EBENEZER ROJT

Slavoj Žižek o Puszkinie, Hašku i Heglu
albo potęga fantazji

Žižek to filozof, psychoanalityk i showman. Lubi oszołomić erudycją i ekscentrycznymi skojarzeniami. Braci Marx, tych od Kaczej zupy, nie zestawi z Karolem Marxem, bo to byłoby zbyt banalne. Zamiast tego dopatrzy się w nich personifikacji trzech klasycznych freudowskich pojęć: superego, ego oraz id. Nie przejmując się tym, że jeszcze w Kaczej zupie braci występowało czterech [1].

W Rewolucji u bram [2] ekscentrycznych pomysłów pour épater le bourgeois również nie brakuje. Przykładem może być Žižka "dowód na człowieczeństwo" Lenina. Otóż w przeciwieństwie do nazistów Lenin uważał, że gdy morduje się ludzi, należy powstrzymać się od słuchania Beethovena, gdyż "wciąż był niesłychanie wyczulony na nieredukowalny antagonizm pomiędzy sztuką a walką o władzę" (s. 376; ang. s. 198; wyróżnienie za oryginałem). Odwrotnego rozwiązania tego antagonizmu (słuchać Beethovena i powstrzymywać się od mordowania ludzi) Žižek nie rozpatruje.

Z oszałamiającą erudycją wychodzi mu trochę gorzej. Prawdę powiedziawszy, jest to często erudycja typu "wiem, że gdzieś dzwonią, ale nie pytajcie mnie o adres kościoła". Coś tam mu się kiedyś obiło o uszy, a ponieważ nie ma czasu sprawdzić - zmyśla. W dodatku robi to bez specjalnej potrzeby, na marginesie rozważań, niczym rozkapryszone dziecko, które pragnie za wszelką cenę przedłużyć swój popis, więc do opowiadanej bajki wciąż dorzuca nieistotne szczegóły. "Na samym początku Eugeniusza Oniegina Puszkin przedstawia scenę z kobietami śpiewającymi podczas zbierania truskawek na polu" (s. 426; ang. s. 221). Nie, nie na samym początku, ale bliżej środka (3, XXXIX) - i nie ma tam mowy o żadnych truskawkach! [3].

Czasem fantazje Žižka bywają bardziej rozbudowane:

Przywołajmy legendarną powieść Jaroslava Haška Przygody dobrego wojaka Szwejka, opowiadającą o perypetiach zwykłego czeskiego żołnierza, który rozbraja dowódców, wykonując ich rozkazy zbyt dosłownie. W pewnym momencie Szwejk znajduje się w okopach na linii frontu w Galicji, gdzie armia austriacka walczy z Rosjanami. Kiedy austriaccy żołnierze zaczynają strzelać, zdesperowany Szwejk wybiega na ziemię niczyją przed okopami i zaczyna machać i krzyczeć: "Nie strzelajcie! Tam po drugiej stronie są przecież ludzie!". Oto właśnie chodziło Leninowi, kiedy w lecie 1917 roku wzywał zmęczonych chłopów i inne masy pracujące do zaprzestania walki... etc. etc. (s. 381; ang. s. 200).
Wzruszającą scenę ze Szwejkiem wybiegającym przed okopy Žižek od początku do końca bezwstydnie zmyślił. W książce Haška nie ma niczego, co by ją choć trochę przypominało. Już choćby dlatego, że w całej tej "legendarnej powieści" Szwejk ani razu nie znajduje się w jakichkolwiek okopach na linii jakiegokolwiek frontu. Jego oddział w ogóle nie walczy!

Natomiast w drugiej części czeskiej ekranizacji Przygód Szwejk wprawdzie wypowiada, dzięki inwencji scenarzysty, dość podobną kwestię: "Zwariowaliście! Tu są ludzie!", ale i tam nie ma żadnych okopów, austriaccy żołnierze nie strzelają do Rosjan, tylko sami są ostrzeliwani, Szwejk zaś, daleki od desperacji, ani nigdzie nie wybiega, ani nie macha i nie krzyczy, a chce jedynie spokojnie coś zjeść. Zero patosu. Zero protoleninowskich wezwań "do zaprzestania walki" [4].

Potrafi też Žižek roztaczać pozory erudycji nawet za pomocą bardzo starych anegdot, a przy tym jeszcze wszystko w nich poplątać:

Co jeśli fakt, że doświadczamy Lenina jako kogoś "z innej beczki", kogoś oderwanego od naszych ponowoczesnych czasów, oznacza dużo bardziej niepokojącą wiadomość, że to nasz czas jest "z innej beczki", że znika z niego pewien wymiar historyczny? Jeśli dla niektórych tego rodzaju twierdzenie wydaje się niebezpiecznie bliskie niesławnej uwadze Hegla, który gdy jego dedukcja, że wokół Słońca powinno krążyć tylko osiem planet, została obalona przez odkrycie dziewiątej planety (Plutona), rzekł: "A zatem tym gorzej dla faktów!", wtedy powinniśmy przygotować się na pełne uznanie tego paradoksu (s. 626-627; ang. s. 311).
"Niesławna uwaga" Hegla "tym gorzej dla faktów" to bajka. Hegel nigdy czegoś takiego nie powiedział. Również bajką jest opowieść, jakoby wydedukował, ile planet "powinno krążyć" wokół Słońca. Žižek powinien o tym wiedzieć, ponieważ wielokrotnie udawał znawcę Hegla. A jeśli nawet ma nieprzepartą ochotę, by takie bajki powtarzać, niechże będą przynajmniej prawdopodobne! Przecież Pluton został odkryty niemal dokładnie sto lat po śmierci Hegla! [5].

Z drugiej strony wszystkie te Žižkowe zmyślenia i poplątania gładko się czyta. Rosjanie mówią o takich jak on: "Ради красного словца, не пожалеет и отца", czyli "Dla popisu nie pożałuje i ojca" [6]. Czemu więc miałby się przejmować Heglem?

[1] Žižek przedstawia tę fantazję w filmie The Pervert's Guide to Cinema (2006). W polskiej edycji DVD (Z-Boczona historia kina) to mniej więcej 12-13 minuta I części. Tak w ogóle braci Marx było pięciu, ale Gummo zakończył karierę w ich epoce przedfilmowej. Natomiast Zeppo pojawił się w siedmiu filmach, choć po prawdzie zawsze jako tło dla pozostałej trójki.

Wg Žižka to jasne ("it's clear"), że Groucho, nerwowo nadaktywny, to superego, Chico, racjonalny i egoistyczny, to ego, a niemy Harpo, połączenie niewinności i zepsucia, to id. Ten sam niepoważny schemat powtarza Žižek w eseju o Tarkowskim - w każdym razie w jego polskim wydaniu, bo odpowiedniego akapitu brak w wersjach z "ARTMargins" i "Angelaki" - ale tym razem już z dystansem ("kiedyś zwrócono uwagę") i niebezkrytycznie ("trzeba było pozbyć się czwartego z braci"). Prawdopodobnie dlatego, że cytuje Lacana (Harpo jako przykład Rzeczy), który w cytowanym tekście mówi wcześniej o czterech braciach. Sam Freud prawdopodobnie nie oglądał żadnego filmu braci Marx, bo kina nie lubił.

Esej o Tarkowskim cytuję za: Slavoj Žižek, Lacrimae rerum. Kieślowski, Hitchcock, Tarkowski, Lynch, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2011. Harpo i reszta braci pojawia się na stronach 200-201. Jeśli idzie o Lacana, zajrzałem do tego samego wydania, którym posłużył się Žižek: Jacques Lacan, The Ethics of Psychoanalysis 1959-1960, W. W. Norton & Company, Nowy Jork - Londyn 1992 (przekład Dennisa Portera). Harpo jako jeden z czterech braci Marx ("four Marx brothers") pojawia się na stronie 55.

Nb. polski tłumacz eseju o Tarkowskim, Julian Kutyła, przekładając Žižkowy cytat z Lacana w przypisie 5 na stronach 200-201, popełnia błąd, gdy określa Harpo mianem głupka ("Sam ten głupek wystarczy..."). Wprawdzie i angielskie dumb i francuskie muet są dwuznaczne, a Harpo czasem zachowuje się "jak głupek", ale Lacanowi bez wątpienia chodziło o jego niemotę. Pewnie dlatego Simon Critchley komentując tę wypowiedź Lacana poprawia przekład Portera i zamiast "This dumb man alone" daje "This mute on his own" (zob. Simon Critchley, Ethics, Politics, Subjectivity. Essays on Derrida, Levinas and contemporary French Thought, Verso 1999, s. 212).

Nb. jedna z najsłynniejszych kwestii Groucho Marxa z Kaczej zupy, zazwyczaj powtarzana jako uniwersalny bon mot ("On mówi jak idiota i zachowuje się jak idiota, ale nie dajcie się nabrać - on naprawdę jest idiotą"), oryginalnie nie odnosiła się bynajmniej do Harpo, lecz właśnie do "racjonalnego" Chico ("Gentlemen, Chicolini here may talk like an idiot, and look like an idiot, but don't let that fool you: he really is an idiot").

O psychotycznej niemocie samego Lacana pod koniec życia zob. Elisabeth Roudinesco, Jacques Lacan, przełożyła Barbara Bray, Columbia University Press, Nowy Jork 1997, rozdz. 30 "Tomb for the Pharoah", s. 399 i n.

[2] Slavoj Žižek, Rewolucja u bram. Pisma Lenina z roku 1917, przekład Julian Kutyła, Korporacja Ha!art, Kraków 2006. Z dopiskiem "ang." będę podawał także strony wydania angielskiego: Revolution at the Gates. Žižek on Lenin, the 1917 Writings, Verso, London 2004. Nb. polskie wydanie miało redaktora merytorycznego oraz pięciu redaktorów, korektorów i adiustatorów pomocniczych. W sumie kucharek sześć...

[3] Scenę tę nietrudno znaleźć, gdyż następuje tuż przed pieśnią dziewcząt, jedynym kawałkiem Eugeniusza Oniegina, który nie został napisany jambem. W żadnym wypadku nie jest to "początek", ani tym bardziej "sam początek" Oniegina, skoro Tatiana zdążyła już posłać Eugeniuszowi swój list.

Jeśli idzie o to, co zbierają kobiety, to w rosyjskim oryginale odpowiedni wers brzmi: "Сбирали ягоды в кустах". W pierwodruku (Евгений Онегин, роман в стихах, Санктпетербург 1833) znajduje się on na stronie 96 (i cytat i tytuł podaję w pisowni porewolucyjnej). Adam Ważyk przekłada ягоды jako jagody ("Dziewczyny, z chruścin zbierające / Jagody [...]"; Aleksander Puszkin, Eugeniusz Oniegin, Ossolineum, Wrocław 1993, s. 89). Tak samo zrobił Vladimir Nabokov ("berries"). Ale w komentarzu do swojego przekładu Nabokov podaje, że w różnych zaniechanych szkicach i wariantach pojawia się agrest, maliny, a nawet jagody berberysu (kwaśnicy), jeśli dobrze rozumiem angielskie "scarlet barberries". Wprowadzenia truskawek Puszkin nie rozważał. Zob. Aleksandr Sergeevich Pushkin, Eugene Onegin. A Novel in Verse, translated by Vladimir Nabokov, vol. II: Commentary and Index, Princeton University Press, 1991, s. 407.

Nb. Nabokov w drugim rozdziale pierwszej części Ady parodiuje również i tę scenę z Eugeniusza Oniegina. W jego antyterrańskiej wersji odziane w szarawary (!) dziewczyny służebne tym razem zrywają "z gałęzi drzew owocowych prawoślaz i fistaszki". Zob. Vladimir Nabokov, Ada albo Żar. Kronika rodzinna, przełożył Leszek Engelking, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza, Warszawa 2009, s. 24. W oryginale: "[...] servant girls in sharovars [...] were busy plucking marshmallows and peanuts from the branches of fruit trees" (Vladimir Nabokov, Ada or Ardor. A Family Chronicle, Vintage 1990, s. 11). 'Marshmallow' to rzeczywiście ziemski prawoślaz lekarski, ale również bardzo popularna w USA pianka cukrowa. Nie jest więc wykluczone, że na Antyterze rośnie ona na drzewach jak fistaszki. W każdym razie amerykański czytelnik Ady nie mógłby o niej przy tej okazji nie pomyśleć, a kto oglądał Pogromców duchów (Ghostbusters, 1984), ten wie, jak straszliwe mogą być tego skutki.

A jeśli ktoś się jeszcze nie domyślił, to na koniec przypomnę, że po słoweńsku (Žižek bowiem jest Słoweńcem) 'jagoda" to właśnie 'truskawka'.

[4] Chodzi o film Melduję posłusznie (Poslušně hlásím) z roku 1957, którego reżyserem i scenarzystą był Karel Steklý. Cytowana kwestia pojawia się pod sam koniec, mniej więcej w 90 minucie. Nb. charakterystyka Szwejka jako "żołnierza, który rozbraja dowódców", to na szczęście tylko wkład tłumacza, tak właśnie spolszczającego zwrot "soldier who undermines those in command".

Przerabianie Szwejka na ludowego przedstawiciela humanizmu socjalistycznego to doprawdy niezła chucpa, jeśli pamiętać choćby jego perorę z pierwszego rozdziału, w której dowodzi, że "wojna z Turkami musi być" i kończy ją cynicznym: "Ej, będzie rzeź, aż miło!" (Jaroslav Hašek, Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej, tom I, przełożył z czeskiego Paweł Hulka-Laskowski, przedmową opatrzył Witold Nawrocki, Wydawnictwo "Śląsk", Katowice 1970, s. 45).

[Dopisek] Žižek, zręczny handlarz używanym towarem, znów powtarza to swoje szwejkowe zmyślenie już na pierwszej stronie grubaśnego dzieła o Heglu. Zob. Slavoj Žižek, Less than Nothing. Hegel and the Shadow of Dialectical Materialism, Verso, Londyn - Nowy Jork 2012: "There are two opposed types of stupidity. [...] In literature, one cannot avoid recalling Jaroslav Hašek's good soldier Švejk, who, when he saw soldiers shoot­ing from their trenches at the enemy soldiers, ran into no-man's land and started to shout: «Stop shooting, there are people on the other side!»".

Podobnych filmowych zmyśleń można znaleźć u Žižka znacznie więcej.

"W scenie z filmu Sztuka zrywania zdenerwowany Vince Vaughn z wrzaskiem wyrzuca Jennifer Aniston: «Chciałaś, żebym pozmywał naczynia, i zmywam naczynia - na czym polega problem?». A ona odpowiada: «Nie chcę, żebyś zmywał naczynia - chcę, żebyś chciał zmywać naczynia!». Na tym polega minimalna refleksyjność pragnienia, jego «terrorystyczne» żądanie: chcę nie tylko, żebyś zrobił to, czego ja chcę, ale żebyś zrobił to tak, jakbyś naprawdę tego chciał - chcę mieć wpływ nie tylko na to, co robisz, ale też na to, czego pragniesz. Najgorszą rzeczą, jaką można wtedy zrobić, nawet gorszą niż nierobienie tego, co chcę, żebyś robił, jest robienie tego, ale niechętnie...".

W rzeczywistości w tej scenie Vince Vaughn nie pozmywał nawet jednego talerza, a Jennifer nie chciała mieć wpływu na jego pragnienia. Chciała tylko, by zauważył, że jest zmęczona i pomógł jej niezależnie od swoich aktualnych pragnień (akurat rozwalony na kanapie gra sobie w grę komputerową). By chciał to zrobić dla niej. Podobnie jak mógłby czasem pójść z nią na balet, chociaż baletu nie cierpi. Chodzi jej o czyny, a nie o to, by pokochał zmywanie i balet.

Tyle że to już zupełnie nie nadaje się na ilustrację filozoficznych wywodów o terrorystycznych żądaniach pragnienia. Nb. Jennifer jest raczej kantystką i w jej ustach "chciał zmywać naczynia" nie znaczy "chciał pragnąć zmywać naczynia". Przeciwnie, gdyby Vince zabrał się za zmywanie naczyń wbrew swoim aktualnym pragnieniom, jego czyn miałby dla niej jeszcze większą wartość.

Cytuję za: Slavoj Žižek, W obronie przegranych spraw, przełożył Julian Kutyła, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2008. Korzystałem z wydania elektronicznego przygotowanego przez eLib.pl. Cytat znajduje się w podrozdziale "Zasłona dobrego wychowania" pierwszego rozdziału pierwszej części. Kursywa za oryginałem. W nazwisku Jennifer Aniston poprawiłem literówkę obecną także w angielskim pierwodruku.

[Kolejny dopisek] Czarnej Pantery, ekranizacji jednego z komiksów Marvela, Žižek w ogóle nie obejrzał, ale żadną miarą nie przeszkodziło mu to w napisaniu demaskatorskiej recenzji (Quasi Duo Fantasias: A Straussian Reading of "Black Panther", lareviewofbooks.org, 3 marca 2018). Zdemaskował tam między innymi "mistrzowskie posunięcie w ideologicznej manipulacji" (a masterful stroke of ideological manipulation), polegające na tym, że film (a wcześniej komiks) ukradł nazwę istniejącego niegdyś ruchu, Partii Czarnych Panter (The Black Panther Party). Rzekomo po to, by odtąd Czarna Pantera nie kojarzyła się z realnymi murzyńskimi radykałami, ale z bajkowym afrykańskim królem. W rzeczywistości było akurat odwrotnie. Komiks Marvela z królem Czarną Panterą ukazał się w lipcu 1966 roku, natomiast ruch Czarnych Panter powstał w październiku 1966 - tak więc to raczej oni kradli. Są to wszystko wiadomości elementarne i powszechnie znane.

[5] Podawanie konkretnej liczby planet "wydedukowanej" przez Hegla jest ryzykowne, bo ówczesna definicja planety nie pokrywa się z definicjami dwudziestowiecznymi, jak również z definicją aktualną (zgodnie z którą Pluton niedawno przestał być planetą). Nb. za życia Hegla planet było wskutek tego więcej niż dzisiaj.

Kto zaś chciałby dokładnie wiedzieć, czego Hegel nie powiedział, niech przeczyta w DODATKACH: "Hegel, planety i powiedzenie «Tym gorzej dla faktów»".

[6] Oscar Wilde zaś wkłada w usta Doriana Graya słowa: "Ty, Harry, poświęciłbyś cały świat dla epigramu". Harry to Lord Henry Wotton, a Dorian odpowiada w ten sposób na jego epigram, poniekąd dla samego Wilde'a proroczy, że "podstawą każdej plotki jest niemoralna pewność" (zob. Oskar Wilde, Portret Doriana Graya, tłumaczyła Maria Feldmanowa, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1957, s. 255).

Tej wymiany zdań między Lordem Henrym a Dorianem nie ma w pierwszej wersji Portretu, którą Wilde dał do "Lippincott's Monthly Magazine". Ukazała się tam w numerze lipcowym z roku 1890, ale trochę poprzystrzygana przez wydawcę z homoseksualnych aluzyj (jednak pełna oryginalna wersja jest już od kilku lat dostępna: Oscar Wilde, The Picture of Dorian Gray. An Annotated, Uncensored Edition, redakcja Nicholas Frankel, The Belknap Press of Harvard University Press 2011). Bon mot Doriana pojawia się dopiero w zmienionym i rozszerzonym wydaniu książkowym z roku 1891. Zob. Oscar Wilde, The Picture of Dorian Gray, Ward Lock and Co., Londyn - Nowy Jork - Melbourne 1891, s. 304: "The basis of every scandal is an immoral certainty," said Lord Henry, lighting a cigarette. "You would sacrifice anybody, Harry, for the sake of an epigram".