EBENEZER ROJT

Andrzej Franaszek o życiu Czesława Miłosza
albo co się zdarzyło w Krasnogrudzie

Andrzej Franaszek wykonał olbrzymią robotę nad biografią Czesława Miłosza [1]. Ponieważ długo będzie to biografia podstawowa, wypada przyglądać się jej ze szczególną uwagą. Naturalnie, drobne omyłki, literówki etc. są nieuniknione w tomie liczącym prawie tysiąc stron. Niepokoją natomiast błędy poważniejsze, jak na przykład stwierdzenie, że w Nieobjętej ziemi, zbiorze wierszy z roku 1984, Miłosz łączy ze sobą "liczne cytaty, od XI-wiecznego Corpus Hermeticum po [...] Baudelaire'a" (s. 708). Kto chce Miłosza zrozumieć, powinien rozmaite esoterica mieć obkute na blachę. Omsknięcie się w datowaniu Corpus Hermeticum o tak liczne wieki, budzi podejrzenie, że tej lekcji Franaszek nie odrobił [2].

Brakuje też Franaszkowi dociekliwości w kwestiach czysto już biograficznych. W rozdziale "Rosyjska ruletka" tak oto opisuje okoliczności nieznanej dotąd [3] samobójczej próby nastoletniego Miłosza podczas wakacji u wujostwa w Krasnogrudzie:

Jest lipiec lub sierpień 1926, a może 1927 roku. Wśród letników króluje rudowłosa pani Irena, która do Krasnogrudy przyjechała bez męża, teraz zaś uczy tanga oniemiałego z wrażenia Czesia, prowadząc go "z uśmieszkiem dojrzałej kobiety / Wtajemniczającej młodego mężczyznę". Ona zapewne bawi się niedopowiedzianą sytuacją, podnieca jego zainteresowaniem, on - zakochuje się w niej z chłopięcą żarliwością. Pech chce, że do pensjonatu przyjeżdżają także trzej warszawscy maturzyści: Michał Pawłowski, Zdzisław Wiśniewski oraz Edward Kozłowski, którego portret tworzy wtedy przebywający także na letnisku malarz Mieczysław Kotarbiński.

Są tylko dwa lub trzy lata starsi, a przecież dzieli go od nich przepaść: "dotychczas jest we mnie każda minuta mojej bezgranicznej zazdrości, kiedy [...] patrzyłem na tych trzymających się razem wysokich, urodziwych, wysportowanych warszawiaków". Drobne upokorzenia są jednak tylko przedsmakiem grozy. Oto wczesny ranek, on już wstał, może mając w planie leśny spacer i (przypadkiem? ściągnięty tęsknotą?) trafia pod okno jej pokoju, by zobaczyć, jak właśnie wysuwa się z niego Edward - szczęśliwy kochanek. Czuł się nie tylko zdradzony. Wiedział, że odsłania się przed nim podłość świata, której nie może znieść. Dławi się rozpaczą aż do wieczora, gdy w pokoju na strychu, po szklance wódki, wyjmuje rewolwer. Ładuje kilka naboi, kręci bębenkiem, przykłada lufę do skroni i naciska spust [4].
Wydarzenie niewątpliwie dramatyczne - z kategorii doświadczeń granicznych. Ale kiedy właściwie do niego doszło? Franaszek podaje w tekście "lipiec lub sierpień 1926, a może 1927 roku" [5], natomiast w przypisach skłania się ku wcześniejszej z tych dat:
Najprawdopodobniej mowa [...] o lecie 1926 r., gdy poeta zaczynał dopiero szesnasty rok życia, bo wtedy powstaje portret Edwarda [Kozłowskiego], znany jako Portret młodzieńca lub Chłopiec w szarym swetrze [6].
Zarazem nieco wcześniej Franaszek twierdzi, że Miłosz
[b]ywał tu [w Krasnogrudzie] wielokrotnie - w czasach szkolnych spędzał wakacje razem z rodzicami i bratem, wspólnie po raz pierwszy w roku 1927 (Miłosz. Biografia, s. 86).
Skoro po raz pierwszy przyjechał wspólnie z rodzicami w roku 1927, to w roku 1926 mógł przyjechać jedynie sam. Samotność zresztą jak najbardziej pasuje do pokoju na strychu, w którym dochodzi do "rosyjskiej ruletki". Wydaje się jednak niezwykle mało prawdopodobne (choć nie niemożliwe), że na swój pierwszy pobyt piętnastoletni Czesio wybrał się do Krasnogrudy samotnie; zwłaszcza że był wtedy potwornie nieśmiały [7]. Coś się tu zatem nie zgadza. Dlaczego jednak ustalenie dokładnej daty tego niedoszłego samobójstwa miałoby być aż takie ważne?

