "pricks" in German is evidently exaggerated, and piedel is so little used today it doesn’t appear in the main German dictionary, the Duden" (Mark Lewisohn, The Beatles. All These Years, tom 1: Tune In, Crown Archetype, Nowy Jork 2013, przypis na stronie 355).

[3] Zob. John Goldrosen, John Beecher, Remembering Buddy. The Definitive Biography, GRR / Pavilion, Londyn 1987, s. 53: "«We were at Jerry's house,» says Niki Sullivan, «and everything we thought of had been used or didn't fit. So Jerry got an encyclopedia, and somehow we got started on insects. There was a whole page of bugs. We thought about 'grasshopper', and quickly passed that over. And we did consider the name 'Beetles', but Jerry said, 'Aw, that's just a bug you'd want to step on,' so we immediately dropped that. Then Jerry came up with the idea of the Crickets. He said, 'Well, you know, they make a happy sound, they're a happy type of insect'»" (na końcu potrójny cudzysłów, ponieważ ja cytuję Goldrosena i Beechera, oni cytują Sullivana, a Sullivan cytuje Jerry'ego Allisona; mam nadzieję, że mi tę plątaninę wybaczycie).

O tym, że Buddy Holly i The Crickets naprawdę byli idolami przyszłych Beatlesów, świadczyć może choćby fakt, że do swojego pierwszego nagrania (jeszcze jako The Quarry Men, rok 1958), wybrali ich piosenkę "That'll Be the Day" (nagranie dostępne dziś na trzeciej ścieżce płyty Anthology 1). Natomiast w nazwie The Crickets urzekło ich jej podwójne znaczenie: 'cricket' jako gra (krykiet) i 'cricket' jako świerszcz; podwójność obecna potem także w 'Beatles' ('beetle', ale również 'beat'). Jak się jednak okazało, sami Cricketsi w ogóle nie mieli pojęcia, że istnieje taka gra jak cricket. Zob. The Beatles Anthology, Chronicle Books, San Francisco 2000, s. 41: [Paul McCartney] "One of our favourite groups, The Crickets, had got a dual-meaning name: cricket the game, and crickets the little grasshoppers. We were thrilled with that - we thought it was true literature. (We've spoken to The Crickets since, and found that they hadn't realised that we had a game called cricket. They never knew they had a second meaning.)".

[4] Zob. Bill Harry, The Paul McCartney Encyclopedia, Virgin Books, Londyn 2002, s. 420-421: "When the group were considering a new name early in 1960, Stuart Sutcliffe suggested they find a name like Buddy Holly's backing group the Crickets. They thought of various insects and Sutcliffe suggested Beetles. There were variations over a matter of months - Beatals, Silver Beats, Silver Beetles, Silver Beatles (with John Lennon adding the 'A') and finally, the Beatles".

Nb. Sutcliffe z reguły grał na swoim basie odwrócony tyłem lub bokiem do publiczności. Jednak nie dlatego, że - jak niektórzy utrzymują - był nieśmiały, ale dlatego, że grał bardzo słabo i czasem wypadał z tonacji.

"While Beatles folklore attributes Stu's stage posture - playing either sideways or with his back to the audience - to shyness, Paul [McCartney] alleges that, in truth, the bassist, and his bandmates, didn't want anyone to realize that he couldn't play his guitar properly. «We sometimes used to tell him to turn away when we were doing pictures because he sometimes wasn't in the same key we were in»" (Kenneth Womack, Long and Winding Roads. The Evolving Artistry of the Beatles, Bloomsbury, Nowy Jork - Londyn 2007, przypis 4 na stronie 37).

[5] [Paul McCartney]: "It was John [Lennon] and Stuart [Sutcliffe] who thought of the name. [...] One April evening in 1960, walking along Gambier Terrace by Liverpool Cathedral, John and Stuart announced: 'Hey, we want to call the Band «The Beatles»'".

[George Harrison]: "It is debatable where the name came from. John used to say that he invented it, but I remember Stuart being with him the night before. [...] We'll give it fifty/fifty to Sutcliffe/Lennon".

Oba cytaty za: The Beatles Anthology, Chronicle Books, San Francisco 2000, s. 41. Zob. też Bob Spitz, The Beatles. The Biography, Little, Brown and Company, Nowy Jork - Boston 2005, s. 175: "One night in February, while sitting around the Gambier Street flat, John and Stuart brainstormed to come up with something that worked better than Johnny and the Moondogs".

[6] Bob Spitz, Yeah! Yeah! Yeah! The Beatles, Beatlemania, and the Music That Changed the World, Little, Brown and Company, Nowy Jork - Boston 2007, s. 49: "One night in February 1960, while sitting around the flat, John and Stuart brainstormed to come up with something better than Johnny and the Moondogs. Both boys loved Buddy Holly and the Crickets, whose songs were an inspiration". Potem jednak Spitz wplata zręcznie do tej sceny strzępy późnej wypowiedzi Lennona, z której wynika, że to on sam, Lennon, wymyślił nazwę The Beatles w czasie samotnego dumania.

