W mojej celi mam często gości, złodziei i zbrodniarzy różnego rodzaju, którzy przebywają po kilka godzin dziennie a ja zmuszony jestem być ich towarzyszem. Teraz siedzi ze mną śląski chłop brzydki i głupi ale rozmawiam z nim o Polsce, kraju i wojnie i tłumaczę mu, że i Ślązacy są Polakami i, by on także poczuwał się do obowiązku dążenia do wolności [1].Był więźniem politycznym w Prusach, Austrii i Rosji. Zesłany na Syberię, przebył szmat drogi, co potem zajmująco opisał [2], dumny z tego, że na jego widok:
Kacapy z brodami rozdziawiwszy gęby:Po powrocie do kraju knuł dalej, brał udział w przygotowaniach do kolejnego powstania, został członkiem Rządu Narodowego - i to już jednym ze starszych, choć wtedy ledwo przekroczył trzydziestkę. Potem emigracja, praca pisarska... Resztę doczytajcie sobie sami, choć trochę wstyd, że na stronie rosyjskiej Wikipedii ma Giller lepiej opracowane hasło niż na polskiej.
To Polak buntowszczyk mruczeli przez zęby [3].
Umarł w Stanisławowie w roku 1887. Wyprawiono mu godny pogrzeb na koszt miasta, a kilka lat później postawiono nagrobek z epitafium pióra Teofila Lenartowicza. Prawie sto lat później, w 1980 roku, władze Stanisławowa (który tymczasem został przemianowany na Iwano-Frankiwsk) postanowiły ostatecznie zrujnować stary cmentarz i urządzić na jego miejscu skwer. Poszły w ruch koparki i spychacze, zmarłych powrzucano do wspólnego dołu, a płyty z nagrobków zostały użyte do budowy toalet. Doczesne szczątki Agatona Gillera udało się jednak ocalić. Nie bez znaczenia był moment dziejowy - rok 1981 - oraz to, że przedsięwzięcie wsparł amerykański Związek Narodowy Polski (Polish National Alliance), którego powstanie właśnie Giller niegdyś zainspirował [4].
Tym razem został pochowany na Starych Powązkach (kwatera 13, rząd 6, miejsce 27), a jego grób w znacznym stopniu upodobniono do dawnego, tego ze Stanisławowa. Ma też Giller znowu na grobie epitafium Lenartowicza, warte przypomnienia, bo ładne, a w Internecie często powtarzane z rozmaitymi zniekształceniami [5].
Przechodniu! Obyś w Polskę jak ten zmarły wierzył!Mimo swe rozliczne zasługi jest Giller jednym z pisarzy, którzy jakoś (najniesprawiedliwiej) wypadli z powszechnego obiegu. Być może także dlatego, że
Idź i czyń! Dobry przykład serce twe ośmieli:
Twój brat wygnaniec drogi sybirskie przemierzył,
Prześladowanie cierpiał długo w Cytadeli,
A przecież dobre serce w wichrach nie wychłódło,
Ani je południowe żary nie wypiekły.
Podziwiaj nieprzebrane cudowne to źródło,
z którego myśli wzniosłe i łzy czyste ciekły!
A jeżeli już w Polskę zwątpiłeś do końca,
Odejdź i cieniem swoim nie zasłaniaj słońca!
miał to w sobie, co Niemiec tak wysoko ceni: erudycję wyczerpującą uczonego, a to u nas nie bawi, nie popłaca, nie zachęca nikogo, gdyż nawet wrażenia są u nas przemijające i dorywcze, zapał naszej inteligencji dla literatury jest "dymem bez płomienia" [...] [6].A teraz już obiecane wypisy o obyczajach moskiewskich z Podróży więźnia etapami do Syberyi w roku 1854 Agatona Gillera.
___________________
Oto jeszcze jedno charakterystyczne opowiadanie: Pewnego razu zmarły wielki książe Michał podróżował incognito po Niemczech i jak zwykle Moskale za granicą przed cudzoziemcami odegrywał rolę człowieka łagodnego, miłosiernego i cywilizowanego; a wiadomo, że Moskale w wysokim stopniu posiadają zdolność pozorowania się i podobania. Niktby też w. księcia nie posądził o grube tyraństwo. Jechał z swoim adjutantem w dyliżansie, naprzeciw nich siedział jakiś Francuz, który się niedomyślał, że podróżuje z osobą tak wysoko w spółeczeństwie stojącą. Wielki Książe nie przyznał się do swojej godności i udawał bogatego moskiewskiego pana. Francuz zachwycony był światłym Moskalem i unosił się nad jego ideami postępowemi, nad myślami pełnemi umiarkowania, tolerancyi, nad jego sympatyami do wszystkiego, co jest wzniosłe, szlachetne lub nieszczęśliwe.Zdarzyło się, że w rok po rozmowie w dyliżansie, Francuz pojechał do Petersburga i był na paradzie, którą dowodził wielki książe, i poznał odrazu, że magnat w dyliżansie a wielki książe jest jedna i taż sama osoba; lecz zdziwił się, gdzie się podziała ta łagodność i umiarkowanie, które w nim podziwiał. Wielki książe na paradzie był zupełnie innym człowiekiem, nasrożywszy fizyonomię, jeździł, rzucał się, krzyczał, klął i przezywał jak ostatni chłop moskiewski a zsiadłszy potem z konia, własną ręką policzkował żołnierzy, wielu kazał aresztować a oficerów pobrać na odwach.