Po pierwsze dlatego, że ważne jest samo wydarzenie. Uściślić jego okoliczności to podstawowe zadanie biografisty. Po drugie, z wydarzeniem tym jakoś wiąże się, także czasowo, inne ważne wydarzenie, a mianowicie erotyczna inicjacja młodego Miłosza. Wprawdzie źródłem wiedzy są w tym wypadku jedynie aluzje w kilku utworach [8], ale Franaszek wskazuje - chociaż bez stawiania kropki nad i - że literacka fikcja dobrze pasuje do rzeczywistości, zwłaszcza przy założeniu, że pierwszą kochanką przyszłego poety była jego ciotka, Gabriela z Kunatów Lipska, "moja première passion d'amour" - jak powie w ponad pół wieku później sam Miłosz [9].

Jeśli idzie o datę "rosyjskiej ruletki", to największy problem sprawia właśnie fakt, że Miłosz w młodości wyjeżdżał do Krasnogrudy chyba rokrocznie ("[...] w Krasnogrudzie przeszedłem rozmaite fazy. Rozmaite fazy mojego dojrzewania") i nie można wykluczyć, że w rekonstrukcji Franaszka nakładają się na siebie wydarzenia z kilku lat.

Za rokiem 1926 r. przemawia jedynie datowanie portretu Edwarda Kozłowskiego, ale wcale nie jest pewne, że został on namalowany właśnie tego lata, gdy Miłosz na strychu pokręci bębenkiem rewolweru. Edward ma na portrecie rysy bardzo delikatne i młodzieńcze. Może to być oczywiście tylko artystyczna stylizacja, ale może też świadczyć, że portret powstał wcześniej. Potwierdzałaby to także zbiorowa fotografia krasnogrudzkich letników, na której przypuszczalnie znajduje się młodziutki Kozłowski oraz autor portretu, Mieczysław Kotarbiński (nb. brat Tadeusza, znanego filozofa). Nie ma na niej natomiast Miłosza [10].

Przeciw świadczy nagromadzenie nieprawdopodobieństw: nieśmiały, pełen zahamowań piętnastolatek jedzie sam do nieznanego mu domu, nie ucieka spłoszony, gdy interesuje się nim "ruda nymfomanka" (Miłosz. Biografia, s. 89), a kiedy potem w rozpaczy chce się zabić, wypija szklankę wódki i wyjmuje skądś rewolwer. Była to wprawdzie całkiem inna epoka, niemniej trudno sobie wyobrazić, by nawet wtedy piętnastoletni chłopcy spędzający samotnie wakacje u krewnych (pewnie poczuwających się do jakiejś opieki) mieli tak łatwy dostęp do wódki i rewolwerów [11].

Rok 1927 z uwagi na obecność rodziców należałoby raczej odrzucić, aczkolwiek możliwe jest i takie rozwiązanie, że Czesław, teraz już szesnastoletni, mieszka sam we dworze na strychu, rodzina zaś wynajmuje np. "chatę koło Szypliszek" (Miłosz. Biografia, s. 86). Albo też przyjechali wszyscy wspólnie, a on potem został sam na dłużej. Nadto w poetyckich aluzjach o tym wydarzeniu Miłosz dwukrotnie pisze o sobie jako szesnastoletnim [12].

Przeciw świadczy to samo, co wyżej. Również szesnastolatka trudno sobie wyobrazić z wódką i rewolwerem. I co to za nieopierzony nieśmiałek, który zamiast po szklance wódki paść na podłogę, potrafi jeszcze ładować naboje [13]. Jeśli zaś idzie o bohatera wierszy, to bywa on określany także jako "chłopczyk" albo "młodzianek" (święci młodziankowie to niewiniątka wyrżnięte przez Heroda), czyli dodatkowo odmładzany. Tak więc i szesnastoletniość można traktować jako synonim młodości i niewinności, a nie w sensie metrykalnym [14].

