EBENEZER ROJT

Wszystko się musi zmienić...
Zdanie z Lamparta Tomasiego di Lampedusy

Z całego życia - jedna powieść. Z całej powieści - jedno zdanie. Możliwe, że również ci, którzy nigdy nie czytali Lamparta Giuseppe Tomasiego, księcia Lampedusy, ani nawet nie słyszeli o tej książce, i tak kiedyś natrafili na ten cytat albo na jedną z jego niezliczonych parafraz: "Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić". Skromny tryumf dla piszącego, ale z drugiej strony wielka jest piramida książek, z których nie ocalało nawet jedno jedyne zdanie.

W powieści zdanie to pojawia się już w pierwszym rozdziale w trakcie rozmowy głównego bohatera Lamparta, księcia Saliny, z siostrzeńcem, Tancredem Falconeri, gdy ten oznajmia księciu swój zamiar dołączenia do garibaldczyków:

- Oszalałeś, mój synu! Jak możesz przyłączać się do tych ludzi: to mafia i banda oszustów! Kto nosi nazwisko Falconeri, powinien być z nami, z królem.
Niebieskie oczy znowu zaczęły się uśmiechać.
- Z królem, oczywiście, ale z którym królem? - Chłopak wpadł nagle w jeden z tych nastrojów krańcowej powagi, które czyniły go tak dalekim i zarazem tak drogim. - Jeśli nas tam nie będzie, oni ogłoszą republikę. Jeśli chcemy, by wszystko pozostało tak, jak jest, wszystko się musi zmienić. Rozumiesz? [1].
Książę Salina zrazu nie rozumie, ale nieco później, już po pożegnaniu z Tancredem, wydaje mu się, że "nagle zrozumiał: «Jeśli chcemy, żeby wszystko pozostało tak, jak jest...» Tancredi był wielkim człowiekiem, zawsze go za takiego uważał" (Lampart, s. 32). Cała reszta powieści to powolne rozwiewanie się książęcego złudzenia.

Złudzenia, podkreślam, bo z tajemniczych powodów zdanie to bywa często cytowane albo parafrazowane jako wyraz jakiejś niesłychanie głębokiej i przebiegłej mądrości. Prawda, prawda! Wszystko musi się zmienić, by wszystko pozostało po staremu. Zatem w rzeczywistości zmiany są - cóż za ulga dla konserwatysty! - jedynie teatrem, zmianą dekoracji i rekwizytów dla omamienia naiwnych widzów, natomiast istota rzeczy pozostaje (rzekomo) niezmieniona [2].

Trochę może tu zawinił "obiektywny" styl powieści, o którym można, cum grano salis, powiedzieć to samo, co Tomasi di Lampedusa powiedział o stylu Szekspira:

Genialny jest też styl. Te postacie, w większości godne pogardy, wyróżniają się wszystkie wyszukaną elokwencją, a słowa w ich ustach brzmią bardzo wykwintnie. Wszystkim wydaje się, że mają rację [3].
Bo prócz racji księcia Saliny jest w Lamparcie również racja starego zielarza, don Pietrina, oburzonego, że nowa władza każe mu teraz płacić dwadzieścia lirów rocznie za zezwolenie na dalsze sprzedawanie ziół leczniczych.
- Toż ja ten senes, ten rumianek, te święte zioła stworzone przez Pana Boga chodzę zbierać w góry własnymi rękami, w pogodę czy w słotę, w przepisane dnie i noce! Sam je suszę na słońcu, które należy do wszystkich, i sam rozkruszam na miazgę w moździerzu mojego dziadka! Co im do tego, tym z ratusza? Dlaczego miałbym im płacić dwadzieścia lirów? Ot tak, dla ich pięknych oczu? (Lampart, s. 201).
Toteż pyta potem jezuitę, ojca Pirrone, który jest spowiednikiem księcia, jak sam książę Salina "zniósł rewolucję":
- Powiem wam od razu, w dwóch słowach: mówi, że nie było żadnej rewolucji i że wszystko będzie tak, jak było przedtem.
- Niech żyje głupota! A czy to nie jest rewolucja, że burmistrz każe mi płacić za te zioła stworzone przez Boga i zbierane moimi rękami? Co ty na to? A może i tobie pomieszało się w głowie? (Lampart, s. 208-209).
Otóż to: króla można sobie zamienić na innego, ale dwadzieścia lirów piechotą nie chodzi. Jednak i książę z czasem przejrzy na oczy. Z czasem, powoli... Luchino Visconti, który Lamparta sfilmował (Il Gattopardo, 1963), a do swojej błękitnej krwi wpuścił sporo czerwieni (jako wierny poputczik włoskich komunistów), lepiej niż wielu innych zrozumiał naturę złudzenia opisanego przez Tomasiego di Lampedusę. Toteż w filmie kazał księciu Salinie raz jeszcze powtórzyć naiwny bon mot Tancreda [3a] w rozmowie z organistą don Ciccio:
Coś musiało się zmienić, by wszystko pozostało tak, jak było wcześniej. Godzina rewolucji się skończyła [4].
Powtórzyć jakby siłą bezwładu, ponieważ w głębi serca książę wie już wtedy, że naprawdę nic nie pozostanie takie, jak było wcześniej: "My byliśmy Lampartami i Lwami, zastąpią nas szakale i hieny" (Lampart, s. 194-195).

