EBENEZER ROJT

Krzysztof Piesiewicz o sobie i o Krzysztofie Kieślowskim,
a także o Wojtyle, Spielbergu i pastuchu w Turcji
albo jak kombinować z duchowością, żeby lepiej żyć
WYPISY

W związku z tym ja kiedyś z nim się spotkałem w jakiejś kawiarni i powiedziałem: "Słuchaj, trzeba skończyć z polityką kompletnie, trzeba skończyć z opisywaniem socjologicznym świata. Trzeba się skupić na jednostce [...]".
Tak w 1997 roku Krzysztof Piesiewicz opowiadał pewnej doktorantce z Anglii o tym, jak w połowie lat 80. wyprowadził na ludzi Krzysztofa Kieślowskiego. Czemu zresztą trudno zaprzeczyć, bo w rzeczy samej Kieślowski nakręcił niedługo potem Dekalog i kilka innych filmów skupiających się na jednostce. Natomiast doktorantka, Elżbieta Dziekońska, nie tylko wysłuchała z uwagą całej tej opowieści, lecz także zamieściła ją później jako apendyks w swoim doktoracie.

Praca doktorska Elżbiety Dziekońskiej jest teraz łatwo dostępna w Internecie [1], ale jej wywiad z Piesiewiczem wciąż pozostaje nieznany. O ile wiem, nie wykorzystał go dotąd żaden z licznych autorów piszących o Kieślowskim. Również sam wywiadowany chyba nigdy i nigdzie do niego nie nawiązał. A szkoda! Rzuca on bowiem nowy blask na umysłowość Krzysztofa Piesiewicza, a zatem pośrednio także na Krzysztofa Kieślowskiego i jego dzieło.

Wywiad był nagrywany (o czym Piesiewicz wiedział), po czym został wiernie spisany z taśmy magnetofonowej. Ponieważ jednak Elżbieta Dziekońska nie posługuje się językiem polskim z całkowitą swobodą (co zapewne wynika z jej emigracyjnych korzeni), w transkrypcji znalazło się sporo literówek i błędów ortograficznych. Czasem też nie zgadzają się końcówki gramatyczne, a interpunkcja jest szczątkowa. Zdecydowałem się większość tych usterek poprawić (nie zmieniając jednocześnie ani słowa), by ten niezawiniony przez Krzysztofa Piesiewicza naddatek bełkotliwości nie obciążał dodatkowo jego wizerunku.

Sama treść wywiadu sprawia bowiem wystarczająco osobliwe wrażenie. I to w takim stopniu, że chyba nie sposób wytłumaczyć tego jedynie bliską obecnością młodej kobiety (choć - jak się okazało dziesięć lat później - młode kobiety rzeczywiście działają na senatora Piesiewicza z dziką siłą natury).

KP to Krzysztof Piesiewicz, ED - Elżbieta Dziekońska. W oryginale jej wypowiedzi wyróżnione są kursywą, którą tutaj pominąłem.

Zapis nagranego wywiadu z Krzysztofem Piesiewiczem
6 listopada 1997 (fragmenty)

KP: Wie pani, ja mogę tylko pani powiedzieć, że wszystkie te filmy były z mojej inspiracji, to znaczy - z moich pomysłów, z moich idei, z mojego jakiegoś tego, bo taka jest prawda (s. 302).

KP: No wie pani, z Kieślowskim ja pracowałem od pierwszego zdania w scenariuszu do ostatniej sklejki montażowej. Byłem przy montażu, byłem przy wszystkim (s. 303).

KP: Wie pani, ja z nim spędzałem w istocie codziennie albo fizycznie, siedząc i rozmawiając, albo przez telefon, kilka godzin dziennie. Więc to jest, wie pani, przez ostatnie piętnaście lat jego życia (s. 303).

