EBENEZER ROJT

Wikipedia w awangardzie postępu
albo sprawa Marii Komornickiej

Maria Komornicka - może obiło się wam o uszy to nazwisko. Jeśli nie, żaden wstyd (chyba że kończyliście polonistykę). Gdybyście jednak próbowali coś o niej doczytać w Wikipedii, nie zdziwcie się, gdy po wpisaniu "Maria Komornicka" w okienko "Przeszukaj Wikipedię" znajdziecie się na stronie hasła "Piotr Odmieniec Włast" zaczynającego się tak oto:
Maria Jakubina Komornicka, Piotr Odmieniec Włast (ur. 25 lipca 1876 w Grabowie nad Pilicą, zm. 8 marca 1949 w Izabelinie) - polska pisarka młodopolska, tłumaczka i krytyczka literacka. Przez pierwsze 30 lat życia funkcjonowała jako Maria Komornicka, odrzuciła tę tożsamość w 1907 [1].
Wprawdzie kilka akapitów niżej można znaleźć lakoniczną informacją, że owo "odrzucenie tożsamości" dokonało się podczas kolejnego ataku choroby umysłowej ("Komornicka spaliła w piecu kobiece suknie i ogłosiła się mężczyzną"). Niemniej ostatecznie okazuje się, że Komornicka to jednak naprawdę Włast, bo:
Wiktor Dynarski, badacz dyskursu transpłciowego, stwierdził: "Marii Komornickiej nigdy nie było". Marta Konarzewska, pisząc tekst Piotr Włast opublikowany w "Replice" - podobnie jak Krzysztof Tomasik w Homobiografiach, uszanowała imię i nazwisko wybrane przez samą pisarkę oraz jej tożsamość płciową.
Te dwa zdania - oba opatrzone jedynie ogólnymi odsyłaczami do Homobiografii Tomasika, książki plotkarskiej i bałamutnej [2] - są jedynym uzasadnieniem osobliwej wolty z nazwą hasła. W oryginale u Tomasika wygląda to tak:
W świetle współczesnej wiedzy i coraz prężniej działających ruchów na rzecz osób transpłciowych należy przenieść punkt ciężkości z mówienia o Komornickiej na mówienie o Właście, czyli po prostu uszanować imię, nazwisko i płeć, które wybrał sam zainteresowany. I których - w przeciwieństwie do żeńskiej formy - nigdy się nie wyrzekł.
I jeszcze daje do tego Tomasik następujący przypis, na którym najprawdopodobniej oparła się Wikipedia:
Pierwsza zastosowała to podejście Marta Konarzewska, pisząc tekst Piotr Włast opublikowany w "Replice". Kluczowe jest rozpoznanie Wiktora Dynarskiego, aktywisty i badacza dyskursu transpłciowego, który stwierdził wręcz: "Marii Komornickiej nigdy nie było" [3].
Przypis nieco bałamutny, bo kolejność była odwrotna i Konarzewska w swoim dwustronicowym artykuliku z "Repliki" powołuje się właśnie na Dynarskiego:
Queerowy badacz i aktywista Wiktor Dynarski nie ma złudzeń: "Marii Komornickiej nigdy nie było". [...] Dynarski nie ma wątpliwości: to jest coming out - ogłoszenie światu: jestem Piotrem [4].
Wychodzi więc na to, że wszystko zaczęło się od braku złudzeń i wątpliwości u badacza i aktywisty Wiktora Dynarskiego. Natomiast jego "kluczowe rozpoznanie" to kuriozalna praca magisterska, której osią jest arbitralne odrzucenie praktycznie wszystkiego, co wcześniej o Marii Komornickiej napisano, zwłaszcza w oparciu o "dyskurs medyczny" [5]. Odrzucenie ufundowane głównie na wierze Dynarskiego, że on - jako osoba transpłciowa [6] - lepiej wie, na czym polega istota transpłciowości i, co najważniejsze, potrafi tę transpłciowość niezawodnie rozpoznać u innych. Także pośmiertnie.

