EBENEZER ROJT

Paweł Śpiewak walczy bez skrupułów
albo Żydzi, antysemici i Leo Messi

Czy poważny profesor socjologii i dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego może w wywiadzie dla poważnego pisma paplać, co mu ślina na język przyniesie? Czy poważne pismo może to potem wydrukować bez sprawdzenia i komentarza? Zwłaszcza gdy rozmowa dotyczy rzeczy poważnych i ważnych. Ależ może, może! Tak w każdym razie zdaje się wynikać z rozmowy "o polskim antysemityzmie i anty-antysemityzmie", którą poważna "Polityka" przeprowadziła z poważnym profesorem Pawłem Śpiewakiem [1].

Padają w tej rozmowie zdania osobliwe, być może zniekształcone w redakcji. "Ilu było sprawiedliwych, nie wiemy, ale Polacy na 3 mln uratowanych Żydów mają 6 tys. drzewek w Jad Waszem" (s. 17; wyróżnienie moje). Trzy miliony uratowanych Żydów? Śpiewak wspomina również o jakiejś tajemniczej pierwszej wersji Malowanego ptaka Jerzego Kosińskiego, która miała być podobno łagodna i "nie wzbudziła zainteresowania, inaczej niż druga" (s. 18). Ale to może też tylko rezultat niefortunnego skrótu redakcyjnego, bo naprawdę dzieje tej książki były zupełnie inne [2].

Cóż jednak począć z takim oto wywodem o sytuacji polskich Żydów tuż po wojnie:

To zaś, co się działo po wojnie, to zgroza. Jakieś nieprawdopodobne piekło, które kończy się tym, że ocaleni właściwie w 95 proc. uciekają z Polski. Nie dlatego, że się lepiej żyje w Ameryce, ale dlatego, że mają realne prawo bać się o siebie. Tyle było pogromów i zabójstw (s. 17).
Ocaleni w 95 proc. uciekają z Polski? Jak dobrze wiedzą historycy, wszystkie liczby dotyczące wojennych i powojennych losów polskich Żydów to tylko liczby szacunkowe. Nawet niewielka zmiana wstępnych założeń (próbowało przetrwać "po aryjskiej stronie" 10% czy 5%?; uratowało się z nich 20% czy 30%? etc. etc.) prowadzi do różnic, które idą potem w dziesiątki tysięcy. Zachowały się wprawdzie rejestry Centralnego Komitetu Żydów w Polsce, ale nie wiadomo, ilu Żydów opuściło Polskę bez żadnej rejestracji (przez pewien czas w powojennym zamęcie było to stosunkowo łatwe), a ilu w ogóle nie chciało się rejestrować, próbując zacząć nowe życie na okupacyjnych "mocnych papierach".

Natomiast wiadomo też - i to są już liczby znacznie pewniejsze - że po roku 1949 w ciągu 20 lat opuściło Polskę mniej więcej 100 tysięcy Żydów. Naturalnie, w późniejszych latach nie byli to wyłącznie sami ocaleni, ale również ich urodzone po wojnie dzieci. Jeśli jednak nawet ostrożnie przyjąć, że wśród wyjeżdżających było tylko 50 tysięcy ocalonych, to właśnie co najmniej tyle musiałaby liczyć owa resztka - 5% ocalonych, którzy tuż po wojnie z Polski nie uciekli [3]. Z czego z kolei wynikałoby, że zdaniem profesora Pawła Śpiewaka uciekło wtedy mniej więcej 950 tysięcy Żydów (to te jego "95 proc"). A więc w sumie ocalał ich przynajmniej okrągły milion! Jest to niezmiernie optymistyczna wiadomość, śmiało idąca na przekór różnym nieprzyjemnych sugestiom, jakoby Żydów ocalała w Polsce jedynie garstka, gdyż Polacy zdecydowanie bardziej woleli ich mordować niż ratować.

Było o Żydach, więc teraz będzie o antysemitach. W tej kwestii profesor Śpiewak również ma dla czytelników zaskakującą nowinę:

Pod koniec lat 30. antysemityzm stał się [w Polsce] niemal oficjalną ideologią państwową. Antysemicka była prasa, poczynając od "Prosto z Mostu" prowadzonego przez Jerzego Giedroycia, skończywszy na trochę wcześniejszym galicyjskim "Antysemicie" (s. 17).
Jerzy Giedroyc prowadził "Prosto z Mostu"? Dotąd sądzono, że "Prosto z Mostu" prowadził Stanisław Piasecki, u którego drukowali swe utwory między innymi tak znani żydożercy, jak Jerzy Andrzejewski, Witold Gombrowicz, Jerzy Szaniawski czy Zofia Nałkowska. Ale widocznie profesor Śpiewak ma lepsze informacje [4]. Jeśli zaś chodzi o galicyjskiego "Antysemitę", to doprawdy trudno zgadnąć, co mogłoby mieć wspólnego efemeryczne pisemko z końca XIX wieku (wyszło w ciągu kilku miesięcy ledwie 17 numerów [5]) z oficjalną ideologią państwową pod koniec lat 30.

