EBENEZER ROJT

O szabrowaniu
wraz z wyszabrowanymi wypisami w przypisach

- Przepraszam pana Leona. A co to jest szaber?

- Szaber?

Ryż wstał i z szafy w kącie pokoju przyniósł i podał Markowi kilową sztukę stali, ukształtowaną w ten sposób, że jeden koniec stanowił zagięte, zwężające się kolanko, a drugi wyglądał jak wydłużony stożek.

- To jest szaber. Po rosyjsku: fomka. Tym narzędziem posługują się złodzieje do włamań najrozmaitszych kategorii. Wyraz ten zagubił, a raczej zmienił swe znaczenie i określają nim obecnie dyletanckie kradzieże albo przywłaszczenie cudzej, pozostawionej bez dozoru własności, szczególnie w wypadkach, gdy można to robić bezkarnie. Właściwą nazwą dla tego procederu byłoby maruderstwo. Lecz słowo to Ministerstwo Ogłupiania i Demoralizowania Publicznego wydarło ze słownika. Więc zostało zastąpione przez twardy i dumny szaber. Zwykle dzieje się tak: szaber zaczynają silni i możni, gdy zaś zgarną masełko i zbiorą śmietankę, wówczas rozparci w szabrowanych fotelach piętnują i prześladują tych, którym została serwatka [1].

Sergiusz Piasecki wplótł do swojej powieści wyjaśnienie słowa "szaber" tylko dlatego, że wydawał ją tuż po wojnie na emigracji. W kraju w tym czasie wszyscy już wiedzieli, co to szaber. Z początku chodziło zazwyczaj o "przywłaszczenie cudzej, pozostawionej bez dozoru własności" w opuszczonej przez mieszkańców Warszawie [2]. Potem zaś epidemia "przywłaszczania" ogarnęła szybko tak zwane Ziemie Odzyskane, bo przecież brać z odzyskanego to żaden wstyd [3].

Szabrem zainteresowało się również prawo. Już w listopadzie 1945 Prezes Krajowej Rady Narodowej wydał dekret, w którym obok m.in. sabotażu, spekulacji, łapownictwa etc., mowa była i o szabrze (same te nazwy oczywiście w dekrecie nie padały). Stosunkowo niewielka srogość kar przewidzianych za szabrownictwo wskazuje, że zdawano sobie dobrze sprawę z masowości tego zjawiska i jego dość powszechnej akceptacji [4].

Natomiast karierze samego słowa "szaber" (i słów pokrewnych) przyjrzeli się językoznawcy. W 1947 roku Józef Tadeusz Milik (w przyszłości jeden z najwybitniejszych światowych ekspertów od zwojów z Qumran) ogłosił w piśmie "Język Polski" w dziale "Nowe słownictwo" krótki artykulik na ten temat [5]. Zwrócił uwagę, że wyraz "szaber", który pierwotnie funkcjonował wśród bardzo wąskiej grupy użytkowników i to głównie jako termin fachowy, dopiero po powstaniu warszawskim dostał się do szerszego obiegu językowego w znaczeniu "przywłaszczenia" [6]. Podobnie rzecz ujmował Witold Doroszewski:

Skąd się wzięły w języku polskim szaber i szabrowanie? Wbrew temu, co sądzi wiele osób, nie są to, materialnie biorąc, wyrazy zupełnie nowe, powstałe dopiero we wrześniu 1944 roku w Warszawie. Ta data jest tylko mniej więcej datą ich "wybuchu" w pewnym określonym znaczeniu w języku ogółu mówiących, istniały one jednak od dawna. [...]

Historia wyrazu jest dość charakterystyczna. Przez długie lat dziesiątki pędził on skromny żywot w językach specjalnych zawodów i jeszcze nie tyle skromniejszy, ile mniej widoczny, w wiechu złodziejskim. Szabrowanie mieszkań warszawiaków w czasie powstania rozpoczęły najgorsze męty (okazało się ich więcej, niż można się było spodziewać). Tragiczna i ponura sceneria nadała procederowi i jego nazwie nagły rozgłos [7].