Sprawę dodatkowo komplikuje wiersz napisany przez Miłosza w 1957 roku, nigdy nie ogłoszony, którego autobiograficznej ścisłości, aż do poziomu detali, Franaszek nie kwestionuje [15]. To właśnie z tego wiersza wiadomo o szklance wódki ("Więc kiedy strych muzykami huczał / Nalałem szklankę wódki pod ich tango, / załadowałem swój stary pistolet", Miłosz. Biografia, s. 89). Ale w tym samym wierszu pojawia się również trop całkowicie przez Franaszka pominięty. Oto narrator po słowach "Mieszkałem na strychu, w dole grzmiał gramofon" cytuje dwa szlagworty z modnych w tamtym czasie tang: „Tango Milonga, tango mych marzeń i snów" oraz „Jak pantera co w złotej klatce śpi". Tymczasem letnicy w Krasnogrudzie mogli słuchać obu tych tang - z radia lub z gramofonowej płyty - najwcześniej w lecie 1929 roku! [16].

Rok 1929 jako data samobójczej próby ma wiele zalet. Uprawdopodobnia szklankę wódki oraz pewną odporność na jej zawartość (bo po maturze wolno już było pić, a nawet się upić; zob. Miłosz. Biografia, s. 100). Uprawdopodobnia posiadanie rewolweru (w wierszu nazwanego mylnie "pistoletem"), a także pozostałe okoliczności, z erotyczną inicjacją przy pomocy cioci włącznie. Z drugiej strony, duch szesnastoletniego szczeniactwa, obecny w innych aluzjach Miłosza do tych wydarzeń, wcale nie musi się z tą datą kłócić, skoro według Franaszka Miłosz jeszcze w 1931 roku w Pradze "cierpi udręki dziecięco [...] wyglądającego chłopca, zmagającego się z nieśmiałością" (Miłosz. Biografia, s. 115). Wprawdzie wiadomo też, że zaraz po maturze wybrał się na wycieczkę z kolegami [17], ale może ewentualny pobyt w Krasnogrudzie dałoby się przesunąć na sierpień.

A jednak! Jak to zwykle bywa z takimi układankami, dalej nie wszystkie elementy do siebie pasują. Co zrobić na przykład z dwiema linijkami z tego samego wiersza: "i gwiazdy jarzą się a jeszcze daleko / początek, pan to zna, szkolnego roku" (Miłosz. Biografia, s. 88). "Początek szkolnego roku" to z pewnością nie jest pomaturalne zmartwienie. Rzecz jasna, biograf nie ma obowiązku rozwikłania wszystkich takich zagadek, ale powinien je przynajmniej zauważyć. Jeśli autobiograficzny wiersz podaje sprzeczne informacje, to może wcale aż tak autobiograficzny nie jest. Może więcej w nim jednak poezji niż prawdy.

Wszystko zatem mogło być zupełnie inaczej. Inny czas, inne tanga, inna szklanka na stole. Nawet kliknięcie cyngla mogło być tylko fantazją rozpalonej głowy, snem na jawie, który po latach opowiada się samemu sobie, kiedy to, co się już stało, "zasługuje na wzruszenie ramion. / I jest tylko biografią, to znaczy zmyśleniem" [18].

[1] Andrzej Franaszek, Miłosz. Biografia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2011. Dalej cytuję jako Miłosz. Biografia.

[2] Powszechnie przyjmuje się, że traktaty składające się na Corpus Hermeticum (dalej CH) powstały w I-III wieku naszej ery. Odwołują się one do znacznie starszych tradycji, tak jednak zmieszanych w kotle hellenizmu, że na pytanie, która z tych tradycji - grecka, egipska, żydowska, czy jeszcze jakaś inna - jest źródłowa, trudno udzielić odpowiedzi zadowalającej wszystkich badaczy (zob. na przykład wstęp Gillesa Quispela do: The Way of Hermes, New Translation of The Corpus Hermeticum and The Definitions of Hermes Trismegistus to Asclepius, przełożyli Clement Salaman, Dorine van Oyen, William D. Wharton, Jean-Pierre Mahé, Inner Traditions Interational, Rochester 2000, a także obszerne wprowadzenie Briana P. Copenhavera do jego: Hermetica. The Greek Corpus Hermeticum and the Latin Asclepius in a New English Translation, with Notes and Introduction, Cambridge University Press 2002).