I już na zakończenie, po Żydach i antysemitach, wielki Lionel Messi, mistrz dryblingu, niespodziewanych przyspieszeń, strzałów i w ogóle wszystkiego. To właśnie od niego profesor Śpiewak rozpoczął mocnym akordem tę rozmowę i natychmiast - w przeciwieństwie do boskiego Leo - zakiwał się sam aż do śmieszności:

Prof. Paweł Śpiewak: - Zauważyła Pani, że nawet Messi odnotował istnienie Polski?
Martyna Bunda: - Co powiedział?
[Śpiewak] Że to taki faszystowski kraj.
[Bunda] Jeśli to nie fake news, zapewne właśnie tego dowiedział się ostatnio z dyskusji wokół Polski (s. 16).
Rozmówczyni profesora Śpiewaka była, widać, nieco przytomniejsza (choć nic z tego nie wynikło), natomiast on sam ciągnął ten kabaret ze zmyśloną wypowiedzią Messiego jeszcze przez kilka dni, i 9 marca na antenie Radia ZET, rozmawiając z Łukaszem Konarskim, odniósł się do tego zmyślenia z niejaką dezynwolturą (albo może raczej z absolutnym cynizmem):
- Pan zaczyna wywiad w "Polityce": "Zauważyła pani, że nawet Messi odnotował istnienie Polski". Ale nie odnotował.
- Okej, dobrze, no to był fejk. Co z tego?
- Rozpętała się potężna burza na temat tego.
- Ja wiem, ale co to za problem. Burza trwa dwa dni czy jeden dzień i się kończy.
[...]
- Ale zastanawiam się: pan, profesor, wybitna osoba, i po prostu uwierzył pan w to, co przeczytał w Internecie, które było internetowym memem?
- To nie był internetowy mem.
- Nie? To gdzie pan to przeczytał?
- Ja nie wiem, czyjeś... Prawdopodobnie na Facebooku ktoś to umieścił. Potraktowałem to z całkowitą powagą [6].
Oczywiście aż korci teraz, by beztrosko podjąć ten kabaretowy ton i drwić ze starego, zramolałego profesora, dla którego Facebook to godne zaufania źródło, odporne na internetowe memy. Jednak daleko ciekawszy wydaje mi się inny wątek. Otóż w rozmowie z "Polityki" profesor Śpiewak w pewnym momencie poruszył kwestię żydowskiego mesjanizmu, obecnego także w marksizmie i (podobno) do dziś wpływającego na podejście Żydów do polityki:
Miałem taką teściową. Rozmawiało się z przemiłą, wrażliwą na krzywdę innych osobą, ale jak schodziło na poziom ideologiczno-polityczny, to ona nagle wbijała się w zbroję myślenia o konieczności walki politycznej bez skrupułów. Coś z tego wciąż zresztą w Żydach pobrzmiewa (s. 16).
Najwyraźniej przemiły profesor Śpiewak właśnie uznał, że nadszedł czas "walki politycznej bez skrupułów", kiedy wszystkie chwyty są dozwolone. Fejk? Co z tego?

A wy śmiejcie się do syta - bo sami ze swojej naiwności się śmiejecie.

[1] Kłopotliwy kuzyn. Rozmowa z prof. Pawłem Śpiewakiem o polskim antysemityzmie i anty-antysemityzmie, rozmawiała Martyna Bunda, "Polityka" 2019, nr 10, s. 16-18. Dalej strony z tego wywiadu podaję w nawiasach okrągłych.

[2] Jerzy Kosiński nie napisał najpierw łagodnej wersji Malowanego ptaka. To jedynie pierwszy wydawca usunął - podobno bez jego zgody i w ostatniej chwili - najbardziej brutalne ustępy. Jak mówił sześć lat później sam Kosiński w wywiadzie:

"[...] there were, however, many well intended passages, paragraphs and phrases of the original manuscript which did not make their way to Houghton's edition of The Painted Bird; even though they appeared in the final corrected galley-proofs they were dropped «in the last minute»; we had an argument about it" (cytuję za: Philip R. Rider, The Three States of the Text of Kosinski's The Painted Bird, "The Papers of the Bibliographical Society of America" 1978, tom 72, nr 3, s. 363).