Dawniejsze znaczenia wyrazu "szaber" w "językach specjalnych zawodów" można podzielić na dwie grupy. Po pierwsze, szaber to kawałki cegły, drobny kamień, żwir [8]. Po drugie, rodzaj narzędzia służącego do wygładzenia powierzchni [9]. Etymologię w obu wypadkach wyprowadza się z języka niemieckiego [10]. Pogląd ten został potem utrwalony w najpopularniejszych pomocach językowych. Na przykład Słownik wyrazów obcych Kopalińskiego podaje pod hasłem "szaber" takie oto objaśnienie:
1. grabież rzeczy opuszczonych, pozbawionych opieki z powodu katastrof żywiołowych, przewrotów społ., wojny itp. 2. przest. tłuczeń, drobne kruszywo skalne.
- 1. nm. schaben 'zeskrobywać'. 2. nm. Schiefer 'łupek; drzazga' pod wpływem schieben 'suwać' [11].
A więc etymologia wyłącznie niemiecka. Co jednak znaczył i skąd się wziął wyraz "szaber" w żargonie złodziejskim? Bo przecież nie ulega wątpliwości, że to właśnie stamtąd przedostał się on do polszczyzny w obecnym znaczeniu i że tam w swym rdzeniu nie miał nic wspólnego ani ze żwirem, ani ze zwykłymi narzędziami poczciwych rzemieślników.

Estreicher podaje, że w szwargocie złoczyńców szaber to "dłuto, żelazo do łamania murów i świder do dziurawienia murów" [12], czyli właśnie coś w rodzaju tej "kilowej sztuki stali", którą Leon Ryż demonstruje Markowi [13]. Słowo to zaś przeszło do mowy przestępców z języka żydowskiego, jidysz, w którym szaber oznaczało "łom" - od hebrajskiego "szabar" - "łamać" [14]. Gdy w 19 wersie psalmu 51 psalmista mówi: "Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym", "duch skruszony" to ruach niszbarah, a "serce skruszone" to lew niszbar.

Skoro tak, to sensowne byłoby przypuszczenie, że - wbrew Milikowi i Doroszewskiemu - słowa szaber i szabrować nie pojawiły się w powszechnym użytku dopiero w czasie powstania warszawskiego, ale przynajmniej dwa lata wcześniej, zrazu w środowiskach żydowskich - w czasie masowych wywózek z warszawskiego getta w roku 1942. I rzeczywiście, wiele dokumentów z getta zdaje się taką tezę potwierdzać:

Do dzikich domów przychodzą i inni ludzie: na kradzież. Zabierają co się da, co przedstawia wartość, co można prędko spieniężyć. Nie nazywa się to kradzieżą; to jest szaber, szabrowanie. Nie zabierają przecież nikomu; nie ma przecież właściciela. Dziki dom, dzikie mieszkanie [...] mienie tam pozostałe - to bezpańskie mienie. Więc chodzą na szaber, więc plądrują i łupią [15].
Szabrem w getcie zajmowali się praktycznie wszyscy. W pierwszym rzędzie chętnie zajmowała się nim zdemoralizowana do cna policja żydowska [16], ale także - jak smutno konstatował Emanuel Ringelblum - zwykli żydowscy sąsiedzi.
Od razu po zabraniu kogoś sąsiedzi wdzierali się do mieszkania i wszystko pustoszyli. Nazywano to w żargonie okupacyjnym "szabrem" [17].
W późniejszym zaś okresie, gdy getto znacznie się już wyludniło, nie zabrakło i Polaków, "przede wszystkim wyrostków aryjskich" [18].

Wypada zatem przesunąć wejście słów szaber i szabrowanie do potocznej polszczyzny przynajmniej o dwa lata wstecz [19] oraz uznać, że zawdzięczamy je - obok wielu innych pięknych słów, jak bachor, bajzel, machlojka, sitwa [20], szachrować czy szwindel - nie żadnym niemieckim fachmanom, ale naszym przedsiębiorczym współobywatelom mówiącym po żydowsku.

[1] Sergiusz Piasecki, Siedem pigułek Lucyfera, Wydawnictwo ALFA, Warszawa 1990, s. 47-48. Pierwsze wydanie ukazało się w 1948 roku w Londynie i nosiło podtytuł "Autentyczne przygody diabła Marka w latach 1945 i 1946 w niepodległej Polsce demokratycznej, odtworzone na podstawie: dokumentów, zeznań świadków, wycinków prasowych oraz własnych obserwacji autora". W powyższym dialogu pytającym jest właśnie Marek, "kwalifikowany diabeł 9 kategorii", objaśniającym zaś Leon Ryż, "król szabru".

