EBENEZER ROJT

Jak skompromitować Herberta
Wypisy użyteczne dla bezwzględnych patriotów

Swego czasu Jan Majda powybierał z twórczości Czesława Miłosza wypowiedzi, które mogłyby świadczyć o nieprzychylnym stosunku poety do Polski i Polaków [1]. Nie odróżniał przy tym wypowiedzi odautorskich od wypowiedzi relacjonujących cudze opinie i nie uwzględniał kontekstu. Z wypisów Majdy skorzystał następnie Waldemar Łysiak [2], który obszedł się z cytatami z Miłosza już całkiem bezceremonialnie. Przycinał je czasem do mikroskopijnych rozmiarów, zestawiał najzupełniej dowolnie, przekręcał, a nawet coś tam Miłoszowi dopisał [3].

Poniższe wypisy to eksperymentalna próba zastosowania metody majdzizmu-łysiakizmu do spuścizny Zbigniewa Herberta. Ponieważ jednak brak mi nieposkromionej fantazji Waldemara Łysiaka, niczego Herbertowi nie dopisałem. Dbałem też o to, by cytat obejmował przynajmniej jedno pełne zdanie. Zawsze też podaję dokładną lokalizację. Kolejność chronologiczna.

Wiedziony instynktem prawdziwego poety sięga Majakowski po nowy materiał poetycki, po nowe słowo. Rewolucja - to głos ulicy, niezgrabny, chropawy krzyk milionów, który popłynął przez reprezentacyjne bulwary i odtąd będzie w nich tętnił. Inteligencki, symboliczny język umarł. Teraz trzeba wprowadzić potoczny język do poezji i wyprowadzić poetycki język z mowy ludzi nowych. Ma ona swój surowy urok i co ważniejsze prawdę. Jest wyrazem walki. Miejsce usypiającej kołysanki zajmuje grzmot bębna, takt marsza.
[...]
Mało powiedzieć "nieokiełzany nie śpi wróg" (Błok). Trzeba dokładnie ukazać tego wroga, dać jego figurę w wierszu. Trzeba... denuncjować (Warsztat Majakowskiego, rok 1948) [4].
Z końcem maja będę (przypuszczalnie) miał cykl odczytów w muzeum (o estetyce i psychologii). Będę mówił m.in. o Czernyszewskim taki ojciec estetyki marksistowskiej (list do Haliny Misiołek z 9 maja 1951) [5].
Lenin Mariana Wnuka ma wszelkie zalety rzeźby monumentalnej, "klocowatej", nierozczłonkowanej, skupionej w oszczędnym zróżnicowaniu wielkich płaszczyzn. Tej dojrzałej artystycznej powściągliwości nie ma już Majakowski Więckówny Magdaleny i Duszenki Franciszka, rzeźba, której rozmach graniczy z pogonią za efektem. Młody Feliks Dzierżyński Adama Smolany mimo wszystkich uroków - jakiś porcelanowo-taneczny (Druga ogólnopolska wystawa plastyki, rok 1952; Węzeł, s. 119).
Zainteresowanie człowiekiem i jego dolą zaprowadziło Kulisiewicza do cyklu portretów Bojowników o wolność i demokrację (1951-1952) i Żołnierzy rewolucji i pokoju (1950). Artysta, który dotychczas miał kontakt z żywym modelem, musiał oprzeć się w scenach zbiorowych i portretach, składających się na te cykle, na rewolucyjnej tradycji, rycinach i wyobraźni. To może tłumaczy pewne zahamowanie, brak rozmachu, nieśmiałość jakby wynikającą z niepełnej wizji, przełamaną zresztą w piórkowym portrecie Lenina i głowie Feliksa Dzierżyńskiego (Pięć wystaw, rok 1952; Węzeł, s. 141).
Czy jednak ten świetny, poparty wielką kulturą warsztat Eibischa wytrzymuje próbę wielkich kompozycji figuralnych. W obrazie Spójniacy u Lenina jesteśmy raczej skłonni do odpowiedzi pozytywnej. Obraz ma głębię, twarze są zindywidualizowane, z płótna emanuje nastrój powagi, prostoty i jasności. Ale Aresztowanie Dzierżyńskiego jest już jakby przekroczeniem własnych możliwości, sięgnięciem po temat bez poczucia konieczności przekształcenia warsztatu, uproszczenia, zmienienia, wyklarowania środków wyrazu (Kolory, walory, linie i tematy, rok 1952; Węzeł, s. 180-181).