[7] W historyjce z "Mersey Beat" człowiek na płonącym placku pojawia się niewątpliwie "im", ponieważ "rzekł do nich" (said unto them), a "oni" mu podziękowali. Natomiast w pierwszym odcinku dokumentalnego filmu The Beatles Anthology użyto nagrania ze stycznia 1964, na którym Lennon opowiada historyjkę z plackiem trochę inaczej. To dalej żart, ale tym razem wizja jest już wyłącznie jego wizją, którą w dodatku miał w wieku dwunastu lat, czyli na długo przed poznaniem któregokolwiek z pozostałych Beatlesów:

"Well, I had a vision when I was twelve. I saw a man on a flaming pie and he said 'you are Beatles with an A', and we are" (mniej więcej 31 minuta w wydaniu DVD 2003).

Nb. widać też wtedy między innymi pierwszą stronę "Mersey Beat" z historyjką Lennona wydrukowaną na prawym łamie. W rzeczywistości wydrukowano ją na drugiej stronie, więc autorzy filmu najwyraźniej zabawili się w Orwellowskie Ministerstwo Prawdy.

W wiele lat później człowiek na płonącym placku pojawi się raz jeszcze w piosence McCartneya "Flaming Pie" z albumu Flaming Pie wydanego w roku 1997. McCartney śpiewa tam: "Jestem człowiekiem na płonącym placku", co bywa traktowane jako kolejny przyczynek do jego złożonej relacji z Johnem Lennonem.

To całkiem prawdopodobne, bo McCartney lubił takie aluzje. Na odwrocie okładki jego albumu Ram z roku 1971, wydanego wkrótce po rozpadzie The Beatles, nie można było nie zauważyć dwóch zdjęć, małego i dużego, przedstawiających parę kopulujących żuków (beetles). Podobno Paul chciał w ten sposób obrazowo przedstawić, jak był traktowany przez kolegów z zespołu. Zob. Peter Brown, Steven Gaines, The Love You Make. An Insider's Story of the Beatles, New American Library, Nowy Jork 2002, s. 350-351: "The cover featured a Linda McCartney photo of Paul taking a ram by the horns, with an interior photo of two beetles fucking each other, a not so oblique reference to the way Paul felt his pals were treating him".

[8] Dla Polaków ta nazwa była tak egzotyczna, że szybko ją oswojono i The Beatles stali się w polszczyźnie Bitelsami (Czesław Niemen już w 1964 roku nagrał piosenkę "Nie bądź taki Bitels"). Jest to zresztą do dziś dozwolona forma ortograficzna.

[9] Zob. Hunter Davies, The Beatles. The Authorised Biography, McGraw-Hill, Nowy Jork 1968, s. 64: "«I was sitting at home one day,» says John. «Just thinking about what a good name the Crickets would be for an English group. The idea of beetles came into my head. I decided to spell it BEAtles to make it look like beat music, just as a joke»". W późniejszym poprawionym wydaniu (Random House 2009, s. 148) cytat zaczyna się dopiero od słów "The idea of beetles...", co nie wyklucza obecności innych osób. Zresztą w obu wydaniach Davies zaznacza, że nikt tak naprawdę nie jest pewien, skąd wzięła się nazwa The Beatles ("No one is definitely sure how it happened"; odpowiednio, s. 64 i s. 147).

W polskim wydaniu poprawionego wydania książki Daviesa przekład jest znacznie swobodniejszy:

"Przyszedł mi do głowy pomysł nazwania się The Beetles, ale postanowiłem, że w naszej wersji zastosujemy zapis The Beatles, żeby nazwa kojarzyła się z big-beatem. Ot, taki żart" (Hunter Davies, The Beatles. Jedyna autoryzowana biografia, tłumaczenie Aleksandra Machura, współpraca Aleksandra Kubiak, wydanie II, Wydawnictwo Sine Qua Non, Kraków 2018, s. 155; użycie w przekładzie zwrotu "w naszej wersji zastosujemy zapis" mocno osłabia wyraźną w oryginale sugestię, że to sam Lennon i tylko on wymyślił zarówno nazwę, jak i jej pisownię).

Nb. ten krótszy cytat odpowiada dokładnie słowom Lennona przytoczonym w długim artykule Daviesa, który ukazał się w 1968 roku w "Life". Zob. Hunter Davies, The Beatles, "Life", 13 września 1968, s. 98-99: "There was another group whom they liked, called Buddy Holly and the Crickets. John thought of other insects. «The idea of beetles came into my head,» he says. «I decided to spell it BEATles to make it look like beat music, just as a joke»".

