EBENEZER ROJT

Magdalena Środa demaskuje patriarchat
albo o kobiecej empatii

Magdalena Środa, filozofka, tak oto filozoficznie skomentowała wypadek Roberta Kubicy, kierowcy wyścigowego:
Gdy ja - jako kierowca - pozwalam sobie na przekraczanie granic prawa, a zwłaszcza zdrowego rozsądku, jestem okrutnie karana przez drogówkę mandatem, utratą punktów i ogólnym pohańbieniem. Gdy to robi Kubica, mówi się mi w TVN 24, że ma taką pasję, a pasja to wszak piękna rzecz (Kubica walnął w barierkę nie w ramach przewidzianych kontraktem czynności zawodowych, ale jako pasjonat szybkiej jazdy, w czasie wolnym) [1].
Dalej były melancholijne rozważania o tym, że gdy "profesor taki jak ja" łamie sobie kości, to nie interesuje to psa z kulawą nogą. Gdy zaś wypadek ma kierowca wyścigowy, minister zdrowia osobiście proponuje mu darmową rehabilitację, z czego jasno wynika, "że w naszym kraju rajdowcy cieszą się znacznie większym poważaniem niż profesorowie".

Koncept wydawał się prosty: napisać nową rozprawę o pochodzeniu i podstawach nierówności między ludźmi w formie krótkiego felietonu. Widocznie jednak już sam pomysł tak niezmiernie się filozofce spodobał, że zaniedbała sprawdzić podstawowe fakty. Robert Kubica nie "walnął w barierkę" jako "pasjonat szybkiej jazdy". Wypadek wydarzył się w trakcie rajdu samochodowego Ronde di Andora, tak więc o żadnym "przekraczaniu granic prawa" w ogóle nie było mowy. Zamiast rozprawy wyszła zatem banalna gafa. Banalna, bo takie felietonowe niechlujstwo to w sumie pospolita przypadłość.

Gafa została oczywiście szeroko dostrzeżona i wyśmiana. I nie pomogło Magdalenie Środzie nawet to, że dla dodania swemu wywodowi powagi pisała o sobie - wbrew srogim feministycznym zasadom - z męską końcówką ("ja - jako kierowca", "profesor taki jak ja") [2]. Dodatkowo podkreślano, że Robert Kubica należy w swym fachu do światowej elity, natomiast filozoficzne osiągnięcia Magdaleny Środy nie wykraczają poza poziom omówień i streszczeń tego, co wyfilozofowali inni. Nie ma więc nic niesprawiedliwego w tym, że w naszym kraju - tak samo jak w każdym innym - znakomici rajdowcy cieszą się nieporównanie większym poważaniem niż mierni profesorowie. Radzono przy tym profesorce Środzie, by - skoro o Kubicy "niewiele wie" - darowała sobie "gęganie i sarkazm" [3].

Niemniej nawet w tej przykrej sytuacji można było jeszcze zachować twarz. Można było napisać krótkie: "Przepraszam, pomyliłam się" albo obrócić wszystko w żart, na przykład nawiązując do znanego powiedzonka przypisywanego (niesłusznie) Heglowi, że jeśli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów [4]. Magdalena Środa jednak niczego podobnego nie zrobiła. W zamian napisała kolejny felieton; i to tak kuriozalny, że redakcja "Gazety Wyborczej" nie zdecydowała się go umieścić w wydaniu internetowym. Jedyny ślad po nim pozostał w płatnym archiwum, dlatego streszczenie będzie obfite [5].

Nie ma tam ani słowa o nonsensach w poprzednim felietonie. Tym bardziej za nic się też nie przeprasza. Przeciwnie, autorka uznała się za osobę niesprawiedliwie sponiewieraną, gdyż w sprawie Kubicy otrzymała "mnóstwo wpisów i listów", których część wyglądała, jakby pisała je "Młodzież Wszechpolska przekształcona w fanklub Formuły 1" (sic!). Obrzucono ją "inwektywami i pogardą", starano się ją "unicestwić słownie", a nawet posuwano się do stwierdzenia, że jest "starą głupią babą", której "dorobek naukowy [...] nie jest wart palca Kubicy".

