EBENEZER ROJT

Dyktatura ciemniaków Stefana Kisielewskiego
i ciemni ludzie Adama Mickiewicza

Mijały lata, cenzura zaostrzała się, dochodząc wręcz do absurdu - pisał w 1977 roku Stefan Kisielewski w 4 numerze ukazującego się poza cenzurą, nielegalnego "Zapisu" - rosła liczba książek nie wydanych i nie napisanych, autorów zabronionych, artykułów okaleczonych najpierw przez autocenzurę, potem przez cenzurę. Na sławnym walnym zebraniu Warszawskiego Oddziału ZLP 29 lutego 1968 roku, poświęconym zdjęciu w Teatrze Narodowym mickiewiczowskich "Dziadów", postanowiłem znów zabrać głos na ten najważniejszy dla pisarza i kultury, wciąż nurtujący mnie temat (znakomicie w tejże sprawie mówił Jacek Bocheński). Wymieniwszy więc długą listę autorów od czasów najdawniejszych po dzień dzisiejszy, polityków, historyków, filozofów, socjologów, powieściopisarzy, którzy są dziś "niecenzuralni" i po prostu w naszym edytorstwie nie istnieją, zapytałem, jak długo trwać będzie ta "dyktatura ciemniaków" nad polską kulturą. Miałem na myśli cenzurę, lecz prasa zakrzyczała, że to chodziło o "klasę robotniczą", a znów Gomułka wziął epitet "ciemniaki" do siebie [1].
Według stenogramu z tego sławnego walnego zebrania Kisielewski powiedział wtedy między innymi:
Proszę Państwa, byłoby oczywiście rzeczą śmieszną, gdybyśmy dzisiaj mówili tylko o sprawie "Dziadów", nie rzucając jej na tło szersze. Ja bym tak drastycznie mógł powiedzieć, że jeśli ktoś przez 22 lata dostaje po gębie i nagle w 23 roku się obraził - to jest coś dziwnego. [...]

Wyrzekliśmy się Gombrowicza, którego twórczość nic nie ma ani na plus, ani na minus wobec Polski Ludowej. Wyrzekliśmy się najwybitniejszego poety mojego pokolenia - Czesława Miłosza i innych. I nikt na to nie reaguje. Wszyscy uważamy, że to jest normalne.

W tym roku minęło sto lat od urodzin Józefa Piłsudskiego. Cenzura dostała zarządzenie od jakiegoś ciemniaka, że ani jednej linijki w prasie na temat tej rocznicy ukazać się nie może. [...]

I tu przechodzę do cenzury.

Jest to instytucja tajna, państwo w państwie, działające, nie wiadomo na jakich zasadach.

Uchwaliliśmy w Koszalinie rezolucję, którą zobowiązaliśmy Zarząd i Kolegów literatów, którzy są posłami do Sejmu, aby na terenie Sejmu uregulować te sprawy. Nic o tym nie słychać. W biuletynie związkowym o tym wniosku nic nie było, prawdopodobnie cenzura skonfiskowała wszystko to, co jest o cenzurze. [...]

Dlatego ja opowiadam się za rezolucją Kolegi Kijowskiego, która stawia sprawę całościowo na tle tej skandalicznej dyktatury ciemniaków w polskim życiu kulturalnym, jaką obserwujemy od dłuższego czasu [2].