Niektórzy idą jeszcze dalej i rozszerzają intencje Lennona, twierdząc, jakoby w samym 'beat' była podwójna aluzja: do muzyki i do beat generation z Allenem Ginsbergiem na czele. Zob. Walter Everett, The Beatles as Musicians. The Quarry Men Through Rubber Soul, Oxford University Press 2001, s. 46: "Lennon was to revise the spelling for a pun on both the «beat» that set their sound apart and the «beat» generation led by Allen Ginsberg, the inspiration for Lennon's journal The Daily Howl".

[10] "- To dość na początek - przerwał Humpty Dumpty - jest w tym cała masa trudnych słów. Smaszno oznacza czwartą po południu, zwykle bywa duszno o tej porze i zaczyna się już smażyć rzeczy na kolację.

- To dobre wytłumaczenie - powiedziała Alicja - a smukwijne?

- No cóż, smukwijne oznacza smukłe i wijące się. Jest to, jak widzisz, podobne do walizki... dwa znaczenia pakuje się do jednego słowa" (Lewis Carroll, Przygody Alicji w Krainie Czarów. O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, przełożył Maciej Słomczyński, Czytelnik, Warszawa 1975, s. 226).

Dla koneserów to samo w oryginale:

«"That's enough to begin with," Humpty Dumpty interrupted: "there are plenty of hard words there. 'Brillig' means four o'clock in the afternoon - the time when you begin broiling things for dinner."

"That'll do very well," said Alice: "and 'slithy'?"

"Well, 'slithy' means 'lithe and slimy.' 'Lithe' is the same as 'active.' You see it's like a portmanteau - there are two meanings packed up into one word"» (The Complete Works of Lewis Carroll, wstęp Alexander Woollcott, Vintage Books, Nowy Jork 1976, s. 215).

Nb. piosenka Lennona "I Am the Walrus" została w oczywisty sposób zainspirowana twórczością Lewisa Carrolla, głównie wierszem "Mors i Stolarz" z drugiej części przygód Alicji. "He [Lennon] did admit to being partial to Lewis Carroll and even later wrote his «I Am the Walrus» as a response to Carroll's «The Walrus and the Carpenter»" (Greg Herriges, hasło "In His own Write John Lennon (1964)", [w:] Encyclopedia of Beat Literature, redakcja Kurt Hemmer, Facts On File, Nowy Jork 2007, s. 151).

Lennon, jak twierdzi jego biograf, uwielbiał Carrolla już od najmłodszych lat:

"The two outstanding favorites of his youngest years were Lewis Carroll's Alice's Adventures in Wonderland and Through the Looking-Glass. He loved the pure anarchy that lay behind their prim Victorian facade, the incessant punning and spoonerizing, the lunatic logic, always spelled out in flawless syntax and perfect scansion [...]" (Philip Norman, John Lennon. The Life, Ecco, Nowy Jork 2009, s. 48).

[11] Bob Spitz, The Beatles. The Biography, Little, Brown and Company, Nowy Jork - Boston 2005, s. 98: "At the end of July [1957], postcards were returned containing the test scores of the General Certificate of Education Ordinary level exams [...]. It didn't seem to faze John that he had failed every one of them, most by just a few point below the 45 percent cutoff" (wyróżnienie moje).

[12] W dalszej części historyjki z "Mersey Beat" z roku 1961 Lennon napisał nazwisko Paula McCartneya jako 'McArtrey': "Paul (who is called McArtrey, son of Jim McArtrey, his father)". To oczywiście też mógł być ezoteryczny środowiskowy żart, aczkolwiek do dziś nie wiadomo, co takiego żartobliwego miałoby być w formie 'McArtrey'.

Jest też w tej historyjce sporo innych błędów językowych. Biograf Beatlesów, Hunter Davies, twierdzi, że Lennon oczywiście zrobił je umyślnie (The Beatles. The Authorised Biography, Random House 2009, s. 193: "[...] the deliberate mistakes in John's article [...]). Ale kilka ostentacyjnych żartobliwych błędów to też niezły sposób, by ukryć swoje problemy z pisownią.

Nb. na mniemanym żarcie z nazwiskiem Paula na pewno nie poznał się Bill Harry, redaktor "Mersey Beat", który uznał, że McCartney naprawdę nazywa się McArtrey i potem przez jakiś czas sam tak właśnie pisał jego nazwisko; nawet pół roku później w numerze 13 z 4-18 stycznia 1962. Jest tam na pierwszej stronie spore zdjęcie Beatlesów, jeszcze z Petem Bestem na perkusji, ale już bez Stuarta Sutcliffe'a. Pozostali trzej podpisani prawidłowo (John Lennon, George Harrison, Pete Best) i tylko Paul występuje jako ten 'Paul McArtrey'.