Ale to właśnie to wydanie zostało entuzjastycznie przyjęte przez Elie Wiesela, wydawnictwo zaś niemal natychmiast wypuściło wydanie drugie (poprawiono w nim jeden błąd) oraz dwa dodruki. I to wszystko w ciągu zaledwie czterech miesięcy (październik 1965 - styczeń 1966; ibidem, s. 362). Nie sposób więc mówić, że książka "nie wzbudziła zainteresowania". Owszem, istnieją trzy różne wydania Malowanego ptaka, ale mogły one powstać właśnie dlatego, że książka szybko zdobyła popularność:

"Acclaimed by reviewers and by Kosinski's fellow-artists, The Painted Bird was not only a critical success, but something of a popular success as well. Its popularity enabled Kosinski to put out three separate editions through three different publishers, all within the five-year period of 1965-1970" (David H. Richter, The Three Denouements of Jerzy Kosinski's The Painted Bird, "Contemporary Literature" 1974, tom 15, nr 3, s. 370-371).

[3] A przecież po tych wszystkich eksodusach jeszcze całkiem sporo ocalonych w Polsce zostało. Przykład pierwszy z brzegu: ojciec Pawła Śpiewaka oraz jego teściowie. Tak więc te 50 tysięcy to liczba najniższa z możliwych, skrajnie niedoszacowana.

[4] Pawłowi Śpiewakowi chodziło zapewne o "Bunt Młodych", potem przemianowany na "Politykę", rzeczywiście prowadzony przez Jerzego Giedroycia. Najpewniej zaś o znaną broszurę programową z roku 1938 Polska idea imperialna, do której Giedroyc (wtedy jeszcze piszący się z "ć" na końcu) napisał jedynie ogólny jednostronicowy wstęp. A jeszcze pewniej o piątą część tej broszury zatytułowaną "Problem żydowski", gdzie bez trudu można znaleźć postulaty budzące dziś paskudne skojarzenia. Weźmy choćby taką listę proponowanych zarządzeń, mających skłonić Żydów do emigracji z Polski:

"1. Numerus clausus na wyższych uczelniach oraz w wolnych zawodach.

2. Nieprzyjmowanie żydów na posady publiczne, specjalnie zaś na żadne kierownicze stanowiska.

3. Oddawanie dostaw rządowych firmom chrześcijańskim. Należy sobie jednak zdać sprawę z tego, że w wielu wypadkach brak jest w ogóle dostatecznie odpowiedzialnych firm chrześcijańskich, tak że polityka ta może się rozwijać jedynie w miarę rozwoju polskiego stanu posiadania.

4. Polityki gospodarczej, która by skierowała do handlu i przemysłu element chłopski przywykły do minimalnych wymagań i w związku z tym najbardziej zdolny do skutecznej walki konkurencyjnej z placówkami żydowskimi.

5. Ustawowego zezwolenia na propagandę firm chrześcijańskich we formie spisu tych firm; zakazu anonimowych firm ukrywających żydowskich właścicieli; zakazu zmiany nazwisk itp.

6. Obsadzenia wszystkich stanowisk politycznych i gospodarczych o decydującym znaczeniu dla państwa wyłącznie przez rdzennych Polaków, tylko oni bowiem mogą dawać pełną gwarancję, że na swych stanowiskach wykażą dostateczną dbałość o interesy państwa.

Zdajemy sobie sprawę, że wymienione metody walki stworzą bardzo ciężkie warunki egzystencji dla masy żydowskiej. Dopiero one jednak zmuszą Żydów do szybkiej emigracji, międzynarodową zaś finansjerę żydowską do udzielenia tej emigracji odpowiedniego poparcia (Zespół "Polityki" [Jerzy Giedroyć, Adolf Bocheński, Aleksander Bocheński, Stanisław Skwarczyński, Kazimierz Studentowicz], Polska idea imperialna, wydawca "Polityka", Warszawa 1938, s. 46-47; niekonsekwentne stosowanie form gramatycznych oraz pisowni żydów/Żydów za oryginałem).

[5] "Jego ["Antysemity"] pierwszy numer ukazał się 5 VI 1897 r. [...] Ostatni - 17 numer pisma ukazał się 6 XI 1897 r." (Michał Śliwa, "Grzmot" i "Antysemita" - czasopisma antyżydowskie w Krakowie w latach 1896-1898, "Kwartalnik Historii Prasy Polskiej" 1993, tom XXXII, nr 2, s. 44).

[6] Spisałem z nagrania, które było dostępne na stronie Radia ZET.