Błąd Franaszka wziął się być może stąd, że pierwszy cytat z CH w Nieobjętej ziemi pochodzi z traktatu XI i podpisany został "Corpus Hermeticum, XI" (zob. Czesław Miłosz, Nieobjęta ziemia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988, s. 20). Miłosz prawdopodobnie posłużył się starym angielskim przekładem CH autorstwa G. R. S. Meada, zamieszczonym w drugim tomie jego Thrice-Greatest Hermes. Przekład z przekładu jest raczej swobodny, a odesłania podane przez Miłosza tylko ogólne: sam numer traktatu. Cytat ze strony 20 Nieobjętej ziemi to prawie cały 20 rozdział i początek 21 rozdziału traktatu jedenastego CH (zob. G. R. S. Mead, Thrice-Greatest Hermes. Studies in Hellenistic Theosophy and Gnosis. Being a Translation of the Extant Sermons and Fragments of the Trismegistic Literature, with Prolegomena, Commentaries, and Notes, The Theosophical Publishing Society, London and Benares 1906, s. 187-188). Dwa następne cytaty, znacznie krótsze, zamieszone na stronie 131 Nieobjętej ziemi, to, odpowiednio, fragment z początku rozdziału 22 traktatu dziesiątego (u Meada na stronie 155) oraz prawie cały rozdział 12 traktatu dwunastego z nie zaznaczonym opuszczeniem (u Meada na stronach 205-206).

[Dopisek po siedmiu latach] Niech to będzie pociechą dla Franaszka, że w angielskim przekładzie jego książki, mocno przeredagowanym, też jest "a cluster of quotations from the eleventh-century Corpus Hermeticum". Zatem ani tłumacze-redaktorzy (Aleksandra i Michael Parker), ani nikt z wydawnictwa (The Belknap Press of Harvard University Press) nie zwrócił na ten drobiazg uwagi.

[3] Nie jest to sformułowanie ścisłe, bo Miłosz o tym wydarzeniu napomknął już w swoich rozmowach z Aleksandrem Fiutem, ale rozmówca wykazał się wtedy wyjątkową dyskrecją - o nic nie pytał. Coś tam więc było wiadomo, ale tak jakby nie było. Zresztą całe to zdawkowe i niejasne wyznanie Miłosza to zaledwie kilka zdań:

"Jakiś dramat miłosny przeżyłem, chciałem się zastrzelić. Robiłem rosyjski pojedynek, to znaczy wykręcałem część naboi z bębenka i potem... Takie różne rzeczy. Jakieś wielkie samotności, wielkie udręki" (Czesława Miłosza autoportret przekorny. Rozmowy przeprowadził Aleksander Fiut, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1988, s. 174).

Trochę aluzji (ale raczej do "wielkich udręk" niż do próby samobójczej) znaleźć można także w publikowanych wierszach: w wierszu ze strony 15 "Osobnego zeszytu" z tomu Hymn o perle (Wydawnictwo Literackie, Kraków 1983, s. 61-64); w wierszu "Powrót" z tomu Dalsze okolice (Wydawnictwo Znak, Kraków 1991, s. 54-55); w wierszu "Przeszłość" z tomu Na brzegu rzeki (Wydawnictwo Znak, Kraków 1994, s. 36) i w wierszu "Przewaga" z tomu Druga przestrzeń (Wydawnictwo Znak, Kraków 2002, s. 14). Franaszek oczywiście wszystkie te wiersze uwzględnia w swych badaniach, a dodatkowo jeszcze dwa utwory nieogłoszone, które czytał w archiwum Miłosza w Beinecke Library: niedokończoną powieść Góry Parnasu, gdzie jeden z bohaterów też robi "rosyjski pojedynek" i kręci bębenkiem, by na koniec "usłyszeć «klik» cyngla" (Miłosz. Biografia, przypis 67 na stronie 767) oraz autobiograficzny wiersz napisany w roku 1957 (Miłosz. Biografia, s. 88-89).