Francuz niemógł się wydziwić, zkąd w wielkim księciu tak nagła i zupełna przemiana powstała? porównywał obejście się w dyliżansie pełne dystynkcyi z grubem brutalstwem na paradzie, jego łagodność z wściekłością, jego miłosierdzie z policzkowaniem żołnierzy, i powrócił do Francyi, niemogąc wytłumaczyć sobie tajemnicy moskiewskiego charakteru (t. II, s. 115-116).
O wychowaniu kadetów u Moskali
W korpusie szlacheckim kadetów za najmniejsze przewinienie ogromnie chłoszczą rózgami; często dzieciak otrzyma z 600 rózg naraz. Wychowanie takie odbiera im tę swobodę, godność, która się w każdym ruchu oficera francuzkiego wyraża, i w rezultacie takiego postępowania pokazuje się, że kadet, zostawszy oficerem, hula, niszczy swoje zdrowie; zna dobrze, aż do niezważania na godność człowieka, subordynacyę, lecz niemoże sobie dać rady z żołnierzami, jest głupi i niezna wojskowej sztuki. W końcu powiedzmy, iż młodzież w moskiewskich wojskowych korpusach ucząca się, jest najniemoralniejsza; zepsucie ogromne panuje tam, a pederastya bardzo jest upowszechniona (t. II, s. 117).
O mowie Moskali
We wsiach, przez które przejeżdżamy, przed szynkami zgromadziło się dużo chłopstwa; daleko słychać pijane śpiewy a klątwy i wyzwiska jeszcze dalej. Klątwy i wyzwiska są w Moskwie bardzo powszechne; połowa słów mowy Moskala jest klątwą. Nie tylko w gminie powszechne są klątwy, lecz nawet między ludźmi wyższego towarzystwa, szczególniej zaś w stósunkach i rozmowach z podwładnymi. W innych krajach klątwy słyszeć się dają w szczególnych razach gniewu, smutku, złości lub niepowodzenia; w ustach Moskala nawet pochlebstwo, słodka oraz i spokojna mowa jest klątwą zaprawiona. Obszerność, rozmaitość tych klątw jest nadzwyczajna; leży ona w zwyczaju; kobiety a nawet dzieci rzucają słowami klątwy i brudnego wyzwiska, które rumienić muszą poczciwe uszy. Klątwy dowodzą brak moralności; jakoż powszechność klątw w Moskwie odpowiada powszechnemu zepsuciu obyczajów (t. I, s. 210-211) [7].
O chciwości chłopa moskiewskiego
Chłop moskiewski jest bardzo chciwy; zdarza się, jak mi to właśnie opowiadali o wypadku w poblizkiej wsi, że dla kilka rubli zabija podróżnego, który w jego chacie szuka gościnności [...]Opowiadali mi tutaj historyą, niedawno temu zaszłą, o zamordowaniu syna przez własną matkę. Rzecz się tak miała. Żołnierz po długiej służbie wrócił do rodzicielskiego domu. Ojciec jego wtedy już nie żył; matka zaś nie poznała go, zestarzał się bowiem a trudy służby zupełnie go zmieniły.