[2] "Stara już najwidoczniej zupełnie zwariowała. Popatrzała jednak na mnie podejrzliwie i powiedziała chytrze: - Wtedy po ślubie to pan nie miał rzeczy, a teraz z Warszawy i z Pruszkowa to ma pan rzeczy. - To - popatrzałem na walizkę - to jest szaber z Warszawy. - O, szaber, właśnie myślałam, że to jest szaber z Warszawy" (Stanisław Dygat, Pożegnania, Spółdzielnia Wydawnicza Czytelnik, Warszawa 1955, s. 131-132; pierwsze wydanie w roku 1948). Zagadką jest dla mnie obwoluta wydania z roku 1955 ("druk ukończono w marcu 55 r."): widać na niej Tadeusza Janczara oraz Marię Wachowiak, którzy zagrali główne role w filmowej adaptacji książki. Ale film Wojciecha Jerzego Hassa miał premierę w październiku 1958 roku! (zob. też. Protokół z posiedzenia Komisji Ocen Scenariuszy w dniu 27 XII 1957 r., "Iluzjon", 1994, nr 3-4, s. 98-104). Czyżby do części nierozprzedanego nakładu dodano po kilku latach nową obwolutę?

[3] Chyba w każdym większym mieście na tamtych terenach istniał jakiś powszechnie znany "szaberplac". Na przykład we Wrocławiu określano tym mianem w latach 1945-1947 obecny plac Grunwaldzki. Historia szabru długo jednak była historią pokątną. "Mocno się w stoczni przetrzebiło, poszli ci, którzy pracowali po to, żeby mieć zaświadczenie pracy, a nastawiali się więcej na szaber. Pozostali ci, którym na pracy zależało dlatego, że się tu osiedlili, a więc i doceniali pracę godnie zagospodarowując Ziemie Zachodnie" (Zygmunt Dulczewski, Andrzej Kwilecki, Z życia osadników na Ziemiach Zachodnich, Państwowe Zakłady Wydawnictw Szkolnych, Warszawa 1961, s. 102). Książka poświęcona jest zasadniczo "godnemu zagospodarowywaniu", autorzy starannie omijają temat szabru, niemniej owo "mocne przetrzebienie", które im się wymsknęło, daje do myślenia.

[4] Artykuł 29 Dekretu z dnia 16 listopada 1945 roku o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy Państwa głosił w punkcie pierwszym: "Kto przywłaszcza lub zabiera w celu przywłaszczenia cudze mienie ruchome pozbawione należytej ochrony w związku z wojną lub na skutek innego nadzwyczajnego zdarzenia, podlega karze więzienia". Ale punkt drugi dodawał wyrozumiale: "W przypadkach mniejszej wagi sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a gdy sprawca z nędzy zabrał celem użycia małej wartości przedmiot pierwszej potrzeby - nawet od kary uwolnić" ("Dziennik Ustaw", 1945, nr 53, poz. 300, s. 471).

[5] Józef Tadeusz Milik, Szaber, "Język Polski", rocznik XXVII, 1947, nr 1, s. 21-23. Pierwszy był chyba jednak Stanisław Rospond, który o świeżej karierze pochodzącego z gwary złodziejskiej słowa szaber wspomniał w referacie "Nowotwory czy nowopotwory językowe" wygłoszonym w Krakowie 3 czerwca 1945 (zob. Stanisław Rospond, Nowotwory czy nowopotwory językowe, "Język Polski", rocznik XXV, 1945, nr 4; o szabrze na stronie 102).

[6] "Do powstania warszawskiego ma zatem szaber i szabrować ciasny zasięg użycia w gwarze zawodowej, złodziejskiej i w mowie ludu stolicy" (Józef Tadeusz Milik, Szaber, op. cit., s. 22). Z podanych przykładów można wywnioskować, że przez "lud stolicy" Milik rozumie najniższe i specyficzne warstwy tego ludu, głównie ze Starówki. W każdym razie przedwojenny Wiech chyba tego słowa nie zna, w przeciwieństwie do Wiecha powojennego. "Pomidory zaraz mu rozszabrowali, ale gruszek nie dał" - tak na początku rozdziału XXI Cafe "Pod Minogą" (pierwodruk w roku 1947) opisuje narrator przejścia podporucznika Wojtka na powstańczej barykadzie (Zob. Wiech [Stefan Wiechecki], Cafe "Pod Minogą". Maniuś Kitajec i jego ferajna, Czytelnik, Warszawa 1977, s. 176).