[Dopisek po przeszło dwóch latach] Tymczasem Góry Parnasu zostały wydane i łatwo przekonać się, jak tam ta sprawa wygląda. Otóż jeśli epizod z próbą samobójczą jednego z bohaterów potraktować jako precyzyjne wyznanie autobiograficzne, data wydarzenia leży jak na dłoni: "Karel miał lat osiemnaście, kiedy postanowił zabić czas, zabijając siebie. [...] Doznał tego, co gazety minionej epoki określały jako zawód miłosny. [...] w pistolet załadował cztery kule. Przekręcił bębenek zostawiając zagładzie niepełne, bo tylko cztery na dwie szanse, czyli zabawił się w ruletkę. Po czym przyłożył lufę do skroni i strzelił - po to, żeby usłyszeć «klik» cyngla" (Czesław Miłosz, Góry Parnasu. Science fiction, wstęp Sławomir Sierakowski, przygotowała do druku i posłowiem opatrzyła Agnieszka Kosińska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012, rozdział "Przygody Karela", s. 34, 36). Osiemnaście lat to w wypadku Miłosza właśnie rok 1929, czyli data, którą już wcześniej uznałem za najbardziej prawdopodobną. Góry Parnasu tylko potwierdzają (jeśli w ogóle potwierdzają cokolwiek!) te moje przypuszczenia.

[4] Miłosz. Biografia, s. 87-88. Dwa cytaty wplecione w opis pochodzą z wiersza "Przeszłość" (zob. przypis 3) oraz z Roku myśliwego (Wydawnictwo Znak, Kraków 1991, s. 31-32).

[5] W rozmowie z okazji wydania książki Franaszek to datowanie podtrzymuje: "Chłopiec ma 15 albo 16 lat, czuje się brzydki, jest nieśmiały, wyjeżdża na wakacje do rodziny w Krasnogrudzie, a tu letniczka, dojrzała, znudzona pewnie kobieta, która go kokietuje" (zob. Miłosza jazdy w dół. I w górę. Z Andrzejem Franaszkiem rozmawia Donata Subbotko, "Gazeta Wyborcza", dodatek "Duży Format", 5 maja 2011).

[6] Miłosz. Biografia, przypis 66 na stronie 767. Data wykonania portretu ustalona na podstawie wzmianki w liście Mieczysława Kotarbińskiego.

[7] "Udręczony moją nieśmiałością tak straszną, że znalezienie się dla mnie w Krasnogrudzie było męką i torturą, bo tu już były towarzyskie konwenanse. A ja tego zupełnie nie znałem. Ja nie wiedziałem, co robić z rękami. Ja nie umiałem tego wszystkiego. I ten świat dorosłych, właśnie w Krasnogrudzie, i tych konwenansów, i tych obyczajów z początku był dla mnie straszny. To były udręki dla mnie. Jest bardzo dziwnie to wspominać, dlatego że w Krasnogrudzie przeszedłem rozmaite fazy. Rozmaite fazy mojego dojrzewania. Ale pierwsze znalezienie się w Krasnogrudzie - straszliwa nieśmiałość. Siedzieć przy stole w towarzystwie mnóstwa ludzi" (Czesława Miłosza autoportret przekorny, s. 173). Opowieść znów niejasna, ale wyrażenie "ten świat dorosłych" zdaje się wskazywać, że pierwszy pobyt w Krasnogrudzie to nie ten sam, podczas którego Czesław bezgranicznie zazdrości trójce prawie-rówieśników z Warszawy.

[8] Te utwory, wymienione już w większości w przypisie 3, to przede wszystkim wiersz "Elegia dla N. N." z tomu Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada (Wydawnictwo Znak, Karków 1980, s. 74-75), wiersz ze strony 15 "Osobnego zeszytu" z tomu Hymn o perle, wiersz "Powrót" z tomu Dalsze okolice oraz powieść Góry Parnasu.

[9] Ale w kontekście dopowiadającym, że chodzi wyłącznie o niewinne uczucia małego dziecka: "Aczkolwiek pamiętam jeszcze przed pierwszą wojną światową, kiedy miałem trzy lata, były tam kolacje, bywali goście. I wtedy zakochałem się w Eli. Miałem wtedy trzy lata. Moja première passion d'amour..." (Czesława Miłosza autoportret przekorny, s. 162).