Wystąpienie Kisielewskiego, które podobno rozsławił właśnie Władysław Gomułka [3], stało się także luźną inspiracją dla twórców filmu Różyczka [4]. Bohater filmu, opozycyjny pisarz (trochę z Kisielewskiego, trochę z Jerzego Zawieyskiego, a najwięcej z Pawła Jasienicy), na zebraniu literatów pyta najpierw, komu ostatnio coś zdjęła cenzura (tu las rąk), a potem dodaje:
No to możemy sobie pogratulować, przybył nam nowy kolega. Wielki polski pisarz, tyle że nieżyjący od ponad stu lat - Adam Mickiewicz. [...] Tak, proszę państwa. To, co wydaje nam się niesłychane, jawi się jako prosta logika dziejów, którą on sam przewidział, pisząc:
"Ręce za lud walczące sam lud poobcina.
Imion miłych ludowi lud pozapomina.
Wszystko przejdzie, po huku, po szumie, po trudzie.
Wezmą dziedzictwo, cisi, ciemni, mali ludzie".
Dziedzictwo kultury tego narodu wzięli we władanie ludzie mali i ciemni. Zawłaszczyli ją, bo w swojej pysze uznali, że w ten sposób uda się im przejąć rząd dusz w narodzie. Ale już dziś widać, że im się to nie udało. Że nie ma zgody na dyktaturę ciemniaków (Różyczka, w okolicach 78 minuty).
Wynikałoby z tego, że biorący dziedzictwo "cisi, ciemni, mali ludzie" i "dyktatura ciemniaków" to w zasadzie jedno i to samo. Co więcej, to zrównanie nie pojawia się wyłącznie w fantazji scenarzystów Różyczki, ale żyje również w powszechnej świadomości. Ot, smutny wierszyk napisał Adam, proroctwo upadku i nieszczęścia...

Tyle że nie ma to absolutnie nic wspólnego z intencjami Mickiewicza!

Odwrotnie, wzięcie dziedzictwa przez cichych, ciemnych, małych ludzi Mickiewicz traktował jako wypełnienie się ewangelicznych błogosławieństw, a więc jako coś ze wszech miar pozytywnego: "Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię" (Mt 5, 5). A że ciemni? Cóż, święty Paweł powiada w Pierwszym liście do Koryntian, że mądrość tego świata jest głupstwem u Boga, a sam Jezus wysławiał Ojca za to, że największe tajemnice objawił prostaczkom (nepioi). Nepios to dosłownie małe dziecko, niemowlę, ale także ktoś nieuczony, głuptas, czyli w sumie mały i ciemny.

Nie są to żadne spekulacje. Wiersz, który deklamuje bohater Różyczki [5], ściśle wiąże się z innym wierszem zanotowanym przez Mickiewicza na tej samej karcie rękopisu [6]. Podam wam go tu teraz w całości, bo skoro było do czytania tyle Kisielewskiego, to wypada, żeby i Mickiewiczowi nie poskąpić miejsca:

Pytasz za co Bóg trochą sławy mnie ozdobił;
Za to, com myślił i chciał, nie za to, com zrobił.
Myśli i chęci jest to poezyja w świecie,
Wykwita i opada jak kwiat w jednym lecie.
Lecz uczynki, jak ziarna w głąb ziemi zaryte,
Aż na przyszły rok ziarna wydadzą obfite.
Przyjdzie czas gdy błyszczące imiona pogniją,
Z cichych ziaren wywite kłosy świat okryją.
Huk mija, musi minąć z blaskiem i gawędą.
Błogosławieni cisi, oni świat posiędą.
Niechże prawdę zrozumie kto Chrystusa słyszy,
Kto pragnie ziemię posiąść, niechaj siedzi w ciszy [7].
W tym wierszu nawiązanie do Ewangelii jest już jawne i oczywiste. Toteż gdy Kisielewski, człowiek wierzący i z przedwojennym wykształceniem, w jakiś czas później przypomniał sobie Mickiewicza, od razu zorientował się, że te jego ciemniaki to po Mickiewiczowemu komplement.
A więc: "wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie". Z tego punktu widzenia może i nasz Gomułka wyjdzie wcale nie najgorzej: przeczekiwać jak tylko długo się da - to czasem jedyna możliwa polityka. A więc "ciemniaki" to wcale nie epitet - może zgoła pochwała? (Dzienniki, s. 235; notatka z 31 maja - 1 czerwca 1969).
Ja zaś piszę tę notkę właściwie z jednego powodu. Bo jakoś tak już od dawna się porobiło - a "dyktatura ciemniaków" Kisielewskiego to jeszcze wzmocniła - że kiedy chce się elegancko dać do zrozumienia, że znów musimy się tu męczyć z ciemniakami, cytuje się właśnie ten Mickiewiczowski wers o cichych, ciemnych i małych ludziach [8]. Choć przecież kierowanie czegoś takiego pod adresem chama jest chybione, a pod adresem władzy to już całkiem bez sensu.