[7] Witold Doroszewski, O kulturę słowa. Poradnik językowy, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1962, s. 459, 461. Hasło "szabrować" znajduje się na stronach 457-462. Jego wcześniejszą wersją był rozdział "O wyrazach szaber, szabrować i pokrewnych" w książce: Witold Doroszewski, Rozmowy o języku, Radiowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1948, s. 93-101.

Doroszewski ma oczywiście rację, pisząc o rozplenieniu się w czasie powstania mętów rabujących opuszczone domy. Ale często w ten sam sposób z konieczności zaopatrywali się także powstańcy: "Gdy zabrakło żywności, powstańcy zaczęli szukać jej na własną rękę, przeszukiwali opuszczone domy i mieszkania. Żandarmeria polowa nie zdołała temu zapobiec. Któregoś dnia kilkunastu chłopców z kompanii rtm. Gryfa, ze zgrupowania «Żmija», udało się na szaber" (Stanisław Podlewski, Rapsodia żoliborska, tom I, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1979, s. 351); "Każdego dnia oddziałek zaopatrzeniowy kompanii Lisa udawał się po przydziały i na szaber. Wracał z pełnymi rękami, choć czasem zdekompletowany (Jan Kurdwanowski, Mrówka na szachownicy, Nowy Jork 1983, s. 187).

[8] Według słownika Lindego szabry to "kawałki drobne cegły lub dachówki", szabrować zaś to tyle, co zatykać szabrami szpary w murze (zob. Samuel Bogumił Linde, Słownik języka polskiego, tom V, Warszawa 1812, s. 501). Natomiast Słownik warszawski zna zarówno "szaber" z dopełniaczem "szabru", przez który rozumie "a) kawałki cegły, kamienia twardego (krzemienia lub granitu) drobno tłuczonego, którym posypują drogi bite, żwir sztuczny. b) odpadki kamienia przy robocie kamieniarskiej", jak i "szaber" z dopełniaczem "szabra", oznaczający między innymi "mały odłam kamienia do umocowania większego przy murowaniu używany" (Słownik języka polskiego, ułożony pod redakcją Jana Karłowicza, Adama Kryńskiego i Władysława Niedźwiedzkiego, tom VI: S-Ś, Warszawa 1915, s. 548). Nb. Doroszewski myli się, pisząc, że szabrom Lindego odpowiada "szaber z dopełniaczem "szabru" ze Słownika warszawskiego (O kulturę słowa, s. 459). Lindemu chodziło bowiem najwyraźniej o "mały odłam kamienia" używany przy murowaniu, nie zaś o drobno tłuczony kamień do posypywania dróg (por. jego szabrować).

Ten drobno tłuczony kamień to najprawdopodobniej jedyne szerzej znane dawne znaczenie słowa "szaber". W tym znaczeniu spotkać można "szaber" zarówno w fachowych podręcznikach (Stanisław Jarmund, O budowie dróg i mostów, tom I, Warszawa 1861, s. 234: "Przygotowanie szabru na nasypkę, jest czynnością nader ważną; nie dokładnie, zbyt grubo potłuczony kamień, daje nasypkę nierówną, i trudniej się ujeżdżającą"; por. też cały rozdział II części trzeciej pt. "Wykonanie nasypki szabrowej na drogach bitych"), jak i w prasie przeznaczonej dla zwykłych czytelników (Al. Kal., Listy z Dąbrowy-Górniczej, "Tydzień", 28 marca (9 kwietnia) 1899, s. 1: "[...] szaber na szosę powinien być używany z kamienia twardego nielasującego się, nie tak jak dotychczas, co nietylko nie poprawia drogi, ale przeciwnie, powiększa na niej kurz i błoto"). Pamięta o nim jeszcze Wiech i obficie używając w Cafe "Pod Minogą" słowa "szaber" w nowym znaczeniu "przywłaszczenia" (por. przypis 6), pisze także: "[...] a tam w Warszawie szkopy w Śródmieściu naszych chłopaków na drobny szaber przerabiają" (s. 200-201).