Żołnierz widząc, że go nie poznano, odegrywał rolę obcego człowieka i prosił jako taki o gościnę; późniejszem przyznaniem się do synostwa, chciał matce zrobić tem większą niespodziankę. Przyjęła ona gościnnie nieznajomego żołnierza, częstowała wódką, czajem, pierogami i mięsem, a gdy się na chwilę oddalił, opatrzyła jego tłumoczek a w nim namacała woreczek z rublami. O zmroku postawiła przed nim obfitą wieczerzę i napoiła wódką. Żołnierz był rad, śmiał się i opowiadał jej o synie, nad którego losem czuła matka płakała. Później zrobiła mu na podłodze posłanie a życząc dobrej nocy, pomodliła się przed obrazami i sama weszła na piec, gdzie zwykle spała. Ledwo żołnierz zasnął i zachrapał, kobieta po cichutku zsunąwszy się z pieca i uchwyciwszy topór, podpełzła do śpiącego. Jednem uderzeniem toporem zamordowała żołnierza, trupa wywlekła na pole i tam go pogrzebała, a pieniądze z tłumoczka starannie ukryła. Prędko zbrodnia wydała się i zbrodniarkę osadzono w więzieniu. Tutaj dopiero dowiedziała się, iż zamordowany był jej synem, wracającym ze służby do domu. Nie okazała żałości i skruchy; ukarali ją knutami i posłali do kopalni (t. I, s. 224-225, 236) [8].
O starowiercach
Nasz starowierca różnił się głównie szczodrością od swoich współwyznawców - wiadomo bowiem, że starowiercy podobnie jak żydzi u nas są oszczędni, skąpi a nawet sknery. O czystości mają bardzo błędne wyobrażenia; mówią oni, że człowiek powinien folgować swojej naturze i nie powinien wstrzymywać popędów namiętności - ztąd moralność ich jest mocno podkopaną; stracenie czystości dziewiczej nie uważa się za hańbę, a niewierności małżeńskiej za grzech. [...]Starowierców Moskale nazywają razkolnikami, to jest odszczepieńcami. Obszerna i szeroko rozgałęziona sekta starowierców rozpadła się na liczne pomniejsze wyznania i sekty: jedna z nich zamiast księży ma kapłanki - na ten urząd duchowny wyszukują czystej i niewinnej dziewicy, a że o taką dosyć jest trudno, więc obierają i taką, co niewinność straciła. Sądzę, że kobiety emancypantki na zachodzie, bardzo sympatyzowałyby z tymi sekciarzami, gdyby wiedziały, że między nimi kobiety a nie mężczyzni są księżmi, i że niewiara małżeńska nie jest za grzech uważana (t. II, s. 19, 21).
Na koniec o łapówkach i komisyach, opowieść ponadczasowa
Razu pewnego kupiec, dzierżawca sprzedaży wódek, zapłaciwszy jenerała N. N., sprzedawał wódkę do połowy z wodą zmięszaną; jenerał N. N. miał polecone czuwać, ażeby dzierżawcy monopolu rządowego wyrabiania i sprzedawania wódek nie fałszowali i nie zaprawiali wódki wodą. Kupcowi zdawało się, że dobry interes zrobił, że zyski jego, zabezpieczywszy sobie jenerała, znakomicie się powiększą, aż tu jenerał, który nie wiele cenił sumę wziętą od kupca, oskarżył go przed sądem i wykazał wszystkie nadużycia. Naznaczyli komisyą na śledztwo, lecz wszystkich członków komisyi kupiec przekupił, a ta w rezultacie wykazała niewinność kupca i fałsz w doniesieniu jenerała.[Dopisek z roku 2022] I jeszcze kilka uwag Gillera o charakterze Moskali z innej jego książki. Dają dziś te uwagi więcej do myślenia, niż moglibyście przypuszczać widząc datę wydania.Jenerał oponował i oskarżył komisyą o sprzedajność; wyznaczyli więc inną komisyą dla wyśledzenia przedajności pierwszej komisyi, a trzecią dla powtórnego śledztwa w sprawie o wódkę; lecz kupiec, przekupiwszy obie komisye, sprawę wygrał. Na nieszczęście jenerał był poważną osobą i miał protekcyą w Petersburgu; na zarzut więc nowego przekupstwa, wyznaczoną została na śledztwo czwarta komisya. W tej komisyi znajdował się młody sowietnik, który należał do czynowników służących «wieroj i prawdoj» [to znaczy był uczciwy, bo - jak to wcześniej objaśnia Giller - młody urzędnik jest z początku za niski rangą, by brać "wziątki"]. Śledztwo przez niego okazało, iż kupiec w istocie fałszował wódkę a poprzednie komisye były przekupione. Kupiec należał do najbogatszych moskiewskich kupców; kapitały ogromne, jakie posiadał i szczodre szafowanie niemi w tej sprawie, sprawiły, że ministeryum pozbawiło miejsca sowietnika a kupca najzupełniej usprawiedliwiło (t. I, s. 156).