Nic, tylko się rozpłakać! Ale profesorka Środa nie byłaby filozofką, gdyby z zimną krwią nie zabrała się za zidentyfikowanie głębszych przyczyn tej agresji. Są one dwie. Po pierwsze, "ciągle jesteśmy społeczeństwem heroicznym; kochamy bohaterów niemal jak w czasach Achillesa czy Kmicica. Ponieważ jednak nie prowadzimy wojen i nie mamy już rycerzy, na bohaterów obieramy sobie sportowców" [6].

Najważniejsza jest jednak przyczyna druga. Otóż oprócz dzikich mężczyzn, gotowych niemal "zabić kogoś", listy w sprawie Kubicy pisały także kobiety. Były przede wszystkim zatroskane. Jeśli się złościły, to na proponowanie bogatemu sportsmenowi leczenia, które bardziej przydałoby się "niepełnosprawnym dzieciom z biednych rodzin". Ale nawet wtedy miały tyle kobiecej empatii, by dopisać "wyrazy współczucia dla chorego". Niestety, to nie one nadawały ton.

I tak to przypadek Kubicy - podsumowała przenikliwie Magdalena Środa - odsłonił nieco prawdy o naszym nie tylko heroicznym, ale i patriarchalnym społeczeństwie. Dlaczego patriarchalnym? Bo to upodobania i pasje mężczyzn, jak również ich hierarchia wzorców osobowych, wyraźnie u nas dominują.
Wprawdzie podział "upodobań i pasji" na męskie i - w domyśle - żeńskie, niebezpiecznie ociera się o feministyczną herezję, ale pocieszmy się, że istnieją także upodobania i pasje ponadpłciowe czy też ponadgenderowe. Takie jak choćby "odwracanie kota ogonem", "pójście w zaparte", na nieśmiertelnym "rżnięciu głupa" kończąc [6a].

[Dopisek po wielu latach]

Jak to jest z tą kobiecą empatią u samej Magdaleny Środy, okazało się w 2018 roku w związku z Kongresem Kobiet, na którym profesorka Środa była po raz kolejny jedną z głównych celebrytek.

Kongres udałby się całkiem wspaniale, gdyby nie jedna grymaśna niewiasta. Zauważyła ona bowiem, że nawet na Kongresie Kobiet, imprezie do bólu postępowej, kobiety wyraźnie dzielą się na równe i równiejsze. Jedne - jak filozofka Środa - debatują o prawach kobiet, a inne w tym czasie - dla wygody tych pierwszych - stoją na baczność przez kilkanaście godzin jako ochroniarki: "bez możliwości odejścia choćby na chwilę, by coś zjeść lub wypić".

"To odrażający przykład nadużycia władzy klasy średniej nad kobietami i ich ciałami" - wytknęła feministka Świetlik feministce Środzie z klasy średniej.

Ja może nie byłbym aż tak pryncypialny ideologicznie, ale już trudno nie zgodzić się z przeraźliwie zdroworozsądkowym stwierdzeniem, że

wspólna walka i solidarność kobiet powinna oznaczać również to, że w jej ramach każda z nas będzie traktowana z takim samym szacunkiem. Czy będzie to gwiazda Kongresu Kobiet, czy pani pracująca przy ochronie tego wydarzenia [7].
Magdalena Środa jednak się nie zgodziła. W końcu to filozofka, czyli specjalistka od dziedziny, w której oczywistości się nie ceni, a powiedzenie, że coś jest "zdroworozsądkowe", to jedna z największych obelg.