O manierze tej pracy najlepiej świadczy jej ostatni akapit, czyli pointa całości:
Teoretycy literatury, z Marią Janion na czele (która przecież czytała o transseksualizmie, lecz nie zrozumiała jego istoty: bycia kimś przeciwnej płci i dążenia do życia zgodnie ze swoim Ja), w swoich przeintelektualizowanych wywodach od stu lat odbierają Piotrowi Włastowi prawo do samostanowienia, pozbawiając polską literaturę jakże rzadkiego głosu transmężczyzny i uniemożliwiając samym sobie pełne zrozumienie jego twórczości (Dynarski, s. 8 [7]; wyróżnienie moje).
Żeby było zabawniej, jest to cytat z e-maila, który Dynarski otrzymał od swego queerowego kolegi Marcina (podobno konceptualizującego problem transpłciowości z perspektywy "transseksualnej, delikatnie przechodzącej w transpłciowość"; nie mam pojęcia, co by to mogło znaczyć). I właśnie po czymś takim Wikipedia, dotąd encyklopedia z niejakimi ambicjami, potulnie zmienia hasło "Maria Komornicka" na hasło "Piotr Odmieniec Włast" [8]. Nieswojo się robi na myśl, jakie "przeintelektualizowane wywody" zostaną wygumkowane w następnej kolejności, skoro nawet nasza dotychczasowa ikona postępu, Maria Janion, tak obcesowo oberwała za brak zrozumienia.

Jednocześnie sprawdza się to, o czym w związku z recepcją Marii Komornickiej pisała już lata temu Ewa Paczoska:
Masowy wysyp naukowych i popularnonaukowych (oraz pseudonaukowych) prac doprowadził do zinstrumentalizowania lektury świetnej modernistycznej poetki, której twórczość dla wielu autorów odgrywała tylko rolę ilustracji feminizmu, antypsychiatrii, gender, psychoanalizy i tym podobnych. A dla niektórych - wręcz tablicy do naklejania nowych haseł [9].
Teraz nieubłagany postęp wypisał na tej tablicy kolejne hasło: Nie ma Marii Komornickiej i nigdy nie było - jest transpłciowy Piotr Włast. Wikipedia zaś bezkrytycznie je propaguje, bo ktoś tam samozwańczo mianował się znawcą, który wie, jak było naprawdę.

To zaiste ponury paradoks, że akurat Komornicką, która za życia boleśnie zderzyła się z obyczajowością końca XIX wieku, również po śmierci próbuje się wcisnąć w gorset nowych obyczajów. Jak wtedy, tak i dziś ma do odegrania tylko tę rolę, którą jej wymyślili inni. Wtedy pouczana, na czym naprawdę polega bycie kobietą, a dziś pouczana, na czym naprawdę polegały jej problemy z płciowością.

Dokonuje się to podobno w imię szacunku dla jej tożsamościowej decyzji: bo trzeba "po prostu uszanować imię, nazwisko i płeć, które wybrał sam zainteresowany. I których - w przeciwieństwie do żeńskiej formy - nigdy się nie wyrzekł". Tyle że jednocześnie dokonuje się to bez najmniejszego szacunku dla faktów.

Otóż nie jest prawdą, że Komornicka do końca życia odrzucała swoje żeńskie imię i nazwisko - niczym znienawidzony nekronim [10] - i nigdy nie wyrzekła się Piotra. Było akurat odwrotnie! Wszystkie powojenne listy Komornickiej mają w podpisie co najmniej literkę M, natomiast Piotr czy choćby P. z czasem znika. Zrazu podpisem jest M. P. O. W. (albo w innych wariantach MPOW; M. P. W; M POW), czyli Maria Piotr Odmieniec Włast, potem także Maria POW, a później najczęściej samo M. bez żadnych dodatkowych liter. Pojawia się też pełna Maria Komornicka Lemańska (P.O.Włast jedynie pod spodem i w nawiasie), aż wreszcie już tylko sama Maria K., Maria Kom. lub Maria K.L. [11].