Moskal z liberalnymi ludźmi jest liberalnym, tyranem, gdzie wymagają surowości, litościwym, gdy idzie za popędem swego serca i gdy mu wolno być litościwym, chojnym, skąpym, płaskim, dumnym a zawsze przebiegłym, zawsze zręcznym, pozornym i zawsze chciwym. W towarzystwie Europejczyków jest jak Europejczyk: polerownym, grzecznym; w towarzystwie uczonych umie odegrać rolę uczonego, w towarzystwie azyatyckiem jest zupełnym Azyatą. Giętki i zmienny, wszystko do niego przylega, a w gruncie zawsze jest jeden, zawsze jest Moskalem. Charakter taki robi go zdatnym do dyplomacyi, do podbojów i sprzyja szczęśliwemu prowadzeniu interesów. Fortuna też oddawna jest na stronie Moskali. Nic oni cywilizacyi i ludom podbitym nieprzynoszą, żadnej ożywczej idei, żadnej cnoty niewpajają, nie dają szlachetnej dążności, ale umieją wszystko zużytkować, wszystko do siebie przyciągnąć, i umieją pomimo naśladownictwa na wszystkiem piętno swoje wycisnąć. Charakter tak giętki i zręczny, oddany w służbę idei niewolniczej caryzmu, robi Moskali niebezpiecznymi dla innych narodowości i cywilizacyi. Czy porzucą teraźniejszy kierunek i zamienią go na lepszy, ludzki, wolniejszy? oto jest pytanie wielkiej wagi. [...] Moskale mogą spłukać z siebie kurz carski, wyciąć wrzody moralne despotyzmu, mogą zmienić organizacyę swoją moralną do niewoli skłonną, ale wątpię czy potrafią się wyrzec panowania, zabierania tego, co do nich nie należy, czy przestaną kiedy być narodem zaborczym. Niewola zrobiła ich strasznymi dla ludzkości, wolność nie zrobi ich bezpiecznymi dla jej samodzielnego i wolnego rozwijania się.
[...]
Ten to duch zaboru i grabieży sprawia, że co rok powiększają Moskale przestrzeń swojej imperii, a z fałszywej wiary w boską wolę przemawiającą przez carów, wysnuwają owe kłamliwe dowody, mające grabież pozorem prawności zasłonić. Moskale tak już wzrośli z tem kłamstwem, że na serjo myślą, iż nie są zaborczym narodem, że tylko przyłączają do swego państwa kraje do nich słusznie należące, będące odwieczną ich dziedziną. Ile z takiego ich usposobienia nieszczęść wylało się na ludzkość? Ile łez i krwi stało się ono powodem? I jakie ciężkie ujarzmienie i straszna niewola padła z tego usposobienia na narody, wiadomo każdemu; lecz ile jeszcze plag padnie z tego samego źródła na ludzkość? (Agaton Giller, Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi, Brockhaus, Lipsk 1867, tom I, s. 115-116; tom II, s. 217).
[1] Nieszczęściem dzienniczek ten został potem przechwycony przez pruską policję podczas rewizji u przyjaciela Gillera, co skończyło się jego kolejnym uwięzieniem. Zob. Z[ygmunt] Zygmuntowicz, Agaton Giller w świetle akt państw zaborczych. W 50 rocznicę śmierci, Lwów 1937; cytowany wyimek z dzienniczka na s. 15-16.
Nb. Zygmuntowicz podaje, że w 1852 roku Giller, wciąż pełen patriotycznego zapału, domagał się w śledztwie, by jego nazwisko czytać "z francuska" - Żiller (s. 21). Jak było później, nie wiem. Co do imienia 'Agaton', to ma ono greckie korzenie, od agathos - dobry. Jest nawet kilku świętych Agatonów, ale już w XIX wieku imię to brzmiało osobliwie i spotkać je można było przeważnie w Rosji. Miał też Agaton Giller trzy siostry: Palemonę, Agrypinę i Honoratę. To właśnie ta trzecia siostra o najzwyczajniejszym imieniu, Honorata, odprowadzała go później pędzonego na Sybir.
[2] Agaton Giller, Podróż więźnia etapami do Syberyi w roku 1854, tom I-II, Brockhaus, Lipsk 1866. Niżej w wypisach podaję numer tomu i strony właśnie z tego wydania.
[3] Tak Giller cytuje te wersy z Podróży na Syberyą Gustawa Ehrenberga w tomie I swojej Podróży na stronie 209. U Ehrenberga (nb. nieślubnego syna cara Aleksandra I) dwuwiersz ten brzmi nieco inaczej: "Kacapy z brodami, rozdziawiwszy gęby, / «To Polak buntowszczyk!» mówili przez zęby" ([Gustaw Ehrenberg], Dźwięki minionych lat (1835 i 1836), Paryż 1848, s. 64.