[9] Jeśli idzie o narzędzia do wygładzania, Słownik warszawski wymienia skrobacz oraz "kawałek stali czworokantnej do gładzenia po piłowaniu". Osobno podaje także "przyrządzik w kształcie rurki suwającej ś. [się] po rączce parasola, do którego są przymocowane widelce od prętów parasolowych, utrzymujący we właściwym położeniu parasol otwarty". Doroszewski uważa, że szczegóły etymologii szabra-suwaka w parasolu są niejasne i najprawdopodobniej "pomieszał się [on] fonetycznie z szabrem-żwirem i pilnikiem" (O kulturę słowa, s. 462).

[10] Milik twierdzi - za Słownikiem warszawskim - że to "refleks niemieckich: Schever, Schiefer, Schieber i Schaber" (Szaber, s. 21). Doroszewski dla szaber-narzędzie daje niemieckie schaben ("gładzić, wygładzać"), natomiast dla szaber-żwir - niemieckie Schiefer ("odłamki kamienia lub drzewa") (O kulturę słowa, s. 461).

[11] Władysław Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych z almanachem, Świat Książki, Warszawa 2000, s. 485.

[12] Karol Estreicher, Szwargot więzienny, Kraków 1903, s. 80. Najwyraźniej za Estreicherem to złodziejskie znaczenie ("dłuto, żelazo do łamania murów") powtarza i Słownik gwar polskich (zob. Jan Karłowicz, Słownik gwar polskich, tom V, nakładem Akademii Umiejętności, Kraków 1907, s. 278), i Słownik warszawski, który dodaje jeszcze "nóż do krajania blachy" (s. 548).

[13] Do opisu Piaseckiego bardziej jednak pasuje to, co Słownik warszawski podaje przy słowie "siaber". Otóż w gwarze złodziejskiej właśnie siaber miał oznaczać "kół żelazny, w jednym końcu śpiczasty, a w drugim spłaszczony i nieco zakrzywiony, łom" (Słownik języka polskiego, tom VI, s. 85).

[14] Zob. Agnieszka Małocha: Żydowskie zapożyczenia leksykalne w socjolekcie przestępczym, [w:] Języki subkultur, red. Janusz Anusiewicz i Bogdan Siciński, seria "Język a kultura", tom 10, Wydawnictwo Wiedza o Kulturze, Wrocław 1994, s. 151: "SZABER: jid. šaber «łom», hebr. šābar «łamać»"; por. też s. 131 i 167.

[15] Pamiętniki z getta warszawskiego. Fragmenty i regesty, opracował Michał Grynberg, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988, s. 106. Pamiętnik Jana Mawulta (Stanisława Gombińskiego), lipiec-wrzesień 1942. Wspomnienia spisane przed powstaniem, w pierwszej połowie 1944 (zob. s. 342).

[16] Zob. Emanuel Ringelblum, Kronika getta warszawskiego. Wrzesień 1939 - styczeń 1943, wstęp i redakcja Artur Eisenbach, przełożył z jidisz Adam Rutkowski, Czytelnik, Warszawa 1983. "W toku akcji policja żydowska bardzo szybko zdemoralizowała się do cna. Wypuszczała ze swych łap tylko tych, którzy dawali okup" (s. 447-448). O szabrowaniu przez policję żydowską mienia po wysiedlonych zob. s. 411. Zob. także Pamiętniki z getta warszawskiego, s. 97: "Znany mi z ubiegłej akcji widok porozbijanych drzwi, przez wybite otwory lub uchylone drzwi pobojowisko sprzętów i rzeczy w nieładzie - ślady grabieży. Bo "szabrownicy" są już na stanowiskach, a policjanci godnie im pomagają. Na trzecim piętrze telefon - cel mojej wyprawy. Łączę się ze szpitalem, dostaję połączenie, otrzymuję zadowalające odpowiedzi o losie osób, o które mi chodziło... Wracam bez przeszkód do domu... Na ulicy pustki, czasem tylko ktoś przemknie z worem na plecach... «szabrownik»...". Pamiętnik Stefana Ernesta, lipiec-wrzesień 1942. Spisany prawdopodobnie przed majem 1943 (zob. s. 335).

[17] Kronika getta warszawskiego, s. 460. Nb. Ringelblum mylnie uważał "szaber" za słowo "zapożyczone ze ślusarstwa".