Który z tych podpisów należy uszanować, a które można zlekceważyć? Nb. już w pierwszym z tych listów osoba podpisana M. P. O. W. serdecznie dziękuje siostrze za przesłany "koc i staniczek" (Listy Komornickiej, s. 467). Nadto we wszystkich dwudziestu trzech wypadkach kiedy zachował się adres nadawcy, jako nadawca figuruje wyłącznie Maria Komornicka Lemańska! (zapis w kilku nieistotnych wariantach).

Jak z tym było wcześniej, nie wiadomo, bo między tym blokiem listów a listem do matki z roku 1918 zieje w korespondencji wielka dziura (z wyjątkiem jednego listu do Stanisława Pigonia [12]). Komornicka mieszka wtedy przy rodzinie i (najprawdopodobniej) ani do niej nikt nie pisze, ani ona do nikogo.

Gdyby jednak autorzy hasła "Piotr Odmieniec Włast" chcieli dalej utrzymywać, że obowiązująca jest wyłącznie legendarna decyzja z roku 1907, natomiast późniejsze od niej odstępstwa to najwyżej chwile słabości, konformizm wymuszony przez życie etc., proponuję, by rozważyli zmianę także innych haseł.

Jest przecież znaną rzeczą, że również Fryderyk Nietzsche w swojej biografii miał (jak Komornicka) dramatyczną decyzję odrzucenia starej tożsamości. I on także przyjął (jak Komornicka) nowe imię. A nawet podobno miał (jak Komornicka) jakiś problem z ubraniami i rozbierał się do naga [13].

Toteż nowe lepsze hasło o Nietzschem - rzecz jasna, już nie "Friedrich Nietzsche", ale "Bóg Dionizos" - mogłoby się zaczynać na przykład tak:
Friedrich Wilhelm Nietzsche, Bóg [14] Dionizos [15], także Ukrzyżowany [16] (ur. 15 października 1844 w Röcken, zm. 25 sierpnia 1900 w Weimarze) - polski [17] filozof i filolog klasyczny. Przez pierwsze 44 lata życia funkcjonował jako Friedrich Nietzsche, odrzucił tę tożsamość w 1889.
Z szacunkiem i bez wpadania w pułapkę medykalizacji [18] [18a] [18b].

Kto chciałby wiedzieć więcej o sprawie Marii Komornickiej, niech przeczyta w DODATKACH: "Piec w lipcu rozpalony albo o zmyśleniach w biografii Marii Komornickiej" oraz "Zażydoszczony Wiedeń i twórca anielski albo jeszcze o kłopotach z Marią Komornicką".
[1] Zwrócił mi na to uwagę Stały Czytelnik "Kompromitacji", który podobno próbował coś z tym zrobić, ale bezskutecznie. Polską Wikipedię naśladuje Wikipedia angielska i ukraińska (w obu jest to w gruncie rzeczy przekład polskiego hasła) oraz gruzińska. Natomiast w Wikipedii arabskiej, armeńskiej, greckiej i rosyjskiej hasło poświęcone Marii Komornickiej dalej brzmi "Maria Komornicka".

[2] O pierwszym wydaniu Homobiografii pisałem w notce "Krzysztof Tomasik fantazjuje, kto mógłby z kim albo czy wierzyć anegdotkom Boya". W drugim wydaniu wprawdzie część bałamuctw znikła, jednak zasadnicza tendencja pozostała: Tomasik dalej fantazjuje, kto mógłby z kim, powtarza pasujące mu do tezy ploteczki i pomija niewygodne fakty. Dowiecie się od niego na przykład, że "może zadziwiać wyczucie Lechonia w sprawie stosunku do Żydów", ale już ani słowa o antysemityzmie Karola Szymanowskiego, chociaż w światopoglądzie Szymanowskiego antysemityzm łączył się ściśle z apoteozą homoseksualizmu. Kto jednak chciałby o tym wiedzieć więcej, niech przeczyta w DODATKACH: "Efebos Karola Szymanowskiego albo aryjska męska zmysłowość" i w NOTATKACH: "Szymanowski o Żydach. Wypisy".