W samotności rozklejam się, marzę (Lenin mówił o potrzebie marzeń) lub zgoła idę do łóżka (list do Jerzego Turowicza z 19 lutego 1954) [6].
Do Paryża przyjechało teraz mnóstwo Polaków pełnej krwi i nie pełnej. W związku z tym prawie nie wychodzę z domu, bo spotkać takiego na ulicy - dzień stracić. [...] Naród to rzecz naturalna, jak brzuch lub palce u nogi, ale czy zawsze trzeba pokazywać zwłaszcza jeśli palce niedomyte są (list do Czesława Miłosza z 18 lipca 1958) [7].
Chciałbym wyjechać poza Paryż, najchętniej w Alpy, ale podróż dość dużo kosztuje. Mam jednak zaproszenie do znajomych Francuzów. Zawszeć to ciekawiej niż z Rodakami, którzy się upijają i bełkocą (list do rodziców z 3 grudnia 1958) [8].
Wizytę Nikity [chodzi o wizytę Nikity Chruszczowa w Paryżu, gdzie wtedy przebywał Herbert] śledziłem uważnie i sądzę, że wygrał ją przynajmniej psychologicznie. W ogóle wracam do Kraju jako patryjota i lewicowiec. Wstyd się do tego przyznać, ale tak jest (list do rodziców z marca 1960; Korespondencja rodzinna, s. 122).
Co myślę o Polsce? Myślę podobnie jak Ty, bo nie jestem z tym krajem (jeszcze mniej niż Ty) związany wspólnotą krwi [9]. Ale ta Erde (ohne Blut) jest moja, jak zaraza albo choroba weneryczna i żebym nie wiem jak podskakiwał nie wyzwolę się od tego.
Polska jest 1000-letnim niemowlęciem (millenijny bobas) bez rysów, bez kształtu, bez formy z jakąś tylko potencjalną metafizyką (ani heretyków, ani metafi[zy]ków, ani inkwizytorów) potencjalną misją i doświadczeniem nieprzetrawionym (list do Czesława Miłosza z 28 września 1967; Herbert-Miłosz, s. 93; wyróżnienia Herberta).
Wróciłem z Polski; miesiąc byłem chory a teraz jestem trzeźwo zrozpaczony. Chyba masz rację, że jest to naród beznadziejnie ogłupiony (list do Czesława Miłosza z 4 czerwca 1969; Herbert-Miłosz, s. 101).
Ostatnio dużo pływałem i zdaje się udało mi się zmyć pobyt w Polsce. Nie spodziewałem się że jest tam aż tak źle. [...] Działa w Polsce cała chmara poetów i rocznie wydaje się ponad 300 tomów wierszy. Naród poetów i ubeków (list do Czesława Miłosza z 18 czerwca 1969; Herbert-Miłosz, s. 104-105).
Dlatego obce mi było zawsze sztuczne i służące często brudnym celom politycznym wyszukiwanie tego, co nazywamy charakterem narodowym, wszystkie owe szaleńcze próby ustalenia tego, co "czyste [sic!] romańskie", "rdzennie germańskie" czy "prawdziwie słowiańskie" (Wizja Europy. Wypowiedź dla Hessischer Rundfunk we Frankfurcie nad Menem opracowana ok. 1973 roku) [10].
Kochany Adasiu,
Dziękuję Ci serdecznie za list. Nie traciłem i chyba już nie stracę z Tobą kontaktu duchowego. [...] Nie wiem, czy muszę Cię zapewniać, że Cię kocham i podziwiam (list do Adama Michnika z 1 grudnia 1976) [11].
Mniejszości intelektualne i rasowe są absolutnie potrzebne. To, co mnie martwi, to jest czysty naród, czysty etnicznie, czysty idiota (Płynie się zawsze do źródeł, pod prąd, z prądem płyną śmiecie. Rozmowa Zbigniewa Herberta z Adamem Michnikiem z września 1980) [12].

Miłosz ma poczucie zranionej miłości do Polski, i słusznie. Przez lata najlepszy pisarz polski był nieobecny w literaturze, natomiast znęcali się nad nim jako nad zdrajcą, uciekinierem itd. Można całą antologię ułożyć z tego, co wypisywali koledzy o Czesławie Miłoszu. Jest to rana, którą wrażliwy człowiek nosi w sobie (Płynie się..., Herbert nieznany, s. 92).

