Magister z Kanta, Gombrowiczem pan się przerzuca w mediach, śniadania przy Koncertach brandenburskich, a wieczorem ring w telewizji z politykiem PiS, do ostatniej krwi, bluzgów. Coś tu jest nieprawdziwe: albo ten dom z książkami, albo ring, na który lubi pan wychodzić.- zastanawia się Marcin Kącki w rozmowie z Januszem Palikotem [1]. Swoją drogą, z tym przerzucaniem się Gombrowiczem nie bardzo obu panom wyszło.
Jest jeszcze trzeci powód, że "nie chcę przegrać" - moje wykształcenie filozoficzne, całe życie z biedy do milionera, a za tym Wujec, "Solidarność", ale i zafascynowanie Gombrowiczem, walką z polskością, synczyzną, jak pisał Gombrowicz, by uwolnić Polaka od zbiorowej presji.- mówi Palikot do Kąckiego, a Kącki nic. Zaraz, zaraz... Walka z polskością, synczyzną, by uwolnić Polaka od zbiorowej presji? Ale może to tylko sprawa stylistycznej nieporadności tego mętnego zdania, bo przecież Gombrowicz nie z synczyzną chciał walczyć, lecz właśnie o synczyznę [2].
Jeśli zaś idzie o "magistra z Kanta", to najważniejszą pamiątką po tym wydarzeniu jest, rzecz jasna, praca magisterska Janusza Palikota [3].
Liczy ona 55 stron tradycyjnego maszynopisu, przepisanego niechlujnie i upstrzonego dość licznymi poprawkami, których skądinąd powinno być znacznie więcej. I tak na przykład adiustator wychwycił błąd ortograficzny na stronie 13 (w. 8g; poprawił "wkąponowaną" na "wkomponowaną"), ale już nie zauważył podobnego błędu na stronie 22 (w. 1g; "abstrachowania").
Na dwóch ostatnich stronach mieści się wygodnie 35 przypisów. Kilka z nich uzupełniono później długopisem. Przypis nr 22 pozostawiony został w postaci "G.W.F. Hegel:", gdyż magistrant Palikot najwyraźniej nie potrafił znaleźć w pismach Hegla jego znanego powiedzenia "Co jest rozumne, jest rzeczywiste; a co jest rzeczywiste, jest rozumne", które zacytował na stronie 31, aczkolwiek pomijając przy tym oba przecinki [4].
Praca nie zawiera spisu literatury. Być może dlatego, że liczba wszystkich cytowanych w niej publikacji, łącznie z podstawowymi dziełami Kanta i Hegla, jest liczbą jednocyfrową. Niemniej autorowi nie sposób odmówić zręczności w gospodarowaniu swymi skromnymi zasobami, gdyż już w pierwszym przypisie została wymieniona książka promotora, profesora Marka J. Siemka. Naturalnie - bez żadnego szczególnego związku z tematem.
No właśnie - temat! Wypadałoby w końcu powiedzieć coś o temacie tej pracy albo przynajmniej podać jej tytuł. Ale już tutaj, w kwestii tak zdawałoby się banalnej i oczywistej, zaczyna się pewien zamęt.
Według Wikipedii Janusz Palikot "obronił w 1986 pracę magisterską zatytułowaną Transcendentalna jedność apercepcji u Kanta" [5], nie wiadomo jednak, skąd wzięto tę informację, powtarzaną potem za Wikipedią na dziesiątkach stron internetowych [6]. Natomiast sam autor zapamiętał nieco inny wariant tego tytułu: "napisałem pracę z Kanta: «Transcendentalna jedność apercepcji»" [7]. I jest to zaiste dziwny przypadek amnezji u kogoś, kto na każdym kroku obnosi się ze swym filozoficznym wykształceniem [8], w wywiadach zaś podkreśla, że czyta "każdego dnia dwie godziny", a w weekend najchętniej presokratyków po grecku [9].
W rzeczywistości tytuł pracy magisterskiej Janusza Palikota brzmiał bowiem: "Dialektyka transcendentalizmu (Kant i Hegel)". Transcendentalnej jedności apercepcji został tam poświęcony jedynie drugi paragraf pierwszego rozdziału.