[4] Zob. Tadeusz Swat, Groby i pamiątki z okresu Powstania Styczniowego 1863-1864 r. na dawnych Kresach Wschodnich, "Niepodległość i Pamięć" 1995, nr 1, s. 157-158. A także tutaj.
"Lecz oto i początek Związku.
«W roku 1879 - tak czytamy w broszurce wydanej przez Zarząd Związku Nar[odowego] Pol[skiego] r. 1894 - «pojawia się w "Ogniwie", tygodniku wychodzącym w Nowym Yorku, a następnie zostaje przedrukowany przez "Gazetę Polską", wychodzącą w Chicago, artykuł pióra znanego patryoty Agatona Gillera, zatytułowany: O organizacyi Polaków w Ameryce, a wzywający do zgody, jedności i działania dla sprawy ojczystej. Artykuł ten wywarł wielkie wrażenie, rozbudził chęć czynu i pracy pod sztandarem narodowym bez narzuconej z góry opieki»" (x. Wacław Kruszka, Historya polska w Ameryce. Początek, wzrost i rozwój dziejowy osad polskich w Północnej Ameryce (w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie.), tom IV, wydanie poprawione i illustrowane, Milwaukee 1905, s. 18).
[5] Nie umiał poprawnie powtórzyć tego prostego wiersza nawet pewien pryncypialny dziennikarz, który w dodatku myli Agatona Gillera z jego bratem Stefanem. Natomiast niemal dokładnie cytuje to epitafium Jacek Kolbuszewski w swojej książce: Wiersze z cmentarza. O współczesnej epigrafice wierszowanej, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław 1985, s. 77.
[Dopisek] Przypomniałem epitafium Agatona Gillera i jego samego w przeddzień kolejnej rocznicy wybuchu powstania styczniowego w roku 2019. Traf chciał, że w kilka tygodni później cztery wersy z tego właśnie epitafium zostały przytoczone w czasie żałobnej mszy po śmierci premiera Jana Olszewskiego. Niestety, znowu niechlujnie. Również patriotycznie usposobionym dziennikarzom jakoś nie chciało się potem sprawdzić, jak to epitafium naprawdę brzmi. Wstyd!
[6] G[othilf] Kohn, Ostatnie chwile śp. Agatona Gillera w Stanisławowie i pogrzeb tegoż (Pośmiertne wspomnienie), Sambor 1887, s. 5.
[7] Tę skłonność Rosjan nie tylko do przekleństw, lecz także do - jak to delikatnie ujmuje Anna Wierzbicka - "ostrych sądów wartościujących", potwierdzają współczesne analizy językoznawcze. Na przykład w rosyjskich słownikach frekwencyjnych taka grupa słów, jak durak, głupyj, głupo, idiot, pojawia się czterokrotnie częściej niż w angielskich słownikach frekwencyjnych odpowiadająca jej grupa: fool, stupid, stupidly, idiot (samo idiot siedmiokrotnie częściej, a głupo - siedemnastokrotnie!). Zob. Anna Wierzbicka, Słowa klucze. Różne języki - różne kultury, przekład Izabela Duraj-Nowosielska, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2007, s. 37.
Nb. jeśli sądzić po grubym słownictwie używanym w obfitości przez przedstawicieli chyba wszystkich polskich opcji politycznych (co od czasu pamiętnej pogawędki Adama Michnika z Lwem Rywinem ujawniają raz po raz najrozmaitsze nagrania), rządzą dziś nami przeważnie ludzie zafascynowani obyczajowością Moskali.
[8] Może właśnie z tej opowieści o powracającym z dalekich stron żołnierzu, który "chciał matce zrobić tem większą niespodziankę", wykiełkowała Niespodzianka Karola Huberta Rostworowskiego. Sam motyw fabularny naturalnie był znany znacznie wcześniej - i w literaturze, i w folklorze. Reino Virtanen prześledził pobieżnie jego dzieje (w związku z Nieporozumieniem Camusa) cofając się aż do początku XVII wieku, ale naturalnie ani o Rostworowskim, ani tym bardziej o Gillerze nic nie wie (Camus' Le Malentendu and Some Analogues, "Comparative Literature" 1958, tom 10, nr 3).
Natomiast Adolphus William Ward w Apendyksie do swojej edycji Fatal Curiosity George'a Lillo (utworu również opartego na tym samym motywie) wspomina jeszcze, że: "[...] apparently a Polish, and a Chinese analogue are likewise noted", jednak nie podaje żadnych bliższych szczegółów (George Lillo, The London Merchant or The history of George Barnwell, and Fatal Curiosity, redakcja Adolphus William Ward, D.C. Heath, Boston - Londyn 1906, s. 220).