KP: Rolę stawiania pytań o teraźniejszość, przyszłość i przeszłość, na temat sensu życia, na temat człowieczeństwa musi przejąć ta kultura. I jeżeli by się uprawiało tak kino jak Kieślowski, które jest i atrakcyjne i głębokie, to to kino to udźwignie. Natomiast w innym wypadku to musi prowadzić do katastrofy, do jakiejś katastrofy. [...] Trzeba przygotowywać ludzi do pewnych pytań, do rozwiązań, bo to że możemy wysadzić w powietrze świat, to my już wiemy. Tylko chodzi o to, jak kombinować, żeby lepiej żyć, prawda, dlaczego pewna duchowość i transcendencja jest potrzebna. Bo się wydaje, że nie jest potrzebna, ale dlaczego jest potrzebna, ponieważ tym się różnimy od, od...
ED: Od zwierząt?
KP: Od zwierząt, prawda? (s. 304).

KP: Uważam że we współczesnej kulturze i współczesnemu światu w tej chwili jest absolutnie niezbędne i konieczne, jest konieczna, mówię to oczywiście jako alegorię, jako przenośnię, modlitwa. Jest potrzebna modlitwa, to znaczy - jest potrzebne skupienie. A może jest potrzebna spowiedź i modlitwa. [...] I te filmy [Kieślowskiego] wszędzie mają identyczny odbiór. To jest fenomen, to jest fenomen. I jest absolutna tęsknota za tą spowiedzią i za modlitwą. Ja oczywiście nie używam tu modlitwy w kategoriach religijnych, tylko mówię o jakimś skupieniu, jakimś cofnięciu, zastanowieniu się.
ED: Właśnie o duszy.
KP: Tak. Więcej. Wie pani, ja właśnie w Słowenii miałem rozmowę na temat spraw erotycznych, na temat spraw seksualnych, na temat miłości i tak dalej. No przecież, te wszystkie rozmowy są w totalnej opozycji do tej całej kultury. I ja się boję tylko jednej rzeczy, że te rozmowy i to, co ja słyszę w tych rozmowach, jeżeli się temu nie wyjdzie naprzeciw, to to może wywołać za dziesięć, piętnaście lat, dwadzieścia, jakieś wołanie o nową ideologię. A to byłoby dramatem.
ED: Pan mówi o ideologii politycznej, moralnej?
KP: No, ideologię, nową ideologię. A my wiemy już po dwudziestym wieku całym, po doświadczeniach totalitaryzmu, komunizmu, faszyzmu, wszystkiego, my wiemy że nie ma ideologii dobrych, że nie ma. Że my doskonale wiemy, na czym to wszystko polega. Polega na tym, na życzliwości między ludźmi i na zrozumieniu, że nikt nie ma racji. I teraz jest problem, że, na przykład, nie może następować absolutyzacja praktyczności. Elity nie mogą bazować na tym, że są sprawne tylko. Autorytety to nie mogą być autorytety. Na przykład, w tej chwili są różne fundacje różnych panów, którzy robią wielkie pieniądze na spekulowaniu pieniędzmi. I oni się wykładają w ramach wszystkiego, filozofii, socjologii, moralności, etyki i tak dalej. Co to kurwa jest, wie pani? Co to w ogóle jest, co to są za goście? Co to jest? Pani otwiera jakąś gazetę i jakaś aktorka ostrzyżona mówi o tym, jak żyć. Nie ma już jakichś wielkich autorytetów, profesorów, nie ma już wielkich. No i kto został? No Wojtyła został. Papież, ale też go atakują, bo jest z innej opcji religijnej. Ale to jest jedyny człowiek do którego można mieć sto procent zaufania, bo wiadomo, że nie manipuluje.
ED: Ale na Zachodzie się nie zgadzają. Właśnie myślą, że to jest takie starodawne i już.
KP: No i to jest koniec, to jest koniec. Rozumie pani, ludzie będą zawsze używali prezerwatyw i zawsze będą robili aborcje, tylko że musi ktoś powiedzieć, że to nie jest dobrze. Ja z Wojtyłą rozmawiałem z godzinę, niedawno, i on mi powiedział: "Oczywiście skrobanki będą, bo ludzie są tacy, ale ja mam mówić, że to jest dobrze?" (s. 308).