Co jeszcze dziwniejsze, autor po latach nawet z grubsza nie pamięta, o czym w swojej pracy pisał i zmyśla jej treść, dopasowując ją do błędnie zapamiętanego tytułu. Podobno zajął się tam między innymi pytaniami "Dlaczego rzeczywistość odbieramy jako spójną w sobie?" oraz "Czy istnieje pierwotna praustanowiona jedność danych naocznych i syntetyzujących je pojęć?", ale próżno by szukać tych pytań w istniejącym do dziś maszynopisie [10].
Na tym jednak nie koniec kłopotów z pamięcią. Januszowi Palikotowi myli się nie tylko tytuł jego własnej pracy i jej zawartość, lecz również nagminnie mylą się podstawowe pojęcia filozoficzne. I nie mówię tu o przejęzyczeniach podczas nerwowych telewizyjnych debat, ale wyłącznie o tym, co ukazało się w druku.
W rozmowie z Agnieszką Kublik - nb. tej samej, w której zadeklarował swą wiarę w wędrówkę dusz - wystąpił jako autor pracy magisterskiej zatytułowanej "Transcendentna jedność apercepcji u Kanta" [11]. Mniejsza już o tę amnezję w sprawie tytułu, ale pomylenie "transcendentalnego" z "transcendentnym" to dla filozofa wielki wstyd.
Podobny błąd przydarzył mu się zresztą już pięć lat wcześniej, gdy poplątał tytuł jednej z podstawowych prac Edmunda Husserla, o którym podobno kiedyś zaczął pisać doktorat [12]. Zamiast Kryzys nauk europejskich i fenomenologia transcendentalna wyszło mu Kryzys nauk europejskich a fenomenologia transcendentna [13].
A już całkiem niedawno, w długiej rozmowie z Cezarym Michalskim, tak oto wspominał swój rozwój filozoficzny:
A ja jestem na KUL-u, tam się spotykam ze Styczniem, prawą ręką papieża właśnie od filozofii. Zdaję u Stycznia egzamin, wiem, że to jest uczelnia, na której Wojtyła wykładał, zanim został papieżem. Tym papieżem, którego mi tam przedstawiają jako papieża filozofa… i nic. Szkółka. Fatalna. Jeszcze dzisiaj, jak mnie ktoś próbuje przekonać do personalizmu chrześcijańskiego, to wybucham śmiechem. Przy redukcji transcendentalnej Kanta, przy wszystkich rzeczach, którymi człowiek się wtedy interesuje w filozofii, w kulturze... [14].Opowiadanie o "redukcji transcendentalnej Kanta" to nonsens. Nie ma czegoś takiego, podobnie jak nie ma prawa powszechnego ciążenia Galileusza. Redukcję transcendentalną wprowadzi do filozofii dopiero Husserl. Po palnięciu podobnej gafy tym bardziej nie przystoi więc Palikotowi ten protekcjonalny ton w stosunku do "papieża filozofa". Z fenomenologii Karol Wojtyła był akurat mocny (habilitował się z Maxa Schelera), a próbę zastosowania redukcji fenomenologicznej można znaleźć choćby w jego Osobie i czynie [15].
Nie chodzi mi tu jednak tylko o to, że Palikot się myli. Rzecz w tym, że wszystko to są błędy na poziomie filozoficznego elementarza! To tak, jakby absolwentowi biologii mieszała się potem mejoza z mitozą, a magister fizyki nie odróżniał masy od ciężaru. Praktycznie nie sposób skończyć studiów z takimi dziurami w głowie. A tu na dodatek Janusz Palikot wciąż jeszcze, przypominam, czyta dwie godziny dziennie i to czasem nawet po grecku.
Może więc czyta nieuważnie? - powiecie. Może tylko tak, szuru-buru, przelatuje po łebkach? Albo może nawet zamiast oryginalnych dzieł czyta, horribile dictu!, cudze opracowania?