[10] Portret Edwarda Kozłowskiego oraz fotografia letników w Krasnogrudzie zostały zreprodukowane w książce Franaszka (nr 13 i 14). Jeśli Kozłowski i Kotarbiński rzeczywiście są obecni na fotografii, to Kozłowskim mógłby być młodziutki chłopiec stojący na drugim planie jako pierwszy z lewej, natomiast Kotarbińskim - wysoki mężczyzna stojący pod pierwszym filarem od prawej strony, którego głowa na długiej szyi bardzo przypomina typ urody znany ze zdjęć Tadeusza Kotarbińskiego.

[11] Młody Miłosz wprawdzie wtedy już polował, ale rewolwer to jednak zupełnie co innego niż myśliwska strzelba. "W wieku, bodaj, lat czternastu dostałem od ojca w prezencie cenny podarunek, berdankę, czyli jednolufową strzelbę, rodzaj zredukowanej dubeltówki i mogłem brać udział w polowaniach" (Przyrodnik. Fragmenty wykładu wygłoszonego przez Czesława Miłosza, w ramach Uniwersytetu Latającego "Znaku", w dniu 21 stycznia 2003, w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, "Dziennik Polski", 24 stycznia 2003).

Na marginesie. Franaszek (Miłosz. Biografia, s. 65) trochę bez sensu pisze o "jednolufowej berdance", gdyż nie istniała berdanka (czyli jednostrzałowy karabin systemu Hirama Berdana) dwulufowa. Wbrew temu, co mówi Miłosz, nie była też berdanka "rodzajem zredukowanej dubeltówki", ale standardowym karabinem rosyjskiej armii w drugiej połowie XIX wieku. Wyparta u schyłku stulecia przez karabin Mosina, niemniej potem długo jeszcze używana tu i ówdzie, głównie jako broń myśliwska. To właśnie z berdanki strzelał słynny Dersu Uzała z książki Arsienjewa i filmu Kurosawy (Владимир Клавдиевич Арсеньев, Дерсу Узала, ОГИЗ-ДЕТГИЗ, Москва 1934 (zawiera także По Уссурийскому краю i to z tej książki pochodzi cytat), s. 17: "Наконец я надумал: я предложил ему обменять его старое ружье на новое, но он отказался, сказав, что берданка ему дорога как память об отце, что он к ней привык и что она бьет очень хорошо"; kursywa moja).

Z drugiej strony, o broń było wtedy znacznie łatwiej niż dziś. Jak wspominał po latach inny jej miłośnik, o sześć lat starszy od Miłosza:

"O moim pociągu do broni mówi też następujące wydarzenie: kiedyś w jesienny wieczór pozostałem sam w mieszkaniu. Wiedziałem, że na dnie swojego amerykańskiego kufra ojciec przechowuje rewolwer bębenkowy, który posiadał legalnie, pracując w cegielni w charakterze dozorcy nocnego. Rewolwer był naładowany i nie zabezpieczony, z czego nie zdawałem sobie sprawy. W pewnym momencie podniosłem rękę i celując w okno pociągnąłem za cyngiel. Padł strzał. Izba napełniła się dymem z prochu. Przestraszony, szybko odłożyłem z powrotem rewolwer do kufra. [...]

Ale z biegiem lat pokusa posiadania broni splotła się z moimi pojęciami rewolucyjnymi, znajdując w nich usprawiedliwienie i motywację. Postanowiłem gromadzić broń. W 1923 r. podczas strajku powszechnego nie rozstawałem się z parabelum kaliber 7,35, miałem do niego dwa magazynki amunicji. Oprócz tego pistoletu miałem jeszcze dwie inne sztuki broni - duży, siedmiostrzałowy nagan kaliber 9 mm, jednak bez zapasu pocisków oraz mały pistolecik kaliber 5 mm do którego miałem zaledwie kilka naboi. W pierwszych latach po I wojnie światowej broń można było nabyć łatwo i niedrogo. Wielką trudność natomiast sprawiało nabycie do niej amunicji" (Władysław Gomułka, Pamiętniki, tom I, redakcja naukowa Andrzej Werblan, Polska Oficyna Wydawnicza "BGW", Warszawa 1994, s. 92).

[12] W wierszu "Przewaga": "Jaka przewrotna gra szesnastolatka, / Aroganta, z obrzydłej nieśmiałości" oraz w wierszu ze strony 15 "Osobnego zeszytu": "Zazdrościłem, jak umie tylko szesnastoletni".