Proszę, nie bierz tego, co powiedziałem, a raczej wyznałem, za odmowę totalną, bo jak wiesz, jestem raczej galicyjskim Żydem niż zawodowym podoficerem. [...] Piszę sobie jak w dobrych stalinowskich czasach (list do Jerzego Turowicza z 27 września 1982; Herbert-Turowicz, s. 211).
Z Adasiem Michnikiem koresponduję w miarę regularnie, chociaż list z mego Dolnego Mokotowa na Rakowiecką idzie 1-2 miesiące. Gdybyś zechciał mu napisać małą karteczkę, byłby szczęśliwy. Podaję adres: Adam Michnik, syn Ozjasza, [areszt śledczy], ul. Rakowiecka 37, 02-521 Warszawa. Jego listy pełne są niezmąconego humoru i optymizmu. Oto człowiek naprawdę wolny (list do Stanisława Barańczaka z 6 grudnia 1983; Herbert-Barańczak, s. 14-15).
Wszystko, co dotyczy Izraela, żywo mnie obchodzi. Łowię wieści, zbieram książki (niestety nie znam hebrajskiego) i uważam się za przyjaciela Pana kraju. To nie sentyment, ale dawne uczucia, jakie łączyły mnie w moim rodzinnym Lwowie z przyjaciółmi - Żydami (list do Davida Weinfelda z 9 maja 1984) [13].
O wydaniu książki w Izraelu nawet nie marzyłem i jestem szczęśliwy, że dzięki Panu ukazała się ona w kraju, który jest mi bliski, i to z głębszych powodów. Po prostu - żeby nie wpadać w sentymentalizm - jest częścią mojej duchowej Ojczyzny (list do Davida Weinfelda z 1 lutego 1985; Herbert-Weinfeld, s. 11).
Chciałbym jeszcze wrócić do sprawy mniejszości. W tej chwili społeczeństwo nasze składa się prawie w stu procentach z Polaków. Jest jakiś tam ułamek mniejszości, które są bez szans, aby się uzewnętrznić. Dla mnie Polska bez Żydów, bez Ukraińców, bez Ormian, tak jak to było we Lwowie, bez Wołochów, bez rodzin pochodzenia wołoskiego - przestała być Polską. Ten ideał jednonarodowego państwa jest ideałem faszystowskim, co tu dużo gadać (Wypluć z siebie wszystko. Rozmowa z Jackiem Trznadlem z 9 lipca 1985 roku; Herbert nieznany, s. 129-130).

To wszystko ma związek z potworną niedojrzałością, która jest, niestety, cechą tego narodu (Wypluć..., Herbert nieznany, s. 132).

Jedynie grupa KOR-u potrafiła dokonać historycznego zwrotu. Antysemityzm, nędza mas, cenzura, los byłych żołnierzy i oficerów, torturowanych i mordowanych w położonym centralnie, a więc niedaleko od siedziby związków twórczych więzieniu rakowieckim, mord katyński - wszystko to stało poza zainteresowaniami pisarzy i artystów (list do Stanisława Barańczaka z 6 sierpnia 1990; Herbert-Barańczak, s. 42).
Powiedziałem, że traktuję Żydów tak jak innych, i to jest niepełna prawda. Traktuję ich z pewną zdecydowaną nadwyżką uczuciową (ale nie jestem filosemitą - bo to jest domena kryptoantysemitów), dlatego i tylko dlatego, że jako mały chłopiec czy dziecko nawet bawiłem się z nimi w piasku, chodziłem do szkoły, siedziałem w jednej ławce i bywało, że poszturchałem się z nimi o jakiś scyzoryk, bułkę z szynką czy kałamarz. Moją, jeśli dobrze pamiętam, pierwszą miłością była Sarah Fasslich, córka kupca towarów krótkich (Kurzwaren) ([Ormiańska babcia]. Szkic z notatnika z roku 1991; Mistrz z Delft, s. 178) [14].
Wbrew temu, co się sądzi, uważam, że Polacy są potwornymi konformistami i brak im rzeczy zasadniczej, która odróżnia mężczyzn od niemężczyzn - odwagi cywilnej ("Oni wygrają...". Rozmowa z Bogdanem Rymanowskim emitowana w Radiu RMF FM w grudniu 1994; Herbert nieznany, s. 239).
Nie chcemy, jak nacjonalistyczne oszołomy, odrywać Polski od piersi Europy, do której przyssała się już tysiąc lat temu, ale postarać się odpowiedzieć na pytanie, co chcemy i możemy dać Europie (Uwagi Pana Cogito przy stole nakrytym obrusem..., rok 1997; Węzeł, s. 715-716).
[1] Jan Majda, Wisława Szymborska - Karol Wojtyła - Czesław Miłosz, Wydawnictwo i Poligrafia Zakonu Pijarów, Kraków 2002. Rozdział o Czesławie Miłoszu ("Awersja Czesława Miłosza do Polaków i polskości", s. 75-137) został bez zmian przedrukowany przez autora w książce Antypolskie oblicze Czesława Miłosza, Dom Wydawniczy "Ostoja", Krzeszowice 2005 (s. 4-73).

[2] Waldemar Łysiak, Rzeczpospolita kłamców. Salon, Wydawnictwo Nobilis, Warszawa 2004.