Również żartobliwy (z założenia) kalambur z 'beetle' i 'beat' chyba nikogo nie rozśmieszył. John Wetton (Asia i kilka innych grup) podobno powiedział nawet, że The Beatles to jedna z najgorszych nazw, jakie kiedykolwiek wymyślono, a ta gra słów jest wprost okropna (cytowane w: Adam Dolgins, Big Book of Rock & Roll Names. How Arcade Fire, Led Zeppelin, Nirvana, Vampire Weekend, and 532 Other Bands Got Their Names, Harry N. Abrams, Nowy Jork 2019, s. 7: "The Beatles is probably one of the worst names anyone ever came up with [...]. What a grotesque pun. It's horrible, a horrible pun").

Nb. kilkadziesiąt lat później Paul Landers z Rammstein nie miał problemów z przyznaniem, że dwa "m" w nazwie zespołu wzięło się z głupoty, bo myśleli, że taka właśnie jest prawidłowa pisownia (Peter Wicke, Rammstein. 100 Seiten, Reclam 2019, s. 8: "Doof, wie wir waren, schrieben wir Rammstein gleich mit zwei M, weil wir nicht wussten, dass der Ort Ramstein nur ein M hat").

[13] Tylko trzy przykłady, choć lista mogłaby być naprawdę długa.

"In the meantime, Lennon's itch to play with words had him tweaking the band's name again: dropping «Silver» and respelling «Beetles» with an «a» to accentuate the pun on «beat»" (Tim Riley, Lennon. The Man, the Myth, the Music - The Definitive Life, Virgin Books, 2011, s. 97-98).

"In either event, it was John's idea to change the spelling «to make it look like beat music, just as a joke» [...]" (Bob Spitz, The Beatles. The Biography, Little, Brown and Company, Nowy Jork - Boston 2005, s. 175).

"In an effort to salvage his friend's [Stuart Sutcliffe] inspiration, John Lennon added a characteristic twist by suggesting that they spell it «Beatles,» as a dual-edged pun on beat music and Beat writing (Jonathan Gould, Can't Buy Me Love. The Beatles, Britain, and America, Harmony Books, Nowy Jork 2007, s. 74).

Nb. Gould twierdzi wcześniej, że Sutcliffe był wielbicielem głośnej wtedy książki Colina Wilsona The Outsider, w której jako "beetle" przedstawiony jest bohater Notatek z podziemia Dostojewskiego. Rzeczywiście, Wilson pisze coś takiego: "Its title in Russian, Notes from Under the Floorboards, carries the suggestion that its hero is not a man, but a beetle" (The Outsider, Houghton Mifflin Company, Boston 1956, s. 157) i potem myśl tę rozwija. Jednak przejście od Dostojewskiego do The Beatles wydaje mi się już nazbyt karkołomne.

[14] The Beatles Anthology, Chronicle Books, San Francisco 2000, s. 50: [George Harrison] "There was a bearded guy from a suburb of London, a Beat Poet named Royston Ellis". [...] [John Lennon] "The beatnik, a sort of English version of Allen Ginsberg [...]". Jak się zdaje, głównym osiągnięciem Ellisa, które przysporzyło mu chwilowej sławy, było odkrycie, jak z popularnych inhalatorów wydostać benzedrynę (odmiana amfetaminy). Nie jest więc wykluczone, że Beatlesi zawdzięczają mu swoje pierwsze doświadczenia z narkotykami.

[15] Opowieść Ellisa cytuję (przekładając ją dość swobodnie [zbyt swobodnie, jak słusznie zauważył pan Konrad Ciborowski, którego poprawkę uwzględniłem]) za: Steve Turner, The Gospel According to the Beatles, Westminster John Knox, Louisville 2006, s. 68 (wyróżnienie moje):

"I still maintain it was the result of a conversation I had with John and George that led to the name change. When I asked them what they were going to call themselves they said the Beetles. I asked how they spelled it and John said 'Beetles' because he liked the Volkswagen car popularly known as the Beetle. I didn't think much of that and said that because I was a beat poet and they were going to back me, and also because they played beat music, why didn't they call themselves Beatles?".

Trochę inną wersję tej opowieści samochwały Ellisa - ale już bez Volkswagena - cytuje Howard Sounes w: Fab. An Intimate Life of Paul McCartney, Da Capo Press, Cambridge 2010, s. 31:

"There have been several explanation advanced about how the Beatles got their name. I know, because it was my idea. The night when John told me the band wanted to call themselves 'the Beetles' I asked how he spell it. He said 'B-e-e-t-l-e-s' [...] I said that since they played beat music and liked the beat way of life, and I was a beat poet and part of the big beat scene, [why didn't they] call themselves Beatles spelt with an a?".

Ellis upierał się nawet, że to on był tym człowiekiem na płonącym placku z wizji Lennona, ale zamiast jeszcze bardziej puścić wodze fantazji, prozaicznie twierdził - w sposób niegodny poety - że naprawdę zapalił mu się w kuchence placek z kurczakiem, który przygotował na kolację dla Lennona i Sutcliffe'a (Sounes, s. 32: "[...] Royston Ellis further claims that the night he gave John and Stuart the name Beatles he heated up a chicken pie for their supper, and the pie caught fire in the oven. Thus Ellis was the man with the flaming pie").