Dlatego w imieniu swojego siostrzeńca prosi o rękę córki don Calogera Sedàry, którego portret w Lamparcie nazwano potem pierwszym wiernym portretem mafiosa we włoskiej literaturze. Cóż, Tancredi jest golcem. "Sam wiesz najlepiej, wuju, że nie mogę ofiarować wybrance mojego serca nic prócz mojej miłości, mojego nazwiska i mojej szpady" (Lampart, s. 100). Natomiast tatuś jego wybranki, właśnie ten burmistrz od dwudziestu lirów [4a], akurat sfałszował wyniki plebiscytu i ma przed sobą piękną przyszłość:

za kilka miesięcy zostanie deputowanym do parlamentu w Turynie, za kilka lat, kiedy będą wystawione na sprzedaż dobra kościelne, zagarnie za psie grosze lenno Marca i Fondachello, stanie się najmajętniejszym właścicielem ziemskim w całej prowincji (Lampart, s. 121).
Tyle dobrego, że przynajmniej córka ładna.

[1] Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Lampart, przełożyła Zofia Ernstowa, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1963, s. 31; wyróżnienie moje. Dalej cytuję jako Lampart. W nowym przekładzie Stanisława Kasprzysiaka idzie to tak:

"- Zwariowałeś, synu! Chcesz jechać i przyłączyć się do tych obcych? Tam jest tylko mafia, tylko oszuści. Ktoś taki jak Falconeri powinien być razem z nami, trzymać stronę króla. - Oczy chłopca znowu były roześmiane. - Trzymać stronę króla? Oczywiście. Ale którego króla? - Nagle wpadł w nastrój powagi, dość u niego częsty, co powodowało, że stawał się nieodgadniony i tym bardziej kochany. - Jeśli nikt z nas nie przyłączy się do tego, to tamci wyszykują nam republikę. Jeśli chcemy, by wszystko zostało tak, jak jest, trzeba, by wszystko się zmieniło. Chyba mnie zrozumiałeś?" (Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Gepard, przełożył, przypisami i posłowiem opatrzył Stanisław Kasprzysiak, Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2010, s. 28; wyróżnienie moje).

A dla koneserów jeszcze raz to samo w oryginale:

"«Sei pazzo, figlio mio! Andare a mettersi con quella gente!, Sono tutti mafiosi e imbroglioni. Un Falconeri dev'essere con noi, per il Re». Gli occhi ripresero a sorridere. «Per il Re, certo, ma per quale Re?» Il ragazzo ebbe una delle sue crisi di serietà che lo rendevano impenetrabile e caro.«Se non ci siamo anche noi, quelli ti combinano la repubblica. Se vogliamo che tutto rimanga come è, bisogna che tutto cambi. Mi sono spiegato?»" (Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Il Gattopardo, Feltrinelli, Mediolan 2005, s. 40-41; wyróżnienie moje).