No dobrze - ciemni, no dobrze - mali, ale dlaczego cisi? Widział ktoś kiedyś cichą władzę w Polszcze?

[1] Stefan Kisielewski, Bez cenzury, wydawnictwo CDN [też poza cenzurą], Warszawa 1983, s. 57.

[2] Stenogram z Nadzwyczajnego Walnego Zebrania Oddziału Warszawskiego Związku Literatów Polskich, Warszawa 29 lutego 1968 r., [w:] Marzec '68. Między tragedią a podłością, wstęp, wybór i opracowanie Grzegorz Sołtysiak i Józef Stępień, PROFI 1998, s. 122-124. Setna rocznica urodzin Piłsudskiego przypadała 5 grudnia 1967, ledwie trzy miesiące wcześniej i stąd pewnie to omsknięcie u Kisielewskiego.

Nb. to, że cenzura najgorliwiej konfiskowała "wszystko to, co jest o cenzurze", należało do jej stałych obyczajów. Gdy Zbigniew Raszewski w połowie lat 60. walczył z cenzurą o wycofanie ingerencji w hasłach z Małego słownika teatru polskiego, różne kompromisy okazywały się możliwe, ale nie tam, gdzie była mowa o cenzurze.

"W południe idę do redakcji. Jurek wraca z cenzury. [...] Teraz cenzorzy na nowo przeczytali całe zdanie - po skreśleniu - i doszli do wniosku, że nie mogą się zgodzić na sam początek, mianowicie na słowa:

Ten stary chwyt z cenzurowanego kabaretu.

Uważają, że słowo «cenzurowanego» jest niecenzuralne" (Zbigniew Raszewski, Raptularz 1965-1967, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 1996, s. 139).

Z tym, że akurat w marcu 1968 zdarzyło się, że cenzura wyjątkowo zezwoliła, by wspomnieć o istnieniu cenzury. Otóż w osławionym anonimowym artykule-donosie "Do studentów Uniwersytetu Warszawskiego", który ukazał się 11 marca w "Słowie Powszechnym", gazecie Stowarzyszenia PAX, można było przeczytać czarno na białym, że wśród inspiratorów zajść na UW nie zabrakło także "Henryka Szlaifera [pisownia oryginału], syna cenzora z Urzędu Kontroli Prasy". Cytuję za przedrukiem w: Piotr Osęka, Syjoniści, inspiratorzy, wichrzyciele. Obraz wroga w propagandzie marca 1968, Żydowski Instytut Historyczny, Warszawa 1999, s. 115; wyróżnienie moje.

[3] "Jednak z najszerszym odzewem spotkało się wtedy bez wątpienia wystąpienie Kisielewskiego, choć przyznać trzeba, że szerzej znane stało się ono dopiero po przemówieniu Gomułki na naradzie warszawskiego aktywu partyjnego 19 marca, kiedy to szef partii zacytował fragmenty wypowiedzi popularnego felietonisty «Tygodnika Powszechnego»" (Jerzy Eisler, Polski rok 1968, Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu, Warszawa 2006, s. 201).

Sam Kisielewski w prywatnych zapiskach odnotował, że tych "ciemniaków" wtrącił niezamierzenie. "A do mnie cała pretensja, to owe słowo «ciemniaki», co mi się wypsnęło prawie przypadkiem" (Stefan Kisielewski, Dzienniki, Iskry, Warszawa 1997, s. 171; notatka z 15 stycznia 1969). Dalej cytuję jako Dzienniki.

[4] Premiera 12 marca 2010, reżyseria Jan Kidawa-Błoński, scenariusz Maciej Karpiński i Jan Kidawa-Błoński. Scenariusz trochę niechlujny, nawet jeśli uwzględnić "poetycką licencję" scenarzystów. Kto chciałby o tym wiedzieć więcej, niech zajrzy w OSOBACH: "Jan Kidawa-Błoński o Mackiewiczu i Mickiewiczu albo marcowa baśń".