[16] Volkswagen zwany u nas Garbusem w Wielkiej Brytanii i w Stanach był powszechnie znany jako 'Beetle' (niezbyt oryginalny przekład niemieckiego 'Käfer'). Ale Philip Norman, autor wielkiej biografii Johna Lennona, nie wspomina ani słowem o jego miłości do Volkswagena. Rod Davis woził początkujących Beatlesów Austinem. Ringo Starr miał w tamtych czasach Forda Zephyra. Natomiast kilka lat później w wypełnianej pół żartem, pół serio ankiecie Lennon w rubryce "ulubiony samochód" wpisze: autobus (Philip Norman, John Lennon. The Life, Ecco, Nowy Jork 2009, s. 298: "Favourite car: bus").

Ponieważ opowieść Ellisa jest bardzo późna, nie można wykluczyć, że ten Volkswagen wjechał do niej z okładki płyty Abbey Road - gdzie widać go wyraźnie po lewej stronie i dzięki czemu ma też on swoje miejsce w miejskiej legendzie "Paul is dead". Ale to już całkiem inna historia.

[17] Niektórzy jednak w bajki Ellisa wierzą. Oto przykład opowiastki, w której Ellis jest już nie tylko prawdziwym twórcą nazwy The Beatles, ale niemal mentorem, który wyprowadził swoich rówieśników na ludzi:

"It was around this time that the band made its final name change, one they would stick with. A visiting poet of rising fame, Royston Ellis, came to read his beat poetry at some venues around Liverpool, including the Cavern. He was at the Jac when he was chatted up by a little fellow named George Harrison. George convinced Royston to let his band play behind him as he read poetry down in the Cavern. After the show, Royston, then only 19, told them to abandon school and work, and go for their dreams, as he had done years earlier. He then said that they shouldn't be called the Beatals, or the Silver Beetles, but a combination o f the two, which would make the name easier to read but still be a pun on beat music: the Beatles. The boys, with stars in their eyes, agreed, heeding any and all of Royston's advice. Finally, the Beatles had their name, never dreaming of how famous the name would come to be" (Kate Siobhan Mulligan, The Beatles. A Musical Biography, Greenwood 2010, s. 33).

[18] Przełożyłem swobodnie. Zob. Cynthia Lennon, John, Crown Publishers, Nowy Jork 2005, s. 49: "We had a hilarious brainstorming session over a beer-soaked table in the Renshaw Hall bar, where we often drank. John loved Buddy Holly and the Crickets, so they toyed with insect names. It was John who came up with Beetles. He changed it to Beatles because he said if you turned it round it was 'les beat', which sounded French and cool".

Tę fantastyczną wersję z Les Beat powtarzają za Cynthią m.in. Stuart Shea i Robert Rodriguez (Fab Four FAQ. Everything Left to Know About the Beatles ... and More!, Hal Leonard Books, Nowy Jork 2007, s. 128: "Cynthia Lennon asserts that John believed reversing the syllables (Les Beat) gave it an appealing French twist [...]") i Ronald P. Grelsamer (Into the Sky with Diamonds. The Beatles and the Race to the Moon in the Psychedelic '60s, AuthorHouse, Bloomington 2010, s. 35: «Lennon liked the fact that "Beatles" could be further turned around to read "Les Beat", which sounded French and cool»).

[19] Nb. Barry Miles podaje (The Beatles Diary. Volume 1: The Beatles Years, Omnibus Press 2001), że podobno 15 stycznia 1964 podczas koncertu The Beatles w Cyrano Theatre francuscy fani rzeczywiście krzyczeli "Les Beat-les!". Może więc Cynthia nie tyle naoglądała się Tarantino, ile naczytała się Milesa (jej wspomnienia ukazały się cztery lata później).

[20] Vincent Bugliosi, Curt Gentry, Helter Skelter. The True Story of The Manson Murders, Bantam Books, Toronto - Nowy Jork - Londyn 1980, s. 300: "Did Charlie ever quote anyone? I asked Gregg. Yes, he replied, 'the Beatles and the Bible'. Manson would quote, verbatim, whole lyrics from the Beatles' songs, finding in them a multitude of hidden meanings. As for the Bible, he most often quoted Revelation 9". Pytający to sam Bugliosi, prokurator w procesie Mansona i jego ludzi, natomiast Gregg to Gregg Jakobson, który był zafascynowany Mansonem i przez półtora roku wielokrotnie z nim rozmawiał. Głównie na jego zeznaniach Bugliosi oparł swoją rekonstrukcję poglądów Mansona.