[2] Ulga dla konserwatysty, gdy pozostajemy na gruncie powieści i przyjmujemy perspektywę księcia Saliny. Ale mądrość ta bywa też cytowana ku zgryzocie tych, którzy właśnie łudzili się nadzieją na gruntowne zmiany. Wtedy zdanie to znaczy: Oszukali was, zmienili wszystko, by nic się nie zmieniło, a oni dalej zachowali władzę i wpływy (oni, czyli na przykład resort oraz resortowe dzieci i wnuki).

Nb. dla szlachetnego sekretarza prefektury oferującego księciu Salinie godność senatora, "będzie tak samo jak przedtem" (Lampart, s. 191), to z kolei zgoda na wiecznotrwałość nędzy, na "bose dzieci", "malaryczne kobiety" etc. Jest to więc maksyma pojemna jak worek, z którego każdy wyciąga, co mu w duszy gra.

[3] Giuseppe Tomasi di Lampedusa, Szekspir, przełożył i przypisami opatrzył Stanisław Kasprzysiak, Czytelnik, Warszawa 2001, s. 52; wyróżnienie autora. W wypadku książki Tomasiego di Lampedusy zamiast postaci "w większości godne pogardy", należałoby dać raczej "w większości godne litości".

[3a] Pan Tomasz Hen-Konarski uprzejmie przesłał mi kopię artykułu Lucy Riall, która aforyzm Tancreda osądza znacznie surowiej: jako głupią uwagę (uno stupido commento) wypowiedzianą przez człowieka, owszem, czarującego, ale zarazem niedojrzałego i nieodpowiedzialnego. Riall twierdzi też - z czym się zgadzam - że na tle całej powieści wymowa tego aforyzmu ma wydźwięk ironiczny.

"Ma torniamo ancora una volta all'aforisma di Tancredi, «se vogliamo che tutto rimanga come è, bisogna che tutto cambi»: è una considerazione che a mio parere andrebbe letta secondo un registro ironico. Per la verità, se la leggiamo alla luce del romanzo nel suo complesso e della successiva storia siciliana, essa non è altro che uno stupido commento pronunciato da un uomo affascinante sì, ma immaturo e irresponsabile. Potremmo perfino reinterpretare l'aforisma di Tancredi vedendovi un punto di svolta, il momento cruciale della falsità e del tradimento sul quale è imperníato il resto del romanzo" (Lucy Riall, Garibaldi in Sicilia. A partire da Il Gattopardo di Giuseppe Tomasi di Lampedusa, przełożył David Scaffei, [w:] Romanzi nel tempo. Come la letteratura racconta la storia, wstęp Paolo Di Paolo, Laterza, Rzym-Bari 2017, s. 86).

[4] "Qualcosa doveva cambiare perché tutto restasse com'era prima. L'ora della rivoluzione è finita" (w okolicach 82 minuty). W książce tego powtórzenia nie ma. Natomiast rozmowa księcia Saliny (Burt Lancaster) z Tancredem (Alain Delon), ta książkowa, ma miejsce w okolicach 16 minuty. Nb. podobno do gorących admiratorów filmu Viscontiego należał Palmiro Togliatti, podówczas twardy towarzysz i główny ideolog Włoskiej Partii Komunistycznej. Z kolei Visconti zadbał o to, by na ekranie rozbrzmiało nazwisko autora Lamparta. W scenie balu w pałacu Ponteleone, która kończy film (w książce są jeszcze potem dwa rozdziały), pojawia się na mgnienie - może jako rodzaj hołdu dla autora? - "la Principessa di Lampedusa".

[4a] A właśnie że nie ten! Pan Jan Wiśniewski zwrócił mi uprzejmie uwagę, że Calogero Sedàra jest burmistrzem Donnafugaty, natomiast ojciec Pirrone rozmawia z zielarzem Pietrinem w San Cono, "maleńkiej mieścinie", w której się urodził i do której przyjechał po raz kolejny w odwiedziny; tym razem "w piętnastą rocznicę śmierci ojca" (Lampart, s. 196-197). Chodzi więc prawdopodobnie o burmistrza San Cono. Mogę się tylko pocieszać, że również Calogero Sedàra z pewnością nie wzgardziłby tymi dwudziestoma lirami.