KP: Ja się zajmuję dziesiątkami rzeczy. Ja jestem senatorem, ja jestem adwokatem, ja jestem publicystą, ja dużo piszę. Spędzam w tej chwili jedną dziesiątą życia w samolotach. Po prostu ja już nie mam siły. I to co naprawdę się liczy to jest jakiś koherentny, ciepły, wypełniony miłością świat, i jakieś minimalne warunki materialne do życia, które tworzą niezależność. [...] Ja mówię o rodzinie, o bliskich ludziach, o przyjaciołach, o książkach, o dzieciach. Wie pani, co to wszystko jest? Jak patrzę na te wieżowce w Warszawie, które budują, przecież to jest erekcja jakaś, jakieś penisy stoją [1a]. I po co to wszystko? Jaki to ma w ogóle sens? Co to wszystko jest? Nie lepiej niżej, jakoś sympatycznie, jakieś coś, to wszystko... Zwróciła pani uwagę, na przykład to [pokazuje na swój telefon komórkowy]: ja mam coś takiego, bo muszę mieć. I co, i jest mi lepiej z tym?
ED: Raczej chyba nie.
KP: Parę lat temu, to było z pięć czy sześć lat temu, do Paryża przyjechał Spielberg i zaprosił nas, bo robił Listę Schindlera, żebyśmy mu powiedzieli, co w Polsce i tak dalej. Myśmy mieszkali wtedy w Paryżu. Ja wchodzę do Ritza do hotelu, na środku ich apartamentu stoi faks i cały czas pracuje. Jak taki człowiek może zrobić sztukę? (s. 309).

KP: Pamiętam taką historię, jak miałem nominację do Oskara za film Czerwony, za scenariusz, to siedział koło mnie młody scenarzysta trzydziestodwuletni, który też miał nominację. On nazywał się Avery i on miał nominację za Pulp Fiction [współscenarzystą Pulp Fiction był Roger Avary]. I oczywiście wiedziałem, że on dostanie tego Oskara, bo w Ameryce jest niemożliwe, żeby inaczej było. Nominacja to i tak było... I on z ogłoszenia wychodzi, wraca, wziął mnie za rękę i mówi "Niech się Pan nic nie przejmuje. Ja się uczyłem pisać scenariusze na dziesiątej części Dekalogu".
ED: To fajnie, nie!
KP: Tak, tak. Tak że myślę, że Dziesiątka również posiada taką konstrukcję bardzo ciekawą.
ED: Pulp Fiction też wygrał w Cannes, wygrał nagrodę Palme d'Or.
KP: Tak, były skandale.
ED: Pamiętam, że w Anglii też było to skandalem. No, szkoda, muszę powiedzieć, że wolę Czerwony od Pulp Fiction. Reservoir Dogs to już fajny film, a Pulp Fiction...
KP: Wie pani, to jest ściana, to jest dno. Znaczy, to dalej pójść nie można, z tego już nic nie wynika. Ludzie zamieniają się w automaty. To ma tylko jeden walor, że to oddaje klimat i energię współczesnej kultury i współczesnego życia.
ED: Tak, to jest film dla młodych (s. 307).
[Nb. Krzysztof Piesiewicz nie ma chyba zbyt ugruntowanych poglądów na kino współczesne, ponieważ po kilkunastu latach radykalnie zmienił swoją opinię o Pulp Fiction. W rozmowie z Michałem Komarem powtórzył anegdotkę o Avarym ("Kiedy wrócił z posążkiem Oscara, złożyłem mu gratulacje. Klepnął mnie w ramię: «Uczyłem się pisania scenariuszy na waszym Dekalogu X»"), ale wcześniej stwierdził krótko, że Pulp Fiction to nie żadne "dno", ale "bardzo dobry film". Tyle że w porównaniu do Czerwonego jest to film "o całkowicie odmiennych założeniach myślowych i estetycznych" [2]]
KP: Ja naprawdę uważam, że jak pani spotyka pastucha w Turcji, który pogania kozy i pani zaakceptuje świat, w którym on funkcjonuje, tę jego chatę rozwalającą się, te kozy, te jego brudne spodnie, ten jego kubeł, w którym on się myje, usiądzie pani i spojrzy pani głęboko w oczy, to on naprawdę, podstawowe pytanie jego to jest pytanie "Jak żyć?". Bo to w ogóle nie o to chodzi, czy pani mieszka w pałacu czy pani mieszka w tym kozim brudzie, bo każdy może odnaleźć spokój... (s. 310).