[21] Bugliosi, s. 328: "Of all the songs in the White Album, Jakobson said, Charlie «spoke mostly of "Revolution 9"». He said «it was the Beatles' way of telling people what was going to happen; it was their way of making prophecy; it directly paralleled the Bible's Revelation 9»".

[22] Niczego nie zmyśliłem: Manson tak właśnie interpretował te wersety Apokalipsy (Bugliosi, s. 322 i n.). A jego metoda działa równie dobrze (albo równie szaleńczo), gdy użyje się - tak jak ja - przekładu z polskiej Biblii Tysiąclecia.

[23] "Revelation, Charlie explained, predicted that locusts would come, and locusts were, of course, beetles - the Beatles" (Jeff Guinn, Manson. The Life and Times of Charles Manson, Simon & Schuster 2014, s. 195). Zob. też Bugliosi, s. 322: "Locusts - Beatles - one and the same".

[24] Derek Taylor, Fifty Years Adrift (In An Open-Necked Shirt), przedmowa George Harrison, Genesis Publications 1984: "At that time, Stuart [Sutcliffe] was into the Marlon Brando type of method acting. There has always been a big thing about who invented the name Beatles. John had said he invented it. But if you look at a movie called «The Wild One,» you'll see a scene about bicycle gangs where Johnny's (played by Brando) gang is in a coffee bar and another gang led by Chino (Lee Marvin) pulls into town for a bit of aggro. The film dialogue printed here [Chino's gang is called the Beetles] shows how Stuart could have thought of the name Beatles" (cytuję z drugiej ręki za stroną The Beatles Wiki - łącznie z tamtejszymi wstawkami - bo książka Taylora to dziś antykwaryczny rarytas).

Hunter Davies powtórzył jego teorię we wstępie do zmienionego wydania swojej książki z roku 1985:

"It's like the origin of the name Beatles. I learned the other day through Derek Taylor (formerly their press man) that it had come from that Marlon Brando film The Wild One. There is apparently a group of motorcyclists in the film, all in black leather, called the Beetles, though they are only referred to as such in passing. Stu Sutcliffe saw this film, heard the remark, and came back and suggested it to John as the new name for their group, John said yeah, but we'll spell it Beatles, as we're a beat group. Well, that's the latest theory" (The Beatles. The Authorised Biography, McGraw-Hill, Nowy Jork 1985, s. lxvi-lxvii).

Nb. w prawie ćwierć wieku później, w ostatnim wydaniu swojej książki, Davies już nie powołuje się na Dereka Taylora, lecz na George'a Harrisona i powtarza tę teorię z dużo większą nutą sceptycyzmu:

"It's like the origin of the name Beatles. George thought it came from Marlon Brando's film, The Wild One. There is a group of motorcyclists in the film, all in black leather, called the Beetles [...]. Well, that's one theory" (The Beatles. The Authorised Biography, Random House 2009, s. 66).

[25] W oryginale: "- You know I missed you. Ever since the club split up, I missed you. We all missed you. You missed him? - Yeah... - Yeah. The beetles missed you. All of the beetles missed you" (spisałem ze ścieżki filmowej).

[26] "[...] but Stuart was really into Marlon Brando, and in the movie The Wild One there is a scene where Lee Marvin says: «Johnny, we've been looking for you, the Beetles have missed you, all the Beetles have missed you«" (The Beatles Anthology, Chronicle Books, San Francisco 2000, s. 41).

Ponieważ teoria ta bardzo wzmacnia pozycję Sutcliffa jako autora nazwy The Beatles, przyjęli ją chętnie zwłaszcza ci, których zmęczył egotyzm Lennona. Nadto, co oczywiste, siostra Sutcliffe'a, która rada by zrobić ze swego zmarłego brata niemalże kreatora całego wizerunku Beatlesów: ich nazwy, stroju, a nawet fryzur. Zob. Alan Clayson, Pauline Sutcliffe, Backbeat. Stuart Sutcliffe - the Lost Beatle, Filadelfia 1994 albo na przykład ten wywiad.

[27] Niektórym nawet takie spekulacje nie są potrzebne. Na przykład Philip Norman jest po prostu pewien, że Sutcliffe musiał znać The Wild One i koniec.

"On an empty page in his sketch-book, Stu Sutcliffe wrote «The Beetles». He was not thinking of small black insects but the motorcycle gang led by Marlon Brando in America's prototype youth rebellion film, The Wild One. Although The Wild One had been banned by the timorous British film censor, pop culture-vultures like Stu and his circle would undoubtedly have known all about it" (Philip Norman, Shout! The Beatles in Their Generation, Pan Books, Londyn 2004, s. 63; wyróżnienie moje).

Sam jednak najwyraźniej filmu nie obejrzał, skoro utrzymuje, że to cały gang motocyklowy (i to ten dowodzony przez Marlona Brando!) nazywał się Beetles.