[3] Więcej na ten temat w OSOBACH: "Waldemar Łysiak uświnia Czesława Miłosza albo więcej kłamców w Rzeczypospolitej". Nb. metoda majdzizmu-łysiakizmu ma u nas długie tradycje i zwięźle opisał ją już Stanisław Ignacy Witkiewicz w przedmowie do Nienasycenia: "Do podobnych, ale mniej przykrych objawów, należy robienie pasztetu z dowolnie wybranych cytat, przyczem wypowiedzenia "bohaterów" pomięszane są umiejętnie ze zdaniami autora, i przedstawianie sfałszowanego w ten sposób tekstu uznane za jego ideologję. Nie chodzi o to, aby być chwalonym, tylko uczciwie zwalcza­nym - ale nawet o to jest u nas bardzo trudno. "Cósta z głu­pim bees gadał", jak mówił Jan Marduła. Ale lepszy jest nawet głupi, niż świadomie nieuczciwy krytyk" (Stanisław Ignacy Witkiewicz, Nienasycenie, Część pierwsza: Przebudzenie, Dom Książki Polskiej, Warszawa 1930, s. 11).

[4] Zbigniew Herbert, Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, Biblioteka "Więzi", Warszawa 2001, s. 382-383. Dalej cytuję jako Węzeł.

[5] Zbigniew Herbert, Listy do Muzy. Prawdziwa historia nieskończonej miłości, Małgorzata Marchlewska Wydawnictwo, Gdynia 2000, s. 43.

[6] Zbigniew Herbert, Jerzy Turowicz, Korespondencja, z autografów odczytał, opracował, przypisami i posłowiem opatrzył Tomasz Fiałkowski, Wydawnictwo a5, Kraków 2005, s. 66. Dalej cytuję jako Herbert-Turowicz.

[7] Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz, Korespondencja, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2006, s. 11. Dalej cytuję jako Herbert-Miłosz.

[8] Zbigniew Herbert, Korespondencja rodzinna, Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej Gaudium, Lublin 2008, s. 83. Dalej cytuję jako Korespondencja rodzinna.

[9] Austriacko-niemiecka genealogia Herbertów jest znana, ale także matka poety, Maria Herbert, z domu Kaniak, pisze w liście do syna z kwietnia 1957: "We mnie płynie germańska krew [...]"; Korespondencja rodzinna, s. 56. Również siostra poety stwierdziła w wywiadzie: "[...] w żyłach tak naprawdę mamy mało krwi polskiej" (zob. Jestem "siostrą Herberta". Z Haliną Herbert-Żebrowską, siostrą Zbigniewa Herberta, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler, "Nasz Dziennik" 26-27 czerwca 2010).

[10] Zbigniew Herbert, "Mistrz z Delft" i inne utwory odnalezione, opracowała, ułożyła w tom i opatrzyła komentarzem Barbara Toruńczyk, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2008, s. 128. Dalej cytuję jako Mistrz z Delft.

[11] Zbigniew Herbert, Stanisław Barańczak, Korespondencja (1972-1996), Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2005, s. 67. Dalej cytuję jako Herbert-Barańczak.

[12] Herbert nieznany. Rozmowy, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2008, s. 90. Dalej cytuję jako Herbert nieznany.

[13] Zbigniew Herbert, David Weinfeld, Listy. Z aneksem "Zbigniew Herbert w Jerozolimie", opracował Ryszard Krynicki, Wydawnictwo a5, Kraków 2009, s. 7. Dalej cytuję jako Herbert-Weinfeld.

[14] "Szturchanie się" z żydowskimi kolegami o "bułkę z szynką" to doprawdy niecodzienne doświadczenie. Nb. motywów żydowskich można u Herberta znaleźć znacznie więcej. Dusza Pana Cogito, wędrując nocą "po drogach ojców", chciałaby się poradzić rabiego Nachmana z Bracławia (wiersz "Pan Cogito szuka rady" z tomu Pan Cogito, Czytelnik, Warszawa 1974, s. 68-69). Z kolei narrator wiersza "Homilia" z tomu Rovigo nie identyfikuje się z "tłustym pasterzem" na ambonie, lecz z "Żydami odmieńcami" (zob. Zbigniew Herbert, Rovigo, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1992, s. 27: "I odejdę w dal - z Żydami odmieńcami / bezszelestnie zwinę życia cały kram").

Natomiast w nakreślonym tuż przed śmiercią szkicu wieczoru poetyckiego, na którym jego wiersze miały być czytane wespół z wierszami jego sześciu ulubionych poetów, Herbert wspomnienia o tych poetach nie nazywa z polska "wypominkami", lecz określa je jako "kadysz" (Węzeł, s. 98). Zapewne w przekonaniu (błędnym!), że kadisz to żydowska modlitwa za zmarłych.