I mnie się tak zrazu wydawało, gdy na stronie 26 jego pracy magisterskiej natknąłem się na poniższy cytat z Nauki logiki Hegla, dzieła trudnego i wymagającego skupienia:
Kant podniósł dialektykę na wyższy szczebel (jest to jedna z największych jego zasług) przez to, że uwolnił ją od pozoru dowolności, przypisywanego [w maszynopisie bezsensowne "przypisawenego"] jej przez potoczny pogląd na tę sprawę i przedstawił ją jako konieczną czynność rozumu [...]. Dialektyczne przedstawienie antynomii czystego rozumu przez Kanta nie zasługuje wprawdzie, jeśli rozpatrzymy je bliżej [...] na jakąś wielką pochwałę, ale ogólną ideę, na której oparł on to wszystko i której znaczenie ugruntował, była obiektywność złudzenia i przysługująca naturze określeń myślowych konieczność sprzeczności.Cytat został przepisany w miarę starannie. Obydwa opuszczenia zaznaczono prawidłowo, ale przepisywacz popełnił drobny błąd: zamiast "jedna z największych jego zasług" powinno być "jedna z jego największych zasług" [16]. Ot, machinalne przestawienie dwóch wyrazów... Trzeba jednak trafu, że identyczny błąd przy cytowaniu tego ustępu z Hegla popełnił kilkanaście lat wcześniej Władysław Stróżewski w artykule Dialektyka Kanta - dialektyka Hegla [17]. Co więcej, są u niego również oba te same opuszczenia!
Przepisał od Stróżewskiego - pomyśleliście, prawda? I ja tak pomyślałem, ale sprawa jest bardziej zagmatwana.
Otóż nie ulega wątpliwości, że Palikot wiedział o istnieniu artykułu Stróżewskiego; odsyła zresztą do niego (dość powierzchownie) w przypisie 26 swojej pracy. Za hipotezą o odpisaniu cytatu od Stróżewskiego przemawia także nader nikłe prawdopodobieństwo przypadkowego zacytowania tych samych zdań z tym samym błędem i z tymi samymi opuszczeniami.
Z drugiej strony, również nie ulega wątpliwości, że Palikot jednak miał w ręku pierwszy tom Nauki logiki Hegla w przekładzie Landmana. Stróżewski w swoim cytacie pominął bowiem wszystkie wyróżnienia kursywą, obecne w tamtym wydaniu i w wersji Palikota. Ponadto poprawił oczywistą literówkę: zamiast "ogólną ideę" powinno być "ogólną ideą". Natomiast Palikot tę literówkę wiernie zachował, choć trudno jej nie zauważyć, jeśli przeczytało się cytowane zdanie ze zrozumieniem.
Jak pogodzić jedno z drugim, nie wiem. Wygląda, jakby pisali tę pracę na spółkę doktor Jekyll i pan Hyde, a każdy z nich nie całkiem orientował się, co zrobił jego wspólnik.
Wszelako w biografii Janusza Palikota można podobno znaleźć nie tylko takie psychologiczne zagadki.
[1] Marcin Kącki, Palikot. Jestem na dnie, "Gazeta Wyborcza", dodatek "Duży Format", 15 stycznia 2015, s. 8-10 (cytat ze s. 9). Wersja internetowa tutaj.
To właśnie w tej rozmowie Janusz Palikot uczynił głośne swego czasu wyznanie, że swoje plany życiowe konsultuje z pewnym hinduskim guru:
"Może fatalnie to będzie odebrane, ale mam kontakt z przywódcą hinduizmu Ravi Shankarem. Zadzwoniłem do niego, przez Skype'a, do Bangalore. Mówię, że mi nie wychodzi, że gigantyczne pieniądze włożyłem, że jest projekt, dobre nazwiska i nie wychodzi. A on mówi: we wrześniu w Polsce zajdzie zmiana...".
Guru Palikota nie należy mylić z tym Ravi Shankarem, słynnym wirtuozem sitaru zmarłym kilka lat temu. Nie jest też ów guru żadnym "przywódcą hinduizmu", ale raczej religijnym przedsiębiorcą; jednym z wielu, którzy ze względów podatkowych zaczynają zbawienie świata od założenia odpowiedniej fundacji. Tym razem świat ma zbawić sudarśana-kriyā, specjalny sposób oddychania. Pooddychamy sobie po hindusku i od razu będzie żyło nam się radośniej. Nie ulega wątpliwości, że to działa, bo sam guru na zdjęciach wygląda tak radośnie, że tylko każdemu życzyć. I nawet przybity Janusz Palikot od jego tchnienia cokolwiek poweselał:
"- A co panu mówi intuicja?
- Że w wyborach prezydenckich w 2015 roku się odbiję, a w wyborach parlamentarnych weźmiemy 7-8 procent i wejdę do władzy wykonawczej".