[18] Pamiętniki z getta warszawskiego, s. 77: "Od stycznia 1943 r. na Befehlstelle stacjonował oddział żandarmerii. Było to w związku ze zwiększeniem obsady policji niemieckiej w getcie i wzmożeniem patroli (streif) z instrukcją ukrócenia szabru ze strony Polaków. Poważne liczby Polaków, a przede wszystkim wyrostków aryjskich, przybywały wszelkimi sposobami do byłego getta i z mieszkań opróżnionych przez Żydów wynosili wszystko, co tam jeszcze zastali, a więc garderobę, garnki, szczotki, balie, wyżymaczki, ramy okienne, a nawet meble, które [podawali] przez mur okalający getto. Wyrostki do lat 14, po przesiedzeniu w areszcie Befehlstelle przez kilka dni, otrzymywali karę chłosty i byli zwalniani. Starszym wymierzano wiadome już kary. Chłosta zależna była od recydywy danego wyrostka: od 5 do 50 pejczy na gołe ciało. Zetknąłem się z wyrostkami, którzy się chwalili, że są już po raz ósmy doprowadzani na Befehlstelle, mawiali «jak przestanie boleć, to znowu przyjdziem»". Pamiętnik Bera Warma. Autor był funkcjonariuszem Służby Porządkowej, zginął po aryjskiej stronie, pamiętnik chyba napisany został przed powstaniem (zob. s. 360-361).

[19] Naturalnie chodzi tu wyłącznie o zjawisko językowe, gdyż sam obyczaj grabienia rzeczy "bezpańskich" w czasach zawieruchy jest właściwie odwieczny. Także podczas II wojny grabienie nie zaczęło się dopiero w 1942 roku, lecz prawie natychmiast, już we wrześniu 1939. "Wielki szaber miał miejsce podczas kampanii wrześniowej. Gdy rozpad państwa stawał się oczywistością, a ucieczka elit faktem, doszło do okradania pozostawionych bez opieki mieszkań, domów, sklepów, wojskowych magazynów i koszar" (Marcin Zaremba, Związek szabrowników, "Polityka", 4 listopada 2009). Obszerniejszą wersją tej pracy jest: Marcin Zaremba, Gorączka szabru, "Zagłada Żydów. Studia i materiały", 2009, t. 5.

Autor zgadza się, że "szaber wywodzi się z języka hebrajskiego", skąd za pośrednictwem mowy złodziejskiej przedostał się do polszczyzny, po czym dodaje: "Tego typu zapożyczenia słów z języków hebrajskiego czy jidysz do gwary przestępczej zdarzały się bardzo często (np. «melina»), z czego jednak nie należy wyciągać wniosków o przewadze Żydów wśród kryminalistów w którymkolwiek z zaborów" (Gorączka szabru, s. 194; wyróżnienie moje).

Porównajcie to z następującym wywodem: "Zauważmy, że ten proces przywłaszczania sobie cudzej własności zakodowany jest w języku. Widać to dobrze na przykładzie dwóch słów - «pożydowski» i «poniemiecki». Są to świetnie zrozumiałe słowa w języku polskim i wiadomo, że odnoszą się do dóbr materialnych, które kiedyś były własnością Żydów albo Niemców i mają już teraz innego właściciela. [...] Po prostu historycznie rzecz biorąc, zabieraliśmy dobra materialne tylko Żydom i Niemcom" (Jan Tomasz Gross, Sąsiedzi. Historia zagłady żydowskiego miasteczka, Fundacja "Pogranicze", Sejny 2000, wydanie II, przypis 118 na stronie 81; wyróżnienie moje).

Tak więc czasem coś się w języku "koduje", a czasem inne coś - choć bardzo częste - wpada do języka jakby przypadkowo. Czasem nie należy wyciągać wniosków ze zjawisk językowych, a czasem wprost przeciwnie - można je potraktować jako argument. Zob. też podobny wywód językowo-historyczny wokół słowa "pożydowski" w: Jan Tomasz Gross, Złote żniwa, Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów, współpraca Irena Grudzińska-Gross, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011, przypis 131 na stronie 146.

[20] Zob. Dr M[osze] Altbauer, O pochodzeniu wyrazu sitwa, "Język Polski", rocznik XXVIII, 1948, nr 3, s. 79-80.