[3] Krzysztof Tomasik, Homobiografie, wydanie drugie, poprawione i poszerzone, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014; korzystałem z wydania elektronicznego przygotowanego przez Virtualo. Cytat z początku rozdziału 2: "Nie ma Komornickiej! (Piotr Odmieniec Włast)".

[4] Marta Konarzewska, Piotr Włast, "Replika. Dwumiesięcznik społeczno-kulturalny LGBTQ", 2014 marzec-kwiecień, nr 49, s. 26-27. Wprawdzie Konarzewska już w drugim zdaniu pisze ostrożnie, że "Jego [Własta] biografia to tajemnica", a potem jeszcze parę razy wtrąca, że wiele tam legend i domysłów, niemniej cel, jaki jej przyświeca w związku z tą biografią, jest sformułowany jednoznacznie: "Przechwyćmy" [-my, to znaczy środowisko LGBTQ]. Rzecz jasna, nie jest to cel badawczy, lecz czysto ideologiczny. Dość ryzykowne postawienie sprawy, bo po takiej deklaracji trudno bronić stanowiska, że LGBTQ to ludzie, a nie żadna ideologia.

Nb. używam skrótu LGBTQ, bo taki widnieje na cytowanej przeze mnie okładce "Repliki" z 2014 roku. Obecnie "Replika" to już pismo LGBTIA i z pewnością nie są to ostatnie litery, które przechwyci Dumne Plemię Alfabetu (by sparafrazować żart Stanisława Lema z Dzienników gwiazdowych).

[5] Wiktor Dynarski, Analiza wybranych badań nad płciowością Piotra Własta z perspektywy transgender studies, Uniwersytet Warszawski, Wydział Polonistyki, Warszawa 2011, praca magisterska na kierunku filologia w zakresie specjalności literaturoznawczo-językoznawczej wykonana pod kierunkiem dr. hab. Jana Potkańskiego, Instytut Literatury Polskiej. Dostępna tutaj.

Nb. jeśli kogoś nudzą problemy modernistycznych poetek (oraz problemy z tymi poetkami), może zainteresuje go inna znajdująca się tam praca Wiktora Dynarskiego: Ile wolności w puszczalstwie? Negocjowalność dylematów w przewodnikach po poliamorii. Niech was jednak nie zwiedzie miraż łatwej (swa)wolności! Okazuje się bowiem, że nawet w puszczalstwie bez pracy nie ma kołaczy:

"Wolność puszczalstwa, także ta bliska doskonałości, jest widziana jako wynik pracy nad psychiką, szczególnie zaś emocjami i rozumieniem własnych reakcji. To nie stan przychodzący znikąd, czy zaprogramowany od urodzenia, ale uzyskiwany - prawdziwie pozytywistyczna praca u podstaw".

[6] O perypetiach Dynarskiego ze swoją płciowością (oraz życiem) można przeczytać tutaj. Jest tam też w tle bodaj wcześniejsza dziewczęca anoreksja:

"Nadal mało śpię i prawie nie jem. Chudnę, co lekarz i psycholożka odczytują jako pozytywny sygnał, że jestem przygotowany na terapię hormonalną. Nie wiedzą, że głoduję i że robię to specjalnie, żeby zmniejszyć objętość swojego ciała. Ja również nie wiem, jaką wyrządzam sobie krzywdę, pomimo poważnej hospitalizacji w wieku nastoletnim związanej ze zbyt szybką utratą wagi" (wyróżnienie moje).

[7] Ósma strona to w tym wypadku nie rzeczywista ósma strona, ale strona podana według przyjętej tam numeracji. Nie jest to jednak - by sparafrazować Leszka Kołakowskiego - staroświecka śmieszna numeracja, ale nowoczesna, dekonstrukcjonistyczna. Jeśli dobrze policzyłem, ósmych stron jest w tej pracy jedenaście. Cóż jednak znaczy taki transnumeryzm przy wglądzie w tajemnice transpłciowości.

[8] Jeszcze w październiku 2018 Maria Komornicka miała w Wikipedii hasło "Maria Komornicka" i było ono bez porównania bardziej encyklopedyczne i godne zaufania niż obecny potworek.

[9] Ewa Paczoska, W sprawie nadinterpretacji. "Wezwanie" literatury i odpowiedź, "Tekstualia" 2017, nr 1, s. 35. O zawłaszczaniu Komornickiej Paczoska pisała obszernie już ponad dziesięć lat temu w studium Gdzie jest Komornicka? ([w:] Przerabianie XIX wieku. Studia, pod redakcją Ewy Paczoskiej i Bartłomieja Szleszyńskiego, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2011). Tytuł był oczywistym nawiązaniem do wpływowego eseju Marii Janion Gdzie jest Lemańska? (Komornicka nosiła takie nazwisko po mężu). Paczoska pisała tam między innymi także o Tomasiku:

"Bardziej atrakcyjna [od interpretacyjnej pokory] staje się bowiem perspektywa zawłaszczania i «naklejania» sensów. Taką taktykę interpretacji wykłada np. autor Homobiografii, który umieścił w ich kręgu przypadek Komornickiej. [...] Autora Homobiografii twórczość właściwie nie interesuje, choć mówiąc o Komornickiej zainteresowanie takie udaje. Udaje - bo polemizując z Bonieckim piszącym o «płci duchowej» wybieranej przez autorkę Biesów, nie zadaje sobie w ogóle trudu lektury tekstów ani lektury epoki. Deklarując, że akt «transgenderyzmu» Komornickiej uważa za niejednoznaczny, jednocześnie używa jej wizerunku do własnych, jednoznacznie przecież określonych celów" (s. 38-39).

Nb. w drugim wydaniu Homobiografii już żadnej niejednoznaczności nie ma: pod wpływem pozbawionego wątpliwości aktywisty Wiktora Dynarskiego Marię Komornicką ostatecznie zastąpił Piotr Włast. Zostało natomiast bezwstydne zmyślenie Tomasika, jakoby nazwisko Komornickiej przewijało się "niemal przez całe prowadzone ponad pół wieku" Dzienniki Nałkowskiej. Tymczasem o żadnym "przewijaniu się" nie może być mowy. Wzmianek tych jest po roku 1907 (roku psychicznego załamania Komornickiej) zaledwie kilka. Toteż badacze na ogół akcentują milczenie Nałkowskiej (i wysuwają z niego niemiłe dla niej wnioski). Ponieważ Dzienniki Nałkowskiej zostały wzorowo wydane, z porządnym indeksem osób, wystarczy mniej niż godzina w bibliotece, by się o tym przekonać. Z czego wynika, że Tomasik tych Dzienników nawet nie oglądał, a odpowiednie cytaty (i dużo więcej) przepisał cichcem z Obszarów odmienności Izabeli Filipiak.

To, co Tomasik ma do powiedzenia o Komornickiej, jeszcze okrutniej podsumowała Jolanta Sztachelska: "Sensacyjność to nuta najczęściej wygrywana przez autorów, którzy poza nią nic nie mają do powiedzenia. To przypadek Homobiografii Krzysztofa Tomasika" (Zabijanie klasyków. Studia i eseje, Wydawnictwo Uniwersytetu w Białymstoku, Białystok 2015, przypis 7 na stronie 18).

Niemniej dla Wikipedii to właśnie Tomasik jest wiarygodnym źródłem i w haśle o Komornickiej został przywołany dwanaście razy. Tyle, ile wszyscy pozostali przywoływani tam autorzy piszący o Komornickiej razem wzięci!

[10] Nekronim (coraz powszechniejsze tłumaczenie angielskiego deadname) to imię nadane przy urodzeniu, do którego osoby identyfikujące się jako transpłciowe mają na ogół bardzo negatywny emocjonalnie stosunek. Sam Dynarski tak relacjonuje (w notce cytowanej wyżej w przypisie 6) związane z tym własne przeżycia: "Nadal biję się z myślami, czy chcę kiedykolwiek występować publicznie i otwarcie jako osoba trans pod własnymi danymi. Przeraża mnie myśl, że ktoś z mojej przeszłości mógłby mnie rozpoznać i opublikować moje poprzednie imię i nazwisko - mój nekronim". Owszem, zaraz dodaje, że po dziesięciu latach "lęki te nie mają większego znaczenia", ale nie zauważyłem, by gdziekolwiek opublikował to swoje "poprzednie imię i nazwisko". Widocznie jest to dalej sprawa drażliwa. Natomiast nie ma żadnych zahamowań, by pisać o swojej menstruacji, która wróciła mu, gdy przestał brać testosteron.

[11] Maria Komornicka, Listy, zebrał i opracował Edward Boniecki, Muzeum Historyczne m.st. Warszawy, Warszawa 2011, s. 467-541. Są to listy nr 134-168 pisane między czwartym grudnia 1945 a 27 stycznia 1949. Dalej cytuję jako Listy Komornickiej. Lemańską była Maria Komornicka po mężu, Janie Lemańskim, swego czasu całkiem znanym pisarzu. Co prawda małżeństwo skończyło się po niecałych dwóch latach separacją, ale Komornicka pozostała Lemańską do końca życia. "Komornicka do końca życia oficjalnie używała nazwiska męża (Komornicka-Lemańska) także po przeistoczeniu w Piotra Własta" (Listy Komornickiej, przypis 28 na stronie 166).

Edytor Listów, Edward Boniecki, pisał wcześniej o tej chwiejności podpisów Komornickiej w książce Modernistyczny dramat ciała. Maria Komornicka (Wydawnictwo IBL PAN, Warszawa 1998, s. 55-56). Podobne zestawienie podpisów zrobił wcześniej Roman Zimand (Klucze do Marii P.O.W., [w:] Idem, "Wojna i spokój". Szkice trzecie, Polonia, Londyn 1984, s. 130-131). Niedługo przed śmiercią Komornicka używa nawet formy żeńskiej: "Tymczasem serdeczne uściśnienie od kochającej Cię Marii K." i wyraża się o jakiejś nieznanej jej Marii per "moja imienniczka" (Listy Komornickiej, s. 534; nb. są to cytaty z dwóch listów napisanych tego samego dnia, 28 września 1948 roku, do różnych adresatek). Boniecki podkreśla, że pod koniec życia "tożsamość Komornickiej jako Piotra słabła, aż do zobojętnienia" (s. 86).

Jest to w istocie powtórzenie tego, o czym już w 1961 roku pisała do Stanisława Pigonia Aniela Komornicka:

"Otóż po przejściach wojennych podpisywała się kompromisowo: M.P.O.W. (Maria, Piotr, Odmieniec, Włast), a od maja 1949 samym imieniem Maria, dodając czasami K. albo nawet K. L. Zresztą od samego początku w nazwie nadawcy figuruje - Maria Komornicka Lemańska. Prawdopodobnie już z przyzwyczajenia, w dalszym ciągu utrzymuje się końcówka męska; wydaje mi się bowiem, że cała sprawa płci zupełnie jej w końcu zobojętniała".

Cytuję za: Izabela Filipiak, Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickiej, wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006, s. 481. W dacie pomyłka: powinno być "od maja 1948", w maju 1949 Komornicka już nie żyła. Nb. w listach do Zofii Villaume-Zahrtowej M. albo Maria w podpisie pojawia się od samego początku powojennej korespondencji, czyli od kwietnia 1947.

[12] Wymianę listów zainicjował Pigoń. "Z zachęty wspólnych znajomych spróbowałem zwrócić się do niej listownie i zapytać o twórczość lat ostatnich" (Stanisław Pigoń, Trzy świadectwa, [w:] "Archiwum literackie", tom VIII: Miscellanea z pogranicza XIX i XX wieku, Ossolineum, Wrocław 1964, s. 349). W odpowiedzi przeczytał między innymi:

"Wreszcie przypomnę, że szczęśni są, o których nie wie Gloria mundi. I, dalej, że czuję się powołany raczej do dyskusji ze Starcami. Może by więc praktyczniej było [skreślone -by], gdyby najpierw "Jezus był znalezion w Synagodze". N.b. tu Jezus ma lat 61, ale cóż to znaczy wobec naszych Matuzalemów?!" (Listy Komornickiej, s. 463).

61 lat miała Komornicka w czasie pisania tego listu w listopadzie 1937 roku. "Starcy", z którymi wolałaby dyskutować, to w jej prywatnej mitologii głównie Przodkowie, Dziady, a także odpowiednik teozoficznych mistrzów-mahatmów udzielających wtajemniczeń.

Pigoń po otrzymaniu tej odpowiedzi już się potem nie odezwał, w związku z czym czasem oskarża się go o grzech zaniechania. Gdyby odpisał - powiadają - może udałoby się wtedy wyciągnąć Komornicką z jej samotni i z zapomnienia. Ale jak tu pisać do 61-letniego Jezusa?

Nb. kto chciałby słyszeć w słowach Komornickiej żart albo gorzką ironię, niech weźmie pod uwagę, że jej obłęd zaczął się między innymi również od takich zapowiedzi: "Ja będę obrazem i podobieństwem Chrystusa Chwały, bo już zostałem ukrzyżowany" (Listy Komornickiej, s. 410).

[13] Podobno Nietzsche jeszcze przed słynnym turyńskim epizodem z koniem głośno śpiewał i tańczył nago w swoim pokoju. Świadectwa są jednak niepewne. Nagiego Nietzschego miała podejrzeć przez dziurkę od klucza Candida Fino, żona gospodarza, u którego Nietzsche mieszkał. Tak w każdym razie twierdził włoski dziennikarz, któremu podobno opowiedział o tym syn Candidy, w dodatku ponad pół wieku po tych wydarzeniach: "Un'altra volta il giovanotto sentí dire dalla madre, che impressionata nel sentire il professore cantare aveva guardato dal buco della serratura, ch'egli balava nudo". Natomiast Kurt Liebmann (Nietzsches Kampf und Untergang in Turin. Nietzsche und Mussolini, Lipsk 1934) domyślał się z pewnych aluzji Overbecka, wieloletniego przyjaciela Nietzschego, że chodziło o coś w rodzaju dionizyjskiego szału i że Nietzsche tańczył z fallusem w erekcji ("Probabilmente si sarà trattato di danze estatiche con falo eretto"). Oba świadectwa podaję za: Anacleto Verrecchia, La catastrofe di Nietzsche a Torino, Einaudi, Turyn 1978, s. 210-211. Po przeszło czterdziestu latach są to dalej jedyne znane świadectwa. Zob. Adam Lecznar, Dionysus after Nietzsche. The Birth of Tragedy in Twentieth-Century Literature and Thought, Cambridge University Press 2020, s. 6-7.

[14] "Drogi Panie Profesorze, ostatecznie o wiele bardziej wolałbym być bazylejskim profesorem niż Bogiem; nie odważyłem się jednak posunąć tak daleko swego osobistego egoizmu, by z jego powodu zaniedbać stwarzanie świata (list do Jakoba Burckhardta z 6 stycznia 1889). Friedrich Nietzsche, Listy, wybrał, przełożył i przedmową opatrzył Bogdan Baran, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2007, s. 375. Dalej cytuję jako Listy Nietzschego.

[15] "To przesąd, że jestem człowiekiem. [...] Tym razem jednak przychodzę jako zwycięski Dionizos, który chce na ziemi uczynić święto... (list do Cosimy Wagner z 3 stycznia 1889; Listy Nietzschego, s. 373). Także listy do Catulle Mendèsa, francuskiego poety, z 1 stycznia 1889 i do Jakoba Burckhardta z 4 stycznia 1889 podpisane Dionizos (Listy Nietzschego, s. 372, 374). Nb. polskie wydanie to tylko wybór. W edycji Colliego i Montinariego tak podpisanych listów jest bodaj osiem.

[16] "Świat opromieniony, bo Bóg jest na ziemi. Czy nie widzi Pani, jak całe niebiosa się radują? Właśnie opanowałem swe królestwo, wtrącam papieża do więzienia i każę rozstrzelać Wilhelma, Bismarcka i Stockera. Ukrzyżowany" (list do przyjaciółki Mety von Salis z 3 stycznia 1889; Listy Nietzschego, s. 373). Jako Ukrzyżowany podpisał Nietzsche także wiele innych listów.

Nb. Nietzsche chciał w 1889 roku, by rozstrzelano cesarza Wilhelma, natomiast Maria Komornicka w 1909 roku - a więc jeszcze za panowania tegoż Wilhelma - prosiła swych rodziców, których uważała za królową i króla Polski (nb. jej ojciec już wtedy od czternastu lat nie żył), by zechcieli zrobić Cesarzem Niemieckim dyrektora domu obłąkanych w Opawie, gdzie przebywała.

"Spomiędzy ludzi tutejszych 3je przywarło mi do serca, mimo że tu i ówdzie i kolcem. - Są to: dyrektor, S. Bożydara i S. Róża («Miliana») Stary nie ubliżył nigdy swej godności ludzkiej, nie skłamał (?) - i zobaczyłem w nim Cesarza Niemieckiego z tak niezachwianą pewnością, że musiałem to ogłosić i jeszcze raz stwierdzam. Zechciejcie go uwolnić od Opawy i niech przywdzieje kłopoty Rzeszy, które mu są sądzone. To jest człowiek dobry, i tym więcej jestem do niego przywiązany, że zdaje mi się, iż przeze mnie na niego idzie Łaska Boska" (Listy Komornickiej, s. 392; wyróżnienia za oryginałem).

[17] "Do dostojnych Polaków. Należę do was, jestem jeszcze bardziej Polakiem niż Bogiem, chcę wam oddać cześć, tak jak cześć oddawać mogę... (list z 4 stycznia 1889 podpisany Ukrzyżowany; Listy Nietzschego, s. 374).

[18] O tym, jak w pułapkę medykalizacji wpadła Maria Janion, pisze obszernie Wiktor Dynarski w cytowanej w przypisie piątym pracy Analiza wybranych badań nad płciowością Piotra Własta... W pułapkę tę wpadli w zasadzie wszyscy (prócz Dynarskiego) badacze życia i twórczości Komornickiej, nie wyłączając "niemalże cynicznego w postawie badacza Stanisława Pigonia", ponieważ zdarzało im się wyjaśniać niektóre jej postępki chorobą umysłową. A już po same uszy wpadł w tę pułapkę Edward Boniecki, który powoływał się na jakieś "rzekome «fakty biologicznie»". Te ujęte przez Dynarskiego w cudzysłów "fakty biologiczne", to na przykład prawidłowo rozwinięte genitalia oraz inne cielesne cechy płciowe, które jego zdaniem nie mają absolutnie żadnego znaczenia przy określaniu tożsamości płciowej.

[18a] [Dopisek] Ofensywa szaleństwa zaszła dalej niż myślałem. Dopiero teraz zauważyłem, że Wikipedia w haśle "Chimera" (na początku XX wieku było to najważniejsze polskie pismo literackie) podaje, że autorem wydanych w Bibliotece "Chimery" Biesów Marii Komornickiej jest Piotr Włast. Ma to dokładnie tyle sensu, co podanie, że autorem książki Tako rzecze Zaratustra jest Bóg Dionizos.

[18b] Pan Jędrzej Jabłoński uprzejmie powiadomił mnie, że ofensywa szaleństwa zaatakowała podczas tej operacji specjalnej kolejne hasło. Tym razem dostało się Bogu ducha winnemu Janowi Lemańskiemu, który według Wikipedii: "Był mężem poety Piotra Własta, wtedy jeszcze używającego imienia i nazwiska Maria Komornicka". Powtórzę zatem raz jeszcze konstatację Edwarda Bonieckiego cytowaną w przypisie 11: "Komornicka do końca życia oficjalnie używała nazwiska męża (Komornicka-Lemańska) także po przeistoczeniu w Piotra Własta" (Listy Komornickiej, przypis 28 na stronie 166).