[28] Adam Dolgins przejął się tą wizją gangu w skórach do tego stopnia, że nawet stroje Beatlesów (którzy rzeczywiście krótko występowali w skórach) uznał za wzięte z filmu:

"It's worth noting that the Beetles was the name of the motorcycle gang led by Lee Marvin in the 1954 [sic!] biker movie The Wild One, starring Marlon Brando, whose leather-clad look John Lennon, Paul McCartney, and George Harrison affected early on" (Big Book of Rock & Roll Names..., s. 34).

[29] Określenie to, imitujące dziwny środowiskowy slang (ale jednoznaczne dzięki ekspresyjnej grze Marvina), najprawdopodobniej wymyślili scenarzyści, bo nie ma go w opowiadaniu Franka Rooneya (The Cyclists' Raid), na którym została oparta (bardzo luźno) fabuła filmu.

Nie udało mi się potwierdzić, że słowo 'beetle' w latach 50. naprawdę było używane jako slangowe określenie dziewczyny. W Talk the Talk. The Slang of 65 American Subcultures Luca Reida (Writer's Digest Books, Cincinnati 2006) 'beetle' nie występuje ani w slangu subkultury motocyklowej, ani w ogóle. Don B. Wilmeth (The Language of American Popular Entertainment. A Glossary of Argot, Slang, and Terminology, Greenwood Press, Westport 1981) podaje, że w slangu cyrkowym 'beetle' oznaczało po prostu kobietę ("Beetle: Circus slang for a female", s. 20). Powtarza to za nim The Routledge Dictionary of Modern American Slang and Unconventional English w haśle "beetle" na stronie 61 (Routledge, Nowy Jork - Londyn 2009, pod redakcją Toma Dalzella), ale z drugiego wydania (2018) hasło to wypadło.

Najbliższe znaczeniowo objaśnienie ('beetle' jako dziewczyna, młoda kobieta) można znaleźć w czwartej edycji Dictionary of American Slang pod redakcją Barbary Ann Kipfer i Roberta L. Chapmana (korzystałem z wersji elektronicznej wydanej w roku 2010 przez HarperCollins e-books). Źródłem jest w tym wypadku jedno zdanie (a właściwie jego część) z przedwojennego opowiadania Jamesa T. Farrella Wedding bells will ring so merrily, które jednak nie ma nic wspólnego z obyczajami gangów motocyklowych z lat 50. (tytuł tego opowiadania to jeden z wersów popularnej piosenki "Till We Meet Again"). Zob. James T. Farrell, Guillotine Party and Other Stories, The Vanguard Press, Nowy Jork 1935, s. 213: "If we went to a hop, we might not dance with Gloria Swanson, but we could find plenty of nice beetles to rub ourselves against, and maybe afterward, who knows" (kursywą zaznaczyłem tę część, na którą powołuje się Dictionary of American Slang).

[Dopisek] Anonimowy Czytelnik zwrócił mi uwagę, że według Wiktionary 'beetle' rzeczywiście oznacza w slangu młodą dziewczynę. Tyle że w slangu niemieckim. Miałoby to być slangowe znaczenie niemieckiego 'Käfer', o którym wspomniałem przy okazji Volkswagena-Beetle w przypisie 16.

Poszedłem tym tropem i okazuje się, że znaczenie to podaje już stary, przeszło stuletni słowniczek niemieckiego slangu ułożony przez Arnolda Genthego: "Käfer, m[askulin], junges Mädchen; z[um] B[eispiel]: sie ist ein netter Käfer" (Deutsches Slang. Eine Sammlung familiärer Ausdrücke und Redensarten, Trübner, Strassburg 1892, s. 25). Nie można zatem wykluczyć, że połączenie Käfer/beetle z Mädchen/girl przeszło najpierw do angielszczyzny Amerykanów niemieckiego pochodzenia, a potem upowszechniło się szerzej. Nb. sam Genthe po zrobieniu doktoratu z filologii w Jenie skończył jako znany fotograf w Ameryce.

[30] Próbuje się to czasem wyjaśniać (dość kulawo) przeoczeniem samego Sutcliffe'a, który rzekomo tak nieuważnie obejrzał film ze swoim ulubionym Marlonem Brando, że wydawało mu się, jakoby The Beetles było nazwą całego gangu motocyklowego.

"The Beatles had always liked the name of Buddy Holly's band, The Crickets, especially John Lennon. Stuart Sutcliffe loved the name of The Beetles, which he thought was the rival gang in Marlon Brando's movie, The Wild One. Much later they realized that «The Beetles» actually referred to the girlfriends of the bike gang" (David Pritchard, Alan Lysaght, The Beatles. An Oral History, Hyperion, Nowy Jork 1998, s. 29).

[31] Dave Laing, Six boys, six Beatles. The formative years, 1950-1962, [w:] The Cambridge Companion to the Beatles, redakcja Kenneth Womack, Cambridge University Press 2009, s. 23.