[13] Prawidłowa reakcja organizmu powinna być raczej taka, jak we wspomnieniach Tadeusza Konwickiego: "To było takie olśnienie, trzeba pamiętać, że miałem 17, może 16 lat: wypiłem z rozkoszą całą tę menażkę herbaty z rumem i tylko jedno sobie przypominam - że te sześć kilometrów z Nowej Wilejki do Kolonii, gdzie mieszkałem, przemierzyłem na czworakach. Nie mogłem się utrzymać na nogach, doszedłem, dziadkowie Blinstrubowie omal nie zemdleli na mój widok" (zob. Niech się Bóg martwi, nie ja. Z Tadeuszem Konwickim rozmawia Przemysław Kaniecki, "Gazeta Wyborcza", dodatek "Duży Format", 16 czerwca 2011).

[14] Podobnie odmładzana jest ciotka Gabriela: "Co do Gabrieli, to jej obecność jest prawie tak intensywna jak rzeki nad którą się urodził i nad którą, trzyletni, zobaczył ją, wtedy dorastającą panienkę, po raz pierwszy" (Hymn o perle, s. 63). Franaszek podaje (Miłosz. Biografia, s. 85), że Gabriela urodziła się w roku 1888, a więc miała wtedy 26 lat, co trudno uznać za wiek "dorastającej panienki".

Nb. na pewno nie jest to omyłka Franaszka lub literówka w druku. Również Zbigniew Fałtynowicz podaje kilkakrotnie tę samą datę roczną. W 1914 roku dorastającą panienką była natomiast siostra Gabrieli, Janina Kunat, urodzona w 1898 roku w Krasnogrudzie. Zob. Zbigniew Fałtynowicz, Wieczorem wiatr. Czesław Miłosz i Suwalszczyzna. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2006: "Gabriela Maria Antonina z Kunatów Lipska, córka Bronisława Kunata (1855 - 25 października 1922) i Florentyny Julii z Grzegorzewskich Kunat (1864 - 1 maja 1940), urodziła się 25 marca 1888 roku w Warszawie, zmarła 16 marca 1962 w Sopocie".

[15] "W roku 1957, zmieniając tylko imię swego rywala, Miłosz napisze wiersz o niedającym się powstrzymać uczuciu triumfu, trwającej latami nienawiści - choć uzna go za zbyt intymny, by kiedykolwiek opublikować" (Miłosz. Biografia, s. 88, kursywa moja).

[16] Tango Milonga skomponował Jerzy Petersburski, słowa napisał Andrzej Włast. Po raz pierwszy wykonała je w marcu 1929 roku Stanisława Nowicka, natomiast już w kwietniu można było kupić płytę wydaną przez "Syrenę - Record" (Syrena Record nr 6359), na której Nowickiej akompaniowała Orkiestra Taneczna Towarzystwa "Syrena Record" pod dyrekcją Henryka Golda (zob. Tomasz Lerski, Syrena Record. Pierwsza polska wytwórnia fonograficzna / Poland's first recording company. 1904-1939, Editions "KARIN", New York - Warsaw 2003, s. 367). Nieco później (maj - lipiec 1929) ukazało się wykonanie Tadeusza Faliszewskiego (Syrena Electro nr 3326). Tym razem Orkiestrą Taneczną Towarzystwa "Syrena Record" dyrygował Henryk Wars (Syrena Record, s. 305). Nb. Faliszewski zaśpiewał tam tekst w oryginalnej, "żeńskiej" wersji ("Kochanku mój, żegnam cię, bywaj zdrów"). Z kolei Złota pantera, dziś już znacznie mniej pamiętana, to kompozycja Jakuba Kagana, również ze słowami Andrzeja Własta. Nagranie w wykonaniu Tadeusza Faliszewskiego (Syrena Electro nr 3272) ukazało się w kwietniu 1929 roku (Syrena Record, s. 302).

[17] "Na wycieczkę zaraz po maturze poszliśmy właśnie do Puszczy Rudnickiej: Staś Kownacki, Ignacy Święcicki, Bohdan Kopeć i ja" (Czesław Miłosz, Abecadło Miłosza, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1997, s. 220).

[18] Wiersz "Do leszczyny" z tomu To (Wydawnictwo Znak, Kraków 2000, s. 9).