Stwierdziła natomiast z gracją liberalnej ironistki, że zarówno ona, jak i inne gwiazdy Kongresu Kobiet również były przez cały czas na nogach. "Więcej, ja nie usiadłam ani przez chwilę, tylko biegałam. Dwa dni!" [8]. A skoro ochroniarka stała kilkanaście godzin na baczność to, widać, taka była jej służbowa powinność i normy "zapisane w umowie o pracę". Które to normy - bardzo prawdopodobne, że wyznaczone przez jakiegoś mężczyznę - akurat w tym wypadku okazały się świętością nie do ruszenia. Dla empatii zatem miejsca zabrakło, choć być może stała sobie, bidulka, gdzieś na baczność w kącie.

Nic dziwnego, że po tej odpowiedzi Magdalenę Środę znów w komentarzach obrzucono "inwektywami i pogardą" oraz starano się ją "unicestwić słownie". Jednak tym razem trudno byłoby to podciągnąć pod działalność watahy Młodzieży Wszechpolskiej i zgubne wpływy patriarchatu.

Tym razem bowiem to kobiety kobiecie zgotowały ten los.

[1] Magdalena Środa, Kubica u laureatki, wyborcza.pl, 9 lutego 2011 (strona zarchiwizowana).

[2] Ale jednocześnie robiła błędy ortograficzne: "wydobywać z jakiś czeluści" zamiast "z jakichś". Nb. ministrem zdrowia była wtedy Ewa Kopacz, kobieta, ale feministka Środa pisała o niej "minister Kopacz", również z męską końcówką..

[3] Negatywne emocje po wypadku Kubicy - listy, wyborcza.pl, 14 lutego 2011.

[4] Kto chciałby o tym wiedzieć więcej, niech przeczyta w DODATKACH: "Hegel, planety i powiedzenie «Tym gorzej dla faktów»".

[5] Magdalena Środa, Mniej niż palec Kubicy, "Gazeta Wyborcza", 16 lutego 2011. [Dopisek] Od tego czasu wiele się zmieniło w życiu internetowym i płatne są już praktycznie wszystkie artykuły umieszczone na stronie wyborcza.pl.

[6] Nie należy wymagać od felietonu przesadnej precyzji pojęciowej, więc tylko w przypisie dodam, że jest to w polskiej rzeczywistości roku 2011 diagnoza bajeczna. Według Herfrieda Münklera, który pojęcie społeczeństwa heroicznego spopularyzował, społeczeństwo takie charakteryzuje "niedające się okiełznać poczucie siły i związana z tym pewność co do własnej przyszłości" (Herfried Münkler, O wspólnotach heroicznych i postheroicznych, przeł. Viktor Grotowicz, "Europa - Tygodnik Idei", 2007, nr 47).

[6a] Stały Czytelnik "Kompromitacji" zwrócił mi uprzejmie uwagę, że "rżnięcie głupa" żadną miarą ponadgenderowe nie jest, gdyż w wypadku profesorki Środy należałoby mówić raczej o "rżnięciu głupczyni" albo o "rżnięciu głupki". Nb. w bujnej dyskusji o feminatywach na ogół wspomina się o premierkach, profesorkach czy naukowczyniach, natomiast pomija się problem braku żeńskich form nie tylko w wypadku głupca czy głupka, ale również takich niezmiernie pożytecznych określeń, jak: dureń, bałwan, baran, tępak, głąb, gamoń, nieuk, leń, błazen, cymbał, ćwok, patałach, matołek, pajac, tłuk, pacan, niedołęga, tchórz, popapraniec etc., etc., etc. A podobno żyjemy w patriarchacie, który nic tylko deprecjonuje kobiety...

[7] Wszystkie cytaty za: Maria Świetlik, Świetlik: Na zapleczu Kongresu Kobiet. "Ochroniarka nie mogła usiąść, chociaż obok stało krzesło", wiadomosci.gazeta.pl, 20 czerwca 2018 (strona zarchiwizowana).

[8] Magdalena Środa, Środa: "A ja biegałam, dwa dni!". Kongres Kobiet odpowiada na tekst o zmęczonej ochroniarce, wiadomosci.gazeta.pl, 21 czerwca 2018 (strona zarchiwizowana).