KP: Przede wszystkim Kieślowski nie był intelektualistą. Był intuicjonistą. Był czystym człowiekiem. On się nigdy nie poddał żadnej spekulatywności.
ED: I tak samo z panem, czy pan raczej...?
KP: Wie pani, nie wiem, co tu o sobie mówić? Musi pani przeczytać dziesiątki wywiadów ze mną i tak dalej, trudno o tym mówić. Ja oczywiście gdzieś głębiej wchodziłem w pewne rzeczy. Natomiast, nie ulega wątpliwości, że Kieślowski przechodził pewną drogę, którą ja chyba przeszedłem wcześniej. To jest droga, o której dzisiaj mogę pani tylko powiedzieć, że oprócz tego magnetofonu i paczki zapałek na stole jest coś więcej na świecie (s. 311).
[1] Elżbieta Stefania Dziekońska, The Best of All Worlds. Public, Personal, and Inner Realms in the Films of Krzysztof Kieślowski, rozprawa doktorska, University of London 2002. Dostępna tutaj. Dalej strony z tej pracy podaję w nawiasach okrągłych. Cytat na początku pochodzi ze strony 300.

[1a] [Dopisek] Nie ma się co śmiać. Diagnoza Krzysztofa Piesiewicza była jak najbardziej słuszna i wpisywała się w postępowe trendy światowe. Dolores Hayden pisała o tej fallicznej erekcji wieżowców już dawno temu:

"The erotic charge of the skyscraper was more explicitly related to phallic erection and penetration in formal discussions of towers as including base, shaft, and tip, and in graphic visions of the skyscraper" (Dolores Hayden, Skyscraper Seduction, Skyscraper Rape, "Heresies. A Feminist Publication on Art & Politics", maj 1977, nr 2, s. 110).

Dzisiaj dla feministycznych naukowczyń jest czymś oczywistym, że falliczne wieżowce to po prostu patriarchat wpisany w przestrzeń miejską. "Patriarchy written in stone" (Zob. Leslie Kern, Feminist City. Claiming Space in a Man-Made World, Verso 2020, s. 14; rozdział "City of Man", podrozdział "Feminist Geography"; Kern nawiązuje tu do słów feministycznej geografki Jane Darke: "Our cities are patriarchy written in stone, brick, glass and concrete").

A tak ćwierć wieku po Piesiewiczu ujęła ten problem, krótko i węzłowato, Monika Strzępka, spóźniona epigonka i dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie, w rozmowie w Radiu ZET:

"- Tak naprawdę przepraszam bardzo, ale my jesteśmy, żyjemy w kraju, w którym po prostu mamy tych penisów wysztorcowanych wszędzie bez liku. No bo to są symbol fallusa, tak? Przecież wszystko, co jest wysokie i pnie się w górę to jest męskie. To jest Warszawa cała... - Pałac Kultury? - Również, oczywiście" ("Gość Radia ZET", 30 listopada 2022, 23 minuta).

[2] Krzysztof Piesiewicz, Skandalu nie będzie. Rozmawia Michał Komar, Wydawnictwo Czerwone i Czarne, Warszawa 2013, s. 266, 264.