Dla koneserów to samo w oryginale:

"Most early commentators believed that this name was a tribute to the Crickets, the name of Buddy Holly's group, both crickets and beetles being species of insect. However, anecdotal evidence from interviews and autobiographical sources has suggested that the name was inspired by the film The Wild One, where the girlfriends of the motorcycle gang were known as "beetles." Quoted by his authorized biographer, Paul explained how the making of the Anthology television series in 1994 led him to investigate the issue and to conclude that the latter explanation was probably correct: "We were actually named after chicks, which I think is fabulous". This androgynous element of the homosocial group was interestingly echoed in the Beatles' fondness for girl group songs such as «Baby It's You» and «Boys» by the Shirelles and «Chains» by the Cookies".

Laing nie zaniedbał dorzucić do "androgyniczego pierwiastka homosocjalnej grupy" informacji o sympatii Beatlesów do dwóch murzyńskich grup wokalnych, ale za to poplątały mu się fiszki. Wedle przypisów (przypis 63 na stronie 257), rzekomo cytuje Paula McCartneya za książką Barry'ego Milesa The Beatles. A Diary - An Intimate Day by Day History (Barnes & Noble, Nowy Jork 2004), podczas gdy naprawdę cytuje go (niezbyt dokladnie) za biografią McCartneya autorstwa Milesa.

Nb. w biografii Milesa McCartney opowiada, jak zobaczył, że na filmie Lee Marvin mówi beetles wskazując jednocześnie na dziewczyny gangu.

"So I got this terrible thought. Fuck me, it's biker's molls. I had to make notes for the Anthology [chodzi o wspomniany już telewizyjny dokument o Beatlesach] and I was watching the video and I wrote in my notes, 'Does «beetles» mean girls or guys?' The director looked it up and found that in forties American slang 'beetles' are girls. It's like 'chicks'. We were actually named after girls, which I think is fabulous. None of us noticed it" (Barry Miles, Paul McCartney. Many Years From Now, Henry Holt, Nowy Jork 1997, s. 53; poprawiłem oczywistą literówkę).

[32] Z małymi wyjątkami. Zob. na przykład: Joseph Niezgoda, The Lennon Prophecy. A New Examination of the Death Clues of the Beatles, New Chapter Press 2008, s. 99: "This Bible reference could be read as describing The Beatles («locusts» are insects, as are beetles), with their guitars («breastplates of iron»), their music chords («tails like unto scorpions») and the loud, amplified music («the sound of chariots of many horses running to battle»). For their time, The Beatles had unusually long hair («the hair of women»), and they had power. Considering the centuries that have passed since Revelation was written, its parity to The Beatles is disturbingly apparent".

[33] Barbara Bradby już w 2005 roku odnotowała pojawianie się prac naukowych głoszących, że stosunek Beatlesów do dziewczęcych zespołów dowodzi ich androgyniczności jako grupy (She Told Me What to Say. The Beatles and Girl-Group Discourse, "Popular Music and Society" 2005, tom 28, nr 3, s. 360: "In recent years, however, some academic papers and Internet sources on the Beatles and the girl groups have appeared, all claiming that the Beatles' relationship to the girl groups demonstrates their androgyny as a group"; kursywa za oryginałem).

[34] "Regardless, the Beatles were androgynous in other ways" (John McMillian, Beatles vs. Stones, Simon & Schuster, Nowy Jork 2014, s. 89). "Mimo wszystko", bo wcześniej McMillian przyznaje, że historia z filmem i nazwą jest bardzo wątpliwa. Natomiast "other ways" dotyczą na przykład tego, że Beatlesi śpiewając piosenki żeńskich zespołów nie zawsze zmieniali tekst z żeńskiego na męski: "Usually when the Beatles sang songs by girl groups, they switched the relevant gender pronouns, but they didn't do so in every case" (s. 89; wyróżnienie moje).

[35] Paul McCartney w wywiadzie dla Rolling Stone Magazine ("Sir Paul Rides Again", 20 października 2005; dostępny tutaj) opowiada o tym, że gdy Ringo śpiewał razem z nimi piosenkę "Boys" z repertuaru żeńskiej grupy The Shirelles, bez zmiany tekstu, nie zastanawiali się, czy to wciąż dziewczęca piosenka, czy może gejowska piosenka. Mieli to gdzieś, bo dla nich była to po prostu dobra piosenka. I dodaje nostalgicznie, że uwielbia niewinność tamtych dni.

"Any one of us could hold the audience. Ringo would do [the Beatles' cover of the Shirelles song] «Boys,» which was a favorite with the crowd. And it was great - though if you think about it, here's us doing a song, and it was really a girls' song. «I talk about boys now!» Or it was a gay song. But we never even listened. It's just a great song. I think that's one of the great things about youth - you just don't even think about that shit. I love the innocence of those days".