[5] A właściwie dwie trzecie wiersza, bo są tam jeszcze wcześniej dwa wersy: "Gęby za lud krzyczące sam lud w końcu znudzą, / I twarze lud bawiące na końcu lud znudzą". Scenarzyści opuścili je pewnie dlatego, że przecież literaci na tamtym przedmarcowym zebraniu to były właśnie takie wypisz, wymaluj "gęby za lud krzyczące" i wyszłoby cokolwiek niezręcznie. Wszystkie wersy tego wiersza, recytowane i nierecytowane, podaję za wydaniem: Adam Mickiewicz, Dzieła wszystkie, tom I, część 3: Wiersze 1829-1855, Ossolineum, Wrocław 1981, s. 73.

[6] Jest to rękopis oznaczony w paryskim Muzeum Adama Mickiewicza jako "Kat. 38 p. 1". Składa się nań pojedynczy arkusz papieru o wymiarach nieco mniejszych niż dzisiejsze A3 i złożony wpół. Z czterech stron tylko jedna jest zapisana. Są na niej brulionowe rzuty trzech wierszy bez tytułu, które kiedyś uważano za niewykorzystane warianty III części Dziadów, a dziś datuje się je na lata późniejsze i traktuje jako drobiazgi samoistne, choć ze sobą powiązane. Proponowano nawet, by najkrótszy z nich, zaczynający się od słów "Gęby za lud krzyczące..." (czyli właśnie ten częściowo recytowany w Różyczce) potraktować jako dopisaną później pointę wiersza "Pytasz za co Bóg trochą...".

"Jeśli więc tak, to musi powrócić nasuwające się już wcześniej pytanie, czy fragment Gęby... nie jest przypadkiem dalszym ciągiem fragmentu Pytasz... [...] W rezultacie stanowi też jego znakomitą pointę! Związków fragmentu Gęby... z konkretnymi wydarzeniami historycznymi odnaleźć się bowiem nie udało, co wskazuje na jego nieokazjonalny, historiozoficzny charakter. Biorąc to pod uwagę, trzeba się zastanowić, czy w praktyce edytorskiej nie należałoby połączyć tych dwu utworów w jedną całość. Powstałby w ten sposób zupełnie nowy - choć znany od dawna - utwór Mickiewicza!" (Stanisław Makowski, Mickiewiczowski rękopis "N° 38", "Pamiętnik Literacki", 1987, z. 4, s. 193-194).

[7] Adam Mickiewicz, Dzieła wszystkie, tom I, część 3: Wiersze 1829-1855, Ossolineum, Wrocław 1981, s. 72-73.

[8] "Trudno jednak oprzeć się smutnej refleksji, że nurt, który wtedy konfiskował «Dziady», okazał się nader żywotny. Cham i Ciemniak naszych czasów chcieli wyrugować Gombrowicza z lektur szkolnych, urządzili nikczemny skandal nad trumną Miłosza, z upodobaniem lżyli Szymborską, gdy otrzymała Nobla.

Pisał Adam Mickiewicz:

«Ręce za lud walczące sam lud poobcina.

Imion miłych ludowi lud pozapomina.

Wszystko przejdzie, po huku, po szumie, po trudzie

Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie»" (Adam Michnik, Dziady z dynamitu, wyborcza.pl, 31 stycznia 2008).

"Adam Mickiewicz pisał: Wszystko przejdzie: po huku, po znoju, po trudzie / Wezmą dziedzictwo cisi, ciemni, mali ludzie. Jak jest demokracja - to ci cisi, ciemni, mali ludzie mogą z nami, umiejącymi czytać i pisać, zrobić co chcą. Gdyby naprawdę rządzili, to państwo dawno by się zawaliło. Na niejakie szczęście tak naprawdę rządzi tym wszystkim bezpieka. [...] A cisi, ciemni, mali ludzie głosują, jak im każe telewizja. Teraz każe im głosować na PiS albo na PO. Jutro może kazać głosować na Solidarną Polskę i Palikota" (Janusz Korwin-Mikke, Rządy ciemniaków, se.pl, 6 listopada 2012).