Nb. bardzo to przypomina przewrotne spełnianie życzeń przez ciemne moce z opowiadań grozy. Ktoś chce 200 funtów i dostaje je, ale jako odszkodowanie za śmierć syna. Ktoś pragnie radykalnej zmiany pod koniec roku i zmiana w istocie zachodzi, ale w drugą stronę. Chce wziąć 7-8 procent i jako żywo bierze 7 i pół, ale już nic z tego nie wynika. Aż strach pomyśleć, co w takim razie naprawdę mógł mieć na myśli hinduski guru, gdy enigmatycznie przepowiadał Palikotowi: "zaczniesz iść do góry w nowej konstrukcji politycznej".
[Dopisek] Po prawie dziesięciu latach dociekliwość Marcina Kąckiego, która z dwóch twarzy Palikota (ta kulturalna, czy ta prostacka) jest na pokaz, a która jest autentyczna, nabrała jakby nowego wymiaru. Otóż okazało się, że Kącki, gwiazda "Gazety Wyborczej" i nieustraszony pogromca faszystów, też miał dwie twarze i w życiu prywatnym nader brzydko poczynał sobie z kobietami. Czasem chuć rozpierała go do tego stopnia, że masturbował się w przytomności przerażonej niewiasty, o czym dziś można przeczytać nawet na Wikipedii.
[2] Ściślej: nie Gombrowicz, lecz jeden z bohaterów powieści Trans-Atlantyk, rozwiązły pederasta Gonzalo, udziela takiej rady narratorowi:
"Mruknął: - Do diabła z Ojcem i Ojczyzną! Syn, syn, to mi dopiero, to rozumiem! A po co tobie Ojczyzna? Nie lepsza Synczyzna? Synczyzną ty Ojczyznę zastąp, a zobaczysz! (Witold Gombrowicz, Trans-Atlantyk, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988, s. 61).
Już tylko w przypisie odnotowuję kolejną rewelację Janusza Palikota, jakoby Stalin "wywodził się z biznesu". W rzeczywistości jedyną posadą Stalina, nim zaczął życie zawodowego rewolucjonisty, była trwająca nieco ponad rok praca w obserwatorium meteorologicznym w Tyflisie (zob. np. Robert Conquest, Stalin, przełożył Władysław Jeżewski, Świat Książki, Warszawa 2000, s. 42).
[3] Korzystam z fotokopii. W katalogu Połączonych Bibliotek Instytutu Filozofii i Socjologii PAN i Wydziału Filozofii i Socjologii UW praca magisterska Janusza Palikota nosi sygnaturę U'D.2511.
[4] Znajduje się ono w przedmowie do Zasad filozofii prawa, wyeksponowane jako dwuwersowy aforyzm (zob. Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Zasady filozofii prawa, przełożył Adam Landman, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1969, s. 17). Dla koneserów podaję również za pierwszym wydaniem wersję niemiecką. Dwuwers ten jest tam jeszcze dodatkowo wyróżniony rozstrzelonym drukiem. Zob. Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Grundlinien der Philosophie des Rechts, Berlin 1821 [w rzeczywistości książka ukazała się w roku 1820], s. XIX:
"Was vernünftig ist, das ist wirklich;
und was wirklich ist, das ist vernünftig".
[5] Wikipedia, hasło "Janusz Palikot".
[6] Zob. na przykład stronę Radia ZET przygotowaną na wybory prezydenckie w 2015 roku (strona zarchiwizowana). Niekiedy trafiają się jednak fantazje oryginalne. W biogramie Janusza Palikota jako honorowego obywatela miasta Biłgoraj można przeczytać m.in., że obronił "pracę magisterską pt.: «Krytyka czystego rozumu Immanuela Kanta»".
[7] Biogram Janusza Palikota na oficjalnej stronie Twojego Ruchu.
[8] Dostrzegają to nawet przedstawiciele prawa. W 2011 roku na tej podstawie zostało umorzone śledztwo w sprawie podania nieprawdy w oświadczeniu majątkowym posła Janusza Palikota. "Zdaniem prokuratury Palikot nie ujawnił wszystkich składników majątku, ale «nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych pana posła wynikają z filozoficznego wykształcenia i stosunku do wartości materialnych»" (Cezary Gmyz, Filozoficzne umorzenie Palikota, "Rzeczpospolita", 20 stycznia 2012).
[9] "Agnieszka Kublik: Dużo pan czyta? Janusz Palikot: Każdego dnia dwie godziny. W weekend w moim domu na Suwalszczyźnie czytam po grecku presokratyków [filozofowie przyrody, żyli i działali przed Sokratesem, np. Tales z Miletu i Demokryt] i tłumaczę ich sobie na polski oraz niemiecki. To rodzaj medytacji niezbędny, żeby zupełnie nie zatracić się w polityce" (Muszę być chamem. Z Januszem Palikotem rozmawia Agnieszka Kublik, "Gazeta Wyborcza", 1 grudnia 2012).
[10] "Pracę magisterską poświęciłem Krytyce czystego rozumu. Jak wiemy, zdaniem Kanta, nasz obraz świata uformowany jest przez ludzki umysł. Pojawia się zatem pytanie, w jaki sposób umysł potrafi konstytuować rzecz z tak różnorodnych docierających do nas danych wrażeniowych? Dlaczego rzeczywistość odbieramy jako spójną w sobie? Czy istnieje pierwotna praustanowiona jedność danych naocznych i syntetyzujących je pojęć? Takimi właśnie pytaniami zająłem się w pracy magisterskiej (Janusz Palikot, Płoną koty w Biłgoraju, Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2007, s. 44-45).
O tym, że Janusz Palikot poświęcił swoją pracę magisterską zupełnie innym zagadnieniom, świadczą chociażby tytuły głównych części tej pracy, odwołujące się do figur w heglowskim rozwoju samowiedzy: "Ustalenia wstępne" (s. 1); "Rozdział I. Plecy świadomości" (s. 4); "Rozdział II. Chytrość rozumu" (s. 20); "Rozdział III. Wolno puszczona szczegółowość" (s. 31); "Podsumowanie: byt i nicość" (s. 45). Wypisuję te tytuły z tekstu pracy, gdyż autor nie załączył do niej nawet najogólniejszego spisu treści.
[11] Co ma Bóg do Palikota. Z Januszem Palikotem rozmawia Agnieszka Kublik, "Gazeta Wyborcza, 7-8 stycznia 2012, informacja u dołu strony 15. O wędrówce dusz na stronie 14: "Blisko jestem platonizmu lub hinduizmu. Sądzę, że dusza wielokrotnie wraca na ziemię w postaci różnych ciał i że w tym sensie jest nieśmiertelna i nie ginie razem z ciałem [...]".
[12] "Po studiach pracowałem w PAN-ie, gdzie pisałem doktorat z Husserla". Biogram Janusza Palikota na oficjalnej stronie Twojego Ruchu (strona zarchiwizowana).
[13] Janusz Palikot, Płoną koty w Biłgoraju, s. 45: "[Katarzyna Rosner] Zaproponowała, żebym napisał doktorat z ostatniej książki Husserla: Kryzys nauk europejskich a fenomenologia transcendentna".
Nb. Kryzys to ostatnia książka wydana za życia Husserla. Pośmiertnie ukazało się jeszcze Doświadczenie i sąd, przygotowane do druku przez Ludwiga Landgrebego i wydrukowane w Pradze w roku 1939.
[14] Janusz Palikot, Cezary Michalski, Zdjąć Polskę z krzyża, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014. Korzystałem z wersji elektronicznej przygotowanej przez Virtualo. Cytat znajduje się mniej więcej w jednej trzeciej rozdziału "Kwestia wiarygodności, czyli niewierzący wydawca «Ozonu»".
Nb. jest w tej książce więcej takich kwiatków w wykonaniu Janusza Palikota. Na przykład banialuki o rękopisach z Qumran jako elemencie tradycji chrześcijańskiej: "Są oczywiście rękopisy z Qumran, znad Morza Martwego, są też inne elementy racjonalności rozsiane po apokryficznych pismach najszerzej rozumianej tradycji chrześcijańskiej, jest krytyka Biblii" (pierwsza ćwiartka rozdziału "Czy Polacy mają czym Kościół zastąpić?").
[15] Kardynał Karol Wojtyła, Osoba i czyn, wydanie drugie, poprawione i uzupełnione, Polskie Towarzystwo Teologiczne, Kraków 1985, s. 100 i n.
[16] Georg Wilhelm Friedrich Hegel, Nauka logiki, t. I, przełożył Adam Landman, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1967, s. 53.
[17] Władysław Stróżewski, Dialektyka Kanta - dialektyka Hegla, [w:] Dziedzictwo Kanta. Materiały z sesji kantowskiej, pod redakcją Jana Garewicza, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1976, s. 66.