EBENEZER ROJT

Inne zmyślenia Jerzego Pilcha
albo luterska doskonałość

W drugiej części rozmów Jerzego Pilcha ze starą kochanką wszystko po staremu [1]. Pilch znowu opowiada o swoim luterstwie, w którym rzetelna praca znajduje się "w centralnym miejscu obowiązków" (Ochoty, s. 59), i znowu zmyśla byle co. W każdym razie nikomu - ani Jerzemu Pilchowi, ani Ewelinie Pietrowiak, ani redaktorce Magdalenie Bielskiej - nie chciało się tej książki przejrzeć i porządnie zredagować. Pilch, owszem, pamięta jeszcze różne pobożne formułki z czasów swojej konfirmacji ("Chwalimy Pana Boga pracą i pragniemy jako i On dążyć do doskonałości", Ochoty, s. 59), ale najwyraźniej albo sam już jest skończonym bezbożnikiem, albo z tą luterską sumiennością to gruba przesada.

Po prawdzie i te formułki pamięta trzy po trzy i plecie bez sensu, bo co to znaczy: "pragniemy jako i On dążyć do doskonałości"? Pan Bóg dąży do doskonałości i luteranie też tego pragną? Przecież to kiks jak z humoru zeszytów. Owszem, utarło się, że Jerzy Pilch jest wybornym stylistą, ale najwyraźniej i z tą jego umiejętnością to gruba przesada.

A teraz zmyślenia. Tylko trzy przykłady, bo nie dość, że zmyśla, to jeszcze nudno.

Antoniemu Czechowowi zmyślił wzrost, choć - przypominam - Pilch podobno od wielu lat prowadzi "zakrojone na szeroką skalę badania dotyczące wzrostu pisarzy" [2]. Badania!

Czechow cieszył się bardzo dobrą opinią wśród pacjentów, nawiasem mówiąc, miał około 190 cm wzrostu - jak wiemy, rzadkość wśród pisarzy (Ochoty, s. 59).
W rzeczywistości Czechow miał dokładnie tyle samo wzrostu, co Tołstoj i Kafka: dwa arszyny i dziewięć werszków, czyli metr osiemdziesiąt dwa [3].

Zmyśla, że czytał Lema i jeszcze rozstrzyga, co u Lema najlepsze.

Lema czytałem, ale on był ponad science fiction. A i tak uważam, że jego wczesna realistyczna powieść Czas nieutracony, która toczy się przed wybuchem wojny, jest najlepsza (Ochoty, s. 166).
W rzeczywistości Lem napisał pod koniec lat czterdziestych powieść Szpital przemienienia, ale gdy zaczął się przymierzać do wydania, okazało się, że jest tam za mało wątków postępowych, toteż wyduszono z niego dwie kolejne części (marne) - i właśnie cały ten cykl trzech powieści nosi tytuł Czas nieutracony. Gdyby zaś Pilch nie oszukiwał i Szpital przemienienia naprawdę przeczytał, zorientowałby się już po kilku stronach, że akcja nie "toczy się przed wybuchem wojny", lecz zaczyna się na początku 1940 roku [4].

I na koniec zmyślenie najbardziej żenujące. W pierwszej części rozmów z Eweliną Pietrowiak Pilch ogłosił się znawcą Lalki Prusa i fatalnie się na tym przejechał [5]. Tym razem udawał znawcę Sienkiewicza.

Rzecz charakterystyczna, mam absolutnie wszystkie dzieła zebrane trzech pisarzy: Adama Mickiewicza, Czesława Miłosza i Henryka Sienkiewicza. Nie przeczytałem jeszcze Na marne. Trochę bałbym się wrócić do W pustyni i w puszczy, mierząc kategoriami poprawności politycznej Sienkiewicz właściwie nie powinien być wydawany. Stasiu, który pięcioma strzałami kładzie pięciu Arabów? Powiedzieć czysty rasista, to nic nie powiedzieć. Staś i Nel są przecież dziećmi polskich kolonistów dręczących Egipcjan, a znienawidzony Mahdi, który porywa Nel, jest w gruncie rzeczy miejscowym bojownikiem o niepodległość. Potem ten dobry Murzyn - zostawmy lepiej (Ochoty, s. 140).
Mahdiego może i dałoby się od biedy nazwać "miejscowym bojownikiem o niepodległość" [6], ale to przecież nie on kazał porwać Nel. Plan porwania dzieci obmyśliła Fatma, żona Smaina. Staś kładzie trupem czterech Arabów, nie pięciu, bo chory Idrys został w Omdurmanie. Czy "czysty rasista" w kolejnym zdaniu odnosi się do Stasia, czy też do Sienkiewicza, to już znowu tajemnica wybornego stylu Pilcha. Natomiast informacja, że "Staś i Nel są dziećmi [...] polskich kolonistów dręczących Egipcjan", to kolejna porcja humoru zeszytów, bo to i "polscy koloniści" i spolonizowana Nel Rawlison w jednym [7].

Ale pewnie nie zwróciłbym uwagi na te wszystkie drobne głupstwa, gdyby nie zabawny akapit, w którym Pilch porównuje swoją doskonałą pamięć z ekstrawagancką pamięcią swojej matki.

Po prostu ja mam bardzo dobrą pamięć, matka nieco bardziej ekstrawagancką. Matka miewa jakieś absolutne złudzenia, które po latach bierze za prawdę, podczas gdy było zupełnie inaczej. Ja pamiętam niestety wszystko (Ochoty, s. 59) [8].
Geny to jednak potęga nie do zlekceważenia.
[1] Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak, Inne ochoty. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak, część 2, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017. Dalej cytuję jako Ochoty.

[2] Jerzy Pilch, Ewelina Pietrowiak, Zawsze nie ma nigdy. Jerzy Pilch w rozmowach z Eweliną Pietrowiak, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016, s. 142.

[3] Летопись жизни и творчества А. П. Чехова, tom 1: 1860-1888, Наследие, Moskwa 2000, s. 64: "В паспорте приметы: [...] «Рост - 2 ар<шина> 9 вер<шков> <равно 182 см>»".

[4] "Brnąc w śniegu, który ziębił mu stopy, Stefan [Stefan Trzyniecki, główny bohater powieści] obszedł cmentarz dokoła i przystanął nagle nad grobem, na którym stał duży brzozowy krzyż z przybitym kawałkiem blachy. [...] Niżej widniały nazwiska z wymienionymi szarżami. Jako ostatni figurował żołnierz nieznany. Była jeszcze data z września '39 roku. Od tego września nie minęło i sześć miesięcy, ale napis nie przetrwałby w słotach i mrozach, gdyby go nie odnawiała czyjaś pamiętliwa ręka" (Stanisław Lem, Szpital przemienienia, Czytelnik, Warszawa 1975, s. 12-13; wyróżnienie moje).

[5] Kto chciałby o tym wiedzieć więcej, niech przeczyta w OSOBACH: "Jerzy Pilch o Lalce Bolesława Prusa albo luki pamięciowe w przebiegu choroby alkoholowej".

[6] I to bardzo od biedy, bo ruch Mahdiego miał głównie charakter religijny. Wiadomo też od dawna, że jedną z istotnych przyczyn wybuchu powstania była sprawa niewolnictwa. Podpisana w 1877 roku brytyjsko-egipska konwencja zakładała, że po roku 1880 zakończy się handel niewolnikami w Sudanie, toteż pieniądze i wpływy rozeźlonych handlarzy niewolników bardzo się Mahdiemu przydały. Takim to więc "miejscowym bojownikiem o niepodległość" był Mahdi. W żadnym razie nie jakimś miejscowym Trauguttem, bo Traugutt przecież nie walczył o przywrócenie pańszczyzny. Sienkiewicz miał rację (a nawet "postępową rację"), gdy bohaterem pozytywnym uczynił generała Gordona, najbardziej zasłużonego w walce z handlem niewolnikami. "The end result was that the slave trade not only renewed itself with vigour after Gordon left the Sudan in July 1879, but also two years later, in June 1881, the Mahdi's revolution broke out and the slave traders were among his most prominent supporters" (Alice Moore-Harell, Slave Trade in the Sudan in the Nineteenth Century and Its Suppression in the Years 1877-80, "Middle Eastern Studies" 1998, tom 34, nr 2, s. 123).

W niepodległym państewku mahdystów handel niewolnikami kwitł, rzecz jasna, w najlepsze. "Slavery was pivotal in the Mahdist state’s affairs and the livelihood of its nationals, as it was entrenched in the weft and warp of society [...]" (Mohamed Ibrahim Nugud, Slavery in the Sudan. History, Documents, and Commentary, przekład Asma Mohamed Abdel Halim, Palgrave Macmillan 2013, rozdział "Slavery in the Mahdist State [1885–1898]", s. 61).

[7] Nb. również matka Stasia nie była Polką, o czym wprawdzie Sienkiewicz informuje zaraz na początku, a potem wiadomość tę dwukrotnie przypomina, ale mimo to fakt ten często umyka czytelnikom: "[...] pani Tarkowska, rodem Francuzka, zmarła z chwilą przyjścia na świat Stasia, to jest przed laty przeszło trzynastu [...]" (Henryk Sienkiewicz, W pustyni i w puszczy, Gebethner i Wolff, Warszawa 1912, s. 4). Tak więc "dzieci polskich kolonistów" mają w sumie jedynie 1/4 polskiej krwi. Doprawdy straszliwy biologiczny nacjonalizm czystego rasisty.

[8] A kiedyś przecież pisał przytomnie, zaraz na początku pierwszego Dziennika pod datą 21 grudnia 2009: "Do bezliku [książek] dawno przeczytanych raz po raz zaglądałem, by rytualnie skonstatować, że nic a nic nie pamiętam